Czy spędzanie czasu na dworze hamuje występowanie krótkowzroczności?

Od dawna wiadomo, że spędzanie czasu na zewnątrz ma ogromny wpływ na zapobieganie krótkowzroczności u dzieci, prawdopodobnie poprzez stymulacje wydzielania dopaminy. Wyższe natężenie światła ma wpływ na zapobieganie krótkowzroczności, co wynika z badań przeprowadzonych na zwierzętach i na ludziach. Ekspozycja na światło słoneczne przez 40 minut dziennie zmniejsza wzrost długości gałki ocznej. Udowodniono też, że ekspozycja na sztuczne światło o wyższym natężeniu może obniżyć wzrost krótkowzroczności. W Chinach przeprowadzono badanie, które polegało na zwiększeniu natężenia oświetlenia w klasach z 100 do 500 luxów. Przebadano 317 dzieci, na początku oraz po roku zwiększonego natężenia światła. W wyniku tego działania udało się zredukować ryzyko krótkowzroczności o 6%.
Podsumowując, istnieją znaczące dowody na to, że ekspozycja na światło słoneczne może zmniejszyć ryzyko krótkowzroczności.
Podczas innych badań przeprowadzonych w Centrum Okulistyki i Nauki o Wzroku w Perth w Australii, sprawdzono jakie czynniki spędzania czasu na zewnątrz chronią przed krótkowzrocznością.
Porównano 8 czynników spędzania czasu na świeżym powietrzu i ich wpływ na ochronę przed krótkowzrocznością. Były to: większe natężenie światła, redukcja rozmyć peryferyjnych, zwiększenie poziomu przyjmowanej witaminy D, różnice spektrum chromatycznego światła, wyższa aktywność fizyczna, regulacja rytmu dobowego, mniejsza ilość pracy z bliska oraz wyższa częstotliwość przestrzenna obiektów widzianych na zewnątrz.
Większa ilość przyjmowanej witaminy D, aktywność fizyczna oraz mniejsza ilość pracy z bliska są czynnikami, które hamują wzrost krótkowzroczności. Nie ma wystarczających dowodów aby wykazać, że podobny wpływ ma regulacja rytmu dobowego, szerokie spektrum chromatyczne światła i częstotliwość przestrzenna widzianych przedmiotów. Spędzanie czasu na zewnątrz może zapobiegać wzrostowi krótkowzroczności za pomocą kilku z w/w elementów jednocześnie.
Jednak zainteresowanie wzbudza też wpływ okresu dojrzewania na zwiększanie się wad refrakcji. Naukowcy z Szanghajskiego Centrum Zapobiegania i Leczenia Chorób Oczu sprawdzili, czy dojrzewanie może zmieniać wpływ czasu na zewnątrz na rozwój wad refrakcji. Porównano etap okresu dojrzewania i ilość czasu spędzanego na świeżym powietrzu ze zmianami wad refrakcji i długości osiowej gałki ocznej. Badania przeprowadzono u 776 osób w wieku 7-13 lat. Na początku za pomocą ankiety spytano uczestników czy wystąpiła u nich już pierwsza menstruacja lub nieświadoma ejakulacja. Zebrano też informacje, ile czasu dziennie dzieci spędzały na zewnątrz oraz czy ich rodzice mieli krótkowzroczność. Dzieci i młodzież były badane raz w roku w latach 2015-2017. Badano wielkość refrakcji po cykloplegii, długość osiową gałki ocznej oraz poziom hormonów płciowych: estradiolu i testosteronu. Wykazano, że czas na zewnątrz był istotnie ujemnie skorelowany ze zmianami długości osiowej oraz dodatnio skorelowany ze zmianami ekwiwalentu sferycznego (wszystkie p<0,05). Dodatkowa godzina czasu spędzanego na zewnątrz powodowała zmniejszenie wzrostu długości osiowej u dzieci przed okresem dojrzewania o 0,133 mm, w początkowej fazie okresu dojrzewania o 0,067 mm, zaś u tych w końcowej fazie jedynie o 0.039 mm. Zaś zmiana ekwiwalentu sferycznego wynosiła 0,237 D u dzieci przed okresem dojrzewania, 0,098 D na początku oraz −0,005 D w późnym okresie dojrzewania na każdą dodatkową godzinę czasu na zewnątrz. Oznacza to, że ilość czasu spędzonego na zewnątrz ma znaczący wpływ na hamowanie wzrostu krótkowzroczności u dzieci, u których okres dojrzewania jeszcze się nie rozpoczął lub jest we wczesnym etapie. U dzieci przed okresem dojrzewania, które mało czasu spędzały na zewnątrz zmiany długości osiowej były większe. Zaś u dzieci w okresie pokwitania czas na zewnątrz miał mniejszy wpływ na wzrost krótkowzroczności.
Wcześniejsze badania porównujące etap dojrzewania i wzrost wady refrakcji dawały sprzeczne wyniki. Prawdopodobnie jest to związane z tym, że nie brano pod uwagę czynników zewnętrznych, takich jak np. czas spędzany na zewnątrz.
Podsumowując, czas na świeżym powietrzu jest kluczowy w zapobieganiu krótkowzroczności szczególnie u dzieci przed lub we wczesnym etapie okresu dojrzewania. Należy zwrócić uwagę aby dzieci szczególnie w wieku 8-12 lat spędzały dużo czasu na zewnątrz. Czytaj dalej →

