Medicover dołączył do grona najemców warszawskiej Fabryki Norblina po raz pierwszy w maju 2022 roku ze swoim designerskim centrum stomatologicznym pod szyldem Medicover Stomatologia. Tymczasem od 1 lipca w stylowym obiekcie rozpoczął swoją działalność również salon optyczny Medicover Optyk, który – podobnie, jak w przypadku stomatologii – stawia na wyjątkowe customer experience, czyli budowanie pozytywnego doświadczenia klienta. Jest to już 15. salon działający pod marką Medicover Optyk, a 35. w sieci salonów optycznych prowadzonych przez Medicover. W marcu tego roku firma przejęła 20 salonów sieci Lynx Optique.
To, co wyróżnia salon Medicover Optyk w Fabryce Norblina, to aranżacja wnętrz, która jest ściśle związana z koncepcją obsługi klienta przyjętą przez Medicover – ma wzmacniać poczucie komfortu, sprzyjać regeneracji, tworzyć warunki do niespiesznego, wygodnego procesu zakupowego lub profilaktycznych badań. Design salonu zaprojektowali architekci Piotrowscy Design, odpowiedzialni m.in. za zaprojektowanie reprezentatywnych centrów stomatologicznych Medicover Stomatologia (m.in. na Placu Konstytucji czy w Centrum Praskim Koneser w Warszawie).
Projekt wnętrz Medicover Optyk w naturalny sposób nawiązuje do estetyki i klimatu Fabryki Norblina. Naturalne materiały, takie jak drewno, skóra, tkaniny o różnych fakturach, sprawiają, że wnętrze jest ponadczasowe, eleganckie i przytulne. Czytelne są także nawiązania do stylu art déco, takie jak betonowe, czarno-białe płytki, które układają się w „dywan”, mocno akcentując strefę pacjenta w centralnej części salonu. Zachwyt u klientów mogą wzbudzić także ręcznie robione, stylizowane drewniane meble. Głównym punktem wyposażenia salonu pozostaje przestronny przeszklony gabinet, zasłaniany tylko podczas badania elektryczną kotarą.
– Wysoka estetyka wnętrz, połączona z innowacyjnością rozwiązań diagnostycznych i ekspercką obsługą, sprawiają, że wizyta w naszym salonie staje się ekskluzywnym i unikalnym na rynku usług optycznych doświadczeniem – na płaszczyźnie estetycznej, psychologicznej i w wymiarze medycznym – komentuje Magdalena Lipczyńska, Dyrektor Działu Medicover Optyk.
Prestiżowa lokalizacja nowo powstałego salonu Medicover Optyk determinuje też kształt oferty produktowej salonu. W trzygabinetowym salonie o łącznej powierzchni 174 m kw. Medicover Optyk będzie oferował profesjonalne badania optometryczne. Klienci mogą liczyć na profesjonalne doradztwo w zakresie doboru szkieł korekcyjnych, opraw okularowych i soczewek kontaktowych.
Do wyboru mają także bogatą ofertę okularów korekcyjnych, przeciwsłonecznych i soczewek wiodących światowych producentów. Niektóre z tych produktów są dostępne tylko w tej lokalizacji. W salonie w Fabryce Norblina spotkamy takie marki jak Philipp Plein, Balenciaga, Chloé, GUCCI, Saint Laurent, Tom Ford, Escada, David Beckham, Isabel Marant, Marc Jacobs, Burberry, Oliver Peoples, Prada czy Caroline Abram. Podobnie, jak w innych filiach Medicover Optyk, badania optometryczne w Fabryce Norblina wykonywane są przez dyplomowanych optometrystów, a spersonalizowane pomiary optyczne zapewniają nowatorskie urządzenia Visioffice®.
– Salon Medicover Optyk w Fabryce Norblina jest naszym flagowym salonem, który odzwierciedla nasze ambicje w zakresie podnoszenia, czy wręcz tworzenia nowego standardu usług optycznych w Polsce. Myśl, która towarzyszyła nam przy projektowaniu tego szczególnego miejsca, znajdzie swoją kontynuację w tym, co w dalszej kolejności będziemy chcieli prezentować i jak funkcjonować na lokalnych rynkach – zapowiada Magdalena Lipczyńska.
Salon Medicover Optyk funkcjonuje od 1 lipca na 1. piętrze Fabryki Norblina (ul. Żelazna 51, Warszawa).
Kategoria: Zdrowie
8 na 10 Polaków ma problemy z oczami. Tylko 28 proc. korzysta z pomocy okulisty
Jak wynika z badania „Godzina dla oka” Polacy coraz częściej miewają dolegliwości związane z narządem wzroku. W statystykach przodują zwłaszcza dwie grupy – osoby w wieku 41-60 lat oraz te wykonujące pracę biurową. Jakie objawy najczęściej obserwują ankietowani? Wyniki raportu komentuje dr n. med. Anna Groblewska, specjalistka chorób oczu, ekspert kampanii #GodzinaDlaOka.