Oczy pełne blasku i słońca – pielęgnacja okolic oczu latem

Najcieńsza skóra występuje wokół oczu. Pielęgnacja tej okolicy wymaga stosowania zupełnie innych kosmetyków niż na pozostałych częściach twarzy. A co się dzieje z naszymi oczami latem? Gdy razi nas słońce, mrużymy je, marszcząc skórę wokół i tę na czole. Łzy wysychające pod okiem działają drażniąco, ze względu na zawartą w nich sól. To wszystko prowadzi do wysuszenia cienkiej, delikatnej skórki oraz pogłębienia zmarszczek mimicznych, czyli tzw. kurzych łapek. Nie czekaj i już dziś zatroszcz się o tę część twarzy. Czytaj dalej →

Prof. Krawczyński: terapie genetyczne i komórkowe zaczynają pomagać w ratowaniu wzroku pacjentów

Naukowcy starają się wykorzystać terapie genowe, komórki macierzyste i hodowle tkankowe do ratowania wzroku w ciężkich chorobach oczu. Pierwsze terapie są już dostępne, ale na razie pomagają w nielicznych schorzeniach – mówi PAP prof. Maciej Krawczyński z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.
Prof. dr hab. Maciej Krawczyński jest kierownikiem Pracowni Poradnictwa Genetycznego w Chorobach Narządu Wzroku na Uniwersytecie Medycznym im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, gdzie naukowcy prowadzą pionierskie terapie. Prof. Krawczyński specjalizuje się w genetyce chorób oczu i ich molekularnej diagnostyce.
Polska Agencja Prasowa: Niedawno naukowcy z University of Utah donieśli, że po 5 godzinach od śmierci dawców, w pobranych od nich siatkówkach ożywili neurony. To brzmi wręcz sensacyjnie. Inny zespół poinformował właśnie o stworzeniu dokładnej mapy jednej z warstw komórek siatkówki (RPE). W jakim stopniu takie dokonania mogą przełożyć się na leczenie?
Prof. Maciej Krawczyński: Te najświeższe doniesienia są niedużym elementem całości, który wpisuje się w pewien zamysł badawczy. Różne grupy na świecie zajmują się chorobami dystroficznymi i zwyrodnieniami siatkówki i stosują przy tym różnorodne podejścia. Badane są po pierwsze terapie genowe, po drugie komórkowe, a po trzecie ewentualne przeszczepy siatkówek od dawców.
PAP: Które z tych podejść znajduje się na najwyższym poziomie zaawansowania, jeśli chodzi o prowadzone prace?
M.K.: Najbardziej zaawansowane są terapie genowe. Na razie mają one za zadanie leczyć defekty w konkretnych genach, a nawet tylko pewne wybrane uszkodzenia konkretnych genów. Działanie jest więc zawężone do małej grupy potencjalnych pacjentów, a przy tym bardzo kosztowne. Zarejestrowana jest już pierwsza terapia genowa tego typu o nazwie Luxturna stosowana przy dziedzicznej dystrofii siatkówki. Obiecujące są także terapie komórkowe oparte na uzyskiwaniu tzw. indukowanych pluripotencjalnych komórek macierzystych. Co ważne, uzyskuje się je z własnych, dojrzałych komórek pacjenta, które udaje się odmłodzić i nadać im zdolność do odtwarzania różnych tkanek. Natomiast jeśli chodzi o przeszczepianie siatkówki od zmarłych dawców, mówimy dopiero o początkach tego typu badań. Udowodniono, że nawet pomimo upływu dosyć długiego czasu od zgonu pacjenta niektóre komórki można wykorzystać, ale myślę, że tutaj czeka nas jeszcze daleka droga.
PAP: Zatem najpierw można się spodziewać terapii genowych a potem komórkowych – jakie choroby można by nimi leczyć?
M.K.: Wspomniana, zarejestrowana już metoda dotyczy wyłącznie jednego genu – RPE65, którego defekty mogą powodować dwie choroby – jedną z postaci wrodzonej ślepoty Lebera i jedną postać zwyrodnienia barwnikowego siatkówki. W trakcie już zaawansowanych badań są terapie celowane dla kolejnych genów, też związanych głównie z wymienionymi chorobami, ponieważ stanowią one największe wyzwanie.
Daleko posunięte prace dotyczą też terapii genowych przeciw takim chorobom jak choroideremia, młodzieńcze rozwarstwienie siatkówki czy achromatopsja. W najbliższych miesiącach można spodziewać się rejestracji w Europie drugiej już okulistycznej terapii genowej przeznaczonej dla dziedzicznego zaniku nerwów wzrokowych, zwanego zanikiem Lebera.
PAP: A jeśli chodzi o terapie komórkowe?
M.K.: Prowadzi się eksperymentalne badania z wspomnianymi indukowanymi pluripotencjalnymi komórkami macierzystymi. Natomiast do ich klinicznego wykorzystania także wiedzie jeszcze daleka droga, która wymaga m.in. szeroko zakrojonych badań klinicznych, a potem rejestracyjnych. Tu muszę jednak zwrócić uwagę na pewne zagrożenie.
PAP: Zagrożenie?
M.K.: Z mojego punktu widzenia, obecnie sprawa związana bywa z żerowaniem na ludzkim nieszczęściu. Chodzi o oferowanie chorym z różnymi chorobami genetycznymi czy innymi zwyrodnieniowymi chorobami siatkówki lub nerwu wzrokowego, tzw. komórek macierzystych. Mają one pochodzić z krwi pępowinowej, galarety Whartona, a w niektórych krajach nawet z ludzkich zarodków. Te ostatnie budzą olbrzymie wątpliwości etyczne, natomiast dwie pierwsze mają niewiele wspólnego z macierzystością i nie są w stanie zróżnicować się do komórek siatkówki czy nerwu wzrokowego. Są to więc nadużycia, do tego związane z olbrzymimi kosztami dla pacjenta, a towarzyszą im próby unikania odpowiedzialności za efekty uboczne. Takie metody proponowane są nawet w niektórych klinikach w Polsce.
PAP: Jak to możliwe?
M.K.: Po prostu wykorzystywane są luki w prawie. Według mojej wiedzy te jednostki wykorzystują zgodę Głównego Inspektora Farmaceutycznego na produkcję preparatów komórkowych z pępowiny. Potem natomiast powołują się na przepisy unijne, które pozwalają, za zgodą lokalnej komisji bioetycznej, prowadzić eksperymentalne leczenie, kiedy zawiodły wszystkie inne metody. Problem jest jednak wieloraki. Zgoda na wyprodukowanie komórek nie oznacza prawa do ich użycia w terapii u ludzi; po drugie, działanie eksperymentalne powinno być finansowane przez badacza ze środków na rozwój nauki, a nie przez pacjenta. Po trzecie, badacz musi ponosić wszelką odpowiedzialność za skutki uboczne i mieć odpowiednie do tego ubezpieczenie. Po czwarte, zgoda komisji bioetycznej powinna być wydawana dla każdego pacjenta oddzielnie. Według mojej wiedzy warunki te spełniane nie są. Niedawno Naczelna Rada Lekarska powołała nawet komisję, która jednoznacznie potępiła takie działania, jako niezgodne z zasadami etyki lekarskiej i dobrej praktyki klinicznej.
PAP: Wracając do badań – lepsze poznanie genów i komórek oka pozwala też jednak na coraz lepszą diagnostykę. Czy dzięki temu można lepiej chronić wzrok zagrożonych osób np. przez odpowiednią profilaktykę?
M.K.: Oczywiście wszystko musi się zacząć od diagnostyki i tutaj posiadamy już doskonałe narzędzia. Metody sekwencjonowania nowej generacji pozwalają na zbadanie dowolnej liczby genów w jednym teście. W jednym badaniu można więc sprawdzić wszystkie znane przyczyny danego zaburzenia. Niestety obecnie NFZ nie finansuje takich testów, więc trzeba je wykonywać na koszt pacjenta, czy np. w ramach jakichś projektów naukowych.
PAP: Pocieszające jest, że istnieją takie możliwości techniczne.
M.K.: Istnieją, choć trzeba zaznaczyć, że nawet jak się zna przyczynę, to nie zawsze mamy cudowną tabletkę, którą możemy usunąć chorobę. Na ogół nie mamy. Możemy oczywiście proponować działania profilaktyczne, aby spowolnić postępy choroby – chronić oczy przed tym, co im szkodzi i dostarczać to, czego potrzebują. Jednak efekty są zwykle ograniczone. Drugi problem jest taki, że gdy pacjent zgłosi się z objawami, to w momencie stawiania diagnozy choroba zwykle jest już daleko posunięta.
PAP: A czy, gdy już wszystko zawiedzie, choroba zniszczy człowiekowi np. siatkówkę, będzie można przeszczepić taki narząd wyhodowany w laboratorium? Są już prowadzone prace nad takimi hodowanymi tkankami oka.
M.K.: Do tego się także wykorzystuje wspomniane przeze mnie komórki pluripotencjalne. Otrzymywane w laboratorium modele siatkówek przybierają nawet kształt, jaki ma tkanka w oku. Natomiast w tym przypadku także trzeba przypomnieć, że to dopiero badania laboratoryjne i jeśli się udadzą, to ewentualne terapie to kwestia przyszłości. Jedno z największych wyzwań polega np. na połączeniu takiej siatkówki z nerwami, aby mogły przekazywać impuls z oka do mózgu.
PAP: Z biologami trochę ścigają się przy tym elektronicy, którzy pracują nad syntetycznymi implantami siatkówki. Które podejście Pana zdaniem ma większe szanse na powodzenie?
M.K.: To dobre pytanie, na które jednak trudno jest obecnie odpowiedzieć. Takie protezy są już od wielu lat tworzone w różnych bogatych krajach. Swoje protezy tego typu mają Amerykanie, Niemcy, Koreańczycy czy Japończycy. Uzyskiwany obraz jest na razie monochromatyczny i składa się z niewielu pikseli – np. ma rozdzielczość 256×256 punktów. Dodatkowo, także i tutaj główne wyzwanie to przesyłanie sygnałów do mózgu. Pacjenci potrafią jednak widzieć kształty czy rozróżniać sylwetki. Dla kogoś, kto w ogóle nie widział, to duża różnica. Nie podejmę się jednak stawiania wyroku, które podejście – biologiczne, czy elektroniczne – ma większe szanse. Myślę, że to dwie równoległe ścieżki.
PAP: A jak wyglądają w Polsce badania nad takimi zagadnieniami?
M.K.: Oprócz wieloośrodkowych międzynarodowych badań klinicznych, do których czasami włączany jest jakiś ośrodek w Polsce, na przykład my prowadzimy badania bardziej podstawowe. Przede wszystkim zajmujemy się genetyczną diagnostyką pacjentów, których mieliśmy już ok. 2 tys. Jednak przy okazji szukamy także nowych przyczyn danej choroby. Mamy na tym polu już kilka sukcesów. Na przykład zidentyfikowaliśmy nową przyczynę dystrofii czopkowo-pręcikowej, wrodzonego braku tęczówki, czy bardzo ciężkiej wady – wrodzonego braku gałek ocznych. Ośrodków zajmujących się genetyką oczu nie ma tak naprawdę wiele na świecie.
PAP: A jakie są szanse na wprowadzanie nowoczesnych terapii w Polsce, w miarę ich powstawania?
M.K.: Dla przykładu podam, że miałem pacjenta z wrodzoną ślepotą Lebera, u którego mogliśmy w Poznaniu zastosować dostępną terapię genową. Udało się to zrobić tylko dla jednego pacjenta i tylko w jednym oku i to dzięki sponsorowi, który wyłożył pieniądze na leczenie. Kosztuje ono bowiem 3 mln złotych. To dużo, ale pacjentów z tą chorobą w całej Polsce jest tylko ok. 20, a dużo większe kwoty są czasami beztrosko przeznaczane na przeróżne cele, nierzadko po prostu marnowane. Mimo usilnych starań nie otrzymaliśmy pieniędzy od państwa – ani z funduszu prezydenckiego, ani w ramach projektów ministerialnych, mimo pozytywnych opinii Agencji Oceny Technologii Medycznych czy konsultantów krajowych. Tymczasem mimo leczenia tylko jednego oka pacjent rozstał się z białą laską, korzysta ze środków komunikacji i rozpoznaje twarze. Drugie oko czeka, podobnie jak ośmioro kolejnych już zdiagnozowanych pacjentów.
PAP: Zatem, jeśli nie zmieni się podejście, takie terapie nie będą w kraju łatwo dostępne, nawet gdy powstaną?
M.K.: Pamiętajmy, że mówimy głównie cały czas o metodach, które są dopiero badane. Niektóre z nich mogą wejść do użycia dopiero za kilka lat, a na inne trzeba będzie poczekać więcej niż dekadę. Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że np. w Niemczech jest tak, że jak tylko jakieś leczenie zostanie zatwierdzone przez Europejską Agencję Leków, to zostaje włączone do finansowania. W wielu innych krajach działają inne skuteczne mechanizmy. Czytaj dalej →

Coraz bliżej skutecznego leku na niektóre rodzaje zaćmy

Naukowcy opracowali rewolucyjną metodę leczenia zaćmy, która wykazuje wysoką skuteczność w badaniach laboratoryjnych. Już wkrótce chorobę, którą obecnie można leczyć tylko operacyjnie, będziemy w stanie pokonać farmakologicznie. Czytaj dalej →

Zakończył się pilotaż programu profilaktyki krótkowzroczności u dzieci w klasach I-III „Dobrze widzieć”

Uczniowie z klas I-III Zespołu Placówek Oświatowych w Trawnikach (województwo lubelskie) to ostatnia grupa dzieci, których wzrok został przebadany w ramach przedsięwzięcia „Dobrze widzieć”. Pilotażowy program profilaktyki krótkowzroczności dzieci z edukacji wczesnoszkolnej został zainicjowany przez Ministra Edukacji i Nauki Przemysława Czarnka i Ministra Zdrowia Adama Niedzielskiego. W poniedziałek, 23 maja na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie odbędzie się konferencja podsumowująca wspólne przedsięwzięcie resortów zdrowia, edukacji i nauki oraz Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. Czytaj dalej →

Jak chronić oczy przed słońcem

Słońce jest nam niezbędne – choćby w aspekcie syntezy witaminy D3. Jednak ma też działanie destruktywne – nie tylko na skórę, ale i oczy. Latem warto nosić porządne okulary przeciwsłoneczne także w pochmurny dzień! Dowiedz się, dlaczego i jak skutecznie chronić oczy.
Wszyscy okuliści podkreślają, że noszenie okularów z filtrem ultrafioletowym jako ochrony oka przed nadmierną ekspozycją na słońce jest bardzo ważne.
– Najlepiej by były to okulary od sprawdzonych producentów. Te kupowane na bazarze często nie spełniają norm związanych z odpowiednim załamaniem światła – wtedy możemy widzieć niewyraźny obraz. Wszystkie standardy spełniają okulary produkowane przez producentów szkieł okularowych. Soczewki są tak stworzone, że odpowiednio załamują światło, a więc skupiają lub rozpraszają światło z odpowiednią mocą. Okulary ze szkłami zerowymi w ogóle nie wpływają na układ optyczny, nie mają mocy ani skupiającej ani rozpraszającej. Natomiast w okularach kupionych za 5 złotych na bazarze plastikowe soczewki mogą zmieniać załamanie światła i powodować wykrzywienie obrazu – mówi dr hab. n. med. Wojciech Hautz, kierownik Kliniki Okulistyki w Instytucie – „Pomnik Centrum Zdrowia Dziecka” w Warszawie. Czytaj dalej →

Higiena oczu w zależności od wieku. Czy oczy się starzeją?

Upływający czas i starzenie się to proces naturalny – zmienia się skóra, siwieją włosy, zwalnia metabolizm. Z wiekiem coraz bardziej musimy dbać o swoje zdrowie, wykonywać badania, w tym mierzyć ciśnienie tętnicze. Także psychicznie stajemy się bardziej dojrzali i doświadczeni. Zmieniamy swoje nawyki, przyzwyczajenia i dostosowujemy je do nowych potrzeb. A czy oczy starzeją się tak samo jak ciało? Jak o nie zadbać w tym procesie? Czytaj dalej →

Człowiek umarł, ale jego oczy ożyły po śmierci. To się stało

Naukowcy ze Szwajcarii i Stanów Zjednoczonych poinformowali właśnie, że pięć godzin po zgonie człowieka udało im się przywrócić do życia światłoczułe komórki nerwowe ludzkiego oka. Czy to w ogóle możliwe? Czytaj dalej →

Badanie wzroku przez internet – czy to możliwe?

Większość z nas, przynajmniej raz w życiu, wykonywało profesjonalne badanie wzroku. Nadal jednak istnieje grupa, licząca 16 proc. Polaków, którzy nigdy nie odwiedzili specjalisty. I choć eksperci rekomendują, by nie pomijać takich kontroli i wykonywać je najlepiej co roku, to widzą oni też duży potencjał w badaniach wzroku wykonywanych w dowolnym miejscu i czasie, przy pomocy Internetu. Badania online zalecane są w przypadkach, gdy pojawiają się pierwsze niepokojące objawy pogorszenia widzenia, a w krótkim terminie brakuje nam czasu na umówienie wizyty stacjonarnej.
W dobie wszechobecnych urządzeń elektronicznych jesteśmy znacznie bardziej narażeni na występowanie dolegliwości związanych ze wzrokiem takich jak: zmęczenie, zaczerwienienie czy pieczenie oczu, uczucie suchości czy niewyraźne widzenie. Według danych Vision Express z tegorocznego „Wielkiego Badania Wzroku” obecnie blisko 55 proc. populacji w Polsce ma stwierdzoną wadę lub chorobę oczu.
Kluczowym momentem jest zauważanie różnic w jakości widzenia, zarówno przez osoby stosujące korekcję wzroku jak i tych niestosujących.
Zanim jednak zdecydujemy się na wizytę kontrolną u okulisty lub optometrysty możemy zweryfikować stan zdrowia swoich oczu, korzystając z badania online takiego jak to przeprowadzane przez spółkę Easee B.V. z siedzibą w Holandii, które jest dostępne w ramach bezpłatnego programu lojalnościowego marki Vision Express – tzw. Programu Vision Care. Pod pewnymi warunkami pozwala ono ocenić, czy mamy wadę wzroku, czy ta stwierdzona wcześniej uległa zmianie, a także czy konieczna jest wizyta stacjonarna u specjalisty. Czytaj dalej →

Dawkuj dziecku urządzenia cyfrowe – mogą powodować krótkowzroczność!

Krótkowzroczność z dzieciństwa zazwyczaj pozostaje na całe życie. Rozwój wady można i należy spowolnić, ale ważne jest jej wychwycenie na wczesnym etapie. Sprawdź, kiedy można podejrzewać krótkowzroczność u dziecka i jakie są dostępne opcje leczenia.
Szacuje się, że na świecie do 2050 roku problem krótkowzroczności może dotyczyć nawet połowy populacji. Wraz z wiekiem i wzrostem dziecka wada najczęściej pogłębia się i stabilizuje około 20. roku życia, kiedy gałki oczne przestają rosnąć. Część dzieci ma genetyczne predyspozycje do rozwoju krótkowzroczności lub wady wrodzone narządu wzroku.
Jeśli pacjent ma predyspozycje genetyczne, to tak naprawdę krótkowzroczność rozwija się zwykle wcześniej i jest wysoka. Korygujemy wadę okularami, ale jej wielkości nie jesteśmy w stanie kontrolować ze względu na specyficzną budowę włókien kolagenowych ścianek gałki ocznej. Mówiąc obrazowo, gałka jest zbyt duża, rozciąga się, rozdyma, co powoduje jej wydłużenie osiowe, a więc powstaje krótkowzroczność – tłumaczy dr hab. n. med. Wojciech Hautz, kierownik Kliniki Okulistyki w Instytucie – „Pomnik Centrum Zdrowia Dziecka” w Warszawie.
Ale jest też druga duża grupa małych i młodych pacjentów – z tzw. krótkowzrocznością szkolną związaną z przewlekłą pracą z bliska.
To jest krótkowzroczność tzw. akomodacyjna, związana z napięciem akomodacyjnym. Odpowiada za nią mięsień wewnątrzgałkowy, rzęskowy, umożliwiający akomodację, czyli widzenie dali i bliży. Przewlekłe napięcie tego mięśnia, wydłuża gałkę oczną i rozwija krótkowzroczność. Pacjent, który bardzo dużo pracuje z bliska, napina przewlekle ten mięsień i u niego prawdopodobieństwo rozwoju krótkowzroczności jest wysokie – dodaje Wojciech Hautz.
Tym wadom można w dużym stopniu zapobiegać, ale współcześnie to trudne. To właśnie z powodu zmiany sposobu życia dzieci i młodzieży, nieustannego kontaktu z urządzeniami mobilnymi, mamy na całym świecie epidemię krótkowzroczności. Nadmierne korzystanie z telefonów komórkowych, ciągłe przebywanie w domu zamiast biegania nie służy zdrowiu dzieci. Jeszcze 100 czy 200 lat temu szkoła była przywilejem wąskiej grupy społecznej. Na domiar złego ostatnio dzieci mierzyły się z nauczaniem zdalnym, spędzały czas przy monitorze komputera, narażając oczy na długotrwałe napięcie akomodacyjne, co sprzyja rozwojowi krótkowzroczności.
Dziś dzieci za wcześnie dostają do ręki urządzenia cyfrowe. Tymczasem zgodnie z wytycznymi towarzystw pediatrycznych do drugiego roku życia w ogóle nie powinny mieć kontaktu z cyfrowym światem! Trzymają ekrany za blisko oczu w ultrabliży, gdy prawidłowa odległość to 40-70 cm. Ważna jest odpowiednia jasność monitora, kontrast, jego wielkość, im większy tym lepiej – wyjaśnia dr Anna Ambroziak, okulistka, dyrektor ds. naukowych w Centrum Okulistycznym Świat Oka. Czytaj dalej →