Co jeść na poprawę wzroku? Dieta dobra dla oczu
Prawidłowe funkcjonowanie naszych oczu w dużej mierze zależy od stanu naczyń krwionośnych. A na te duży wpływ wywiera dieta. Dlatego jeśli np. stosujemy dietę zapobiegającą rozwojowi miażdżycy, jest ona równocześnie doskonała dla wzroku. Szkodzi mu też nadmiar cukru.
Odpowiednia dieta ma niebagatelny wpływ na nasz wzrok. Dziś wiemy już, że bardzo niekorzystnie działa na oczy nadmiar cukru, zwłaszcza w postaci przetworzonej. Nie powinno się także zbyt często jeść dań o dużym indeksie glikemicznym.
O ile wad wzroku (krótkowzroczność, dalekowzroczność, astygmatyzm) nie da się zahamować ani cofnąć, zmieniając dietę, o tyle zmiana diety uznawana jest za jeden z kluczowych elementów np. w profilaktyce zwyrodnienia plamki żółtej (AMD).
Dieta dobra dla oczu powinna być bogata w owoce, warzywa, produkty pełnoziarniste, ryby oraz oliwę z oliwek.
Witaminy, które pomagają utrzymać dobry wzrok
Kampania Hoya Lens Poland „Wzrok OK!” realizowana przez On Board Think Kong z prestiżową nagrodą
Kampania Hoya Lens Poland realizowana przez On Board Think Kong zdobyła 2 nagrody w konkursie IAC 2022.
HOYA Lens Poland i agencja OBTK otrzymały międzynarodową nagrodę IAC 2022 w 2 kategoriach: Best Health Care Integrated Ad Campaign oraz Best Medical Integrated Ad Campaign. Statuetki zostały przyznane za kampanię „Wzrok OK!”, która zachęciła do zaplanowania wizyty u specjalistów ponad 2 mln Polaków.
OBTK na zlecenie HOYA Lens Poland – jednego z wiodących światowych producentów soczewek okularowych, przygotowała i zrealizowała kampanię „Wzrok OK!” (https://mamwzrokok.pl), której celem było zachęcenie Polaków do badania wzroku, wdrożenia zdrowych nawyków w zakresie jego higieny i regularnych konsultacji u specjalistów.
Kampania była realizowana z inicjatywy HOYA Lens Poland i Seiko Optical Polska w pierwszej połowie ub. r. Główną rolę w kampanii odgrywał spot wideo. Przygotowany w kilku wersjach był emitowany na YouTube, Player.pl i powiązanych serwisach internetowych TVN, na Facebooku i Instagramie. Działania były uzupełnione o aktywności PR, publikację artykułów na temat cyfrowego zmęczenia wzroku, prostych ćwiczeń oczu. Na stronie kampanii uruchomiono też wyszukiwarkę salonów optycznych i specjalistów ochrony wzroku, u których można było umówić się na badanie. Badanie efektywności kampanii zrealizowane po jej zakończeniu przez SW Research wskazało, że kontakt z kampanią miało 24 proc. dorosłych użytkowników Internetu w Polsce. Jednocześnie w grupie, która miała styczność z kampanią, odsetek osób planujących badanie wzroku wyniósł aż 75%. Uwzględniając skalę kampanii to wzrost o prawie 2 mln liczby osób deklarujących plan zbadania wzroku.
„Nagrody IAC 2022 w kategorii Zdrowie i Medycyna są dla nas potwierdzeniem wagi poruszanych w kampanii tematów. Cieszę się, że udało się nam zwrócić uwagę na fakt, że w rzeczywistości post-covidowej wzrok jest szczególnie obciążony przez zdalną pracę i naukę i że należy go regularnie badać” – komentuje Maja Kornacka z Hoya Lens Poland.
Badanie: Jak chronimy oczy przed UV i co wiemy o okularach przeciwsłonecznych?
Okulary przeciwsłoneczne nieodłącznie kojarzą się z rozpoczynającym się właśnie sezonem wakacyjnym, jednak nie wszyscy wiemy wystarczająco dużo na ich temat. Ponadto wiedza teoretyczna nie zawsze idzie w parze z praktyką. Latem wielu z nas pamięta o ochronie skóry przed słońcem, jednak z ochroną oczu bywa różnie.
44% respondentów ocenia swoją wiedzę o ochronie oczu przed UV przeciętnie, 35% raczej dobrze, a 10% bardzo dobrze. Wyniki badania przygotowanego przez markę wOkularach.pl we współpracy z Elephate pokazują jednak, że w wielu kwestiach przekonania Polaków są błędne, a z niektórymi mitami trzeba rozprawić się raz na zawsze.
Program Profilaktyka 40 Plus zostaje przedłużony. Będą nagrody dla osób, które się przebadają
Program Ministerstwa Zdrowia propagujący odbudowę zdrowia Polaków „Profilaktyka 40 Plus” zostaje przedłużony. Nowa odsłona programu, która wejdzie w życie w lipcu przewiduje wsparcie dla gabinetów POZ, które będą wspierać diagnostykę swoich pacjentów. Po wakacjach ministerstwo planuje rozlosować nagrody wśród osób, które się przebadają.
Program „Profilaktyka 40 Plus” ruszył 1 lipca 2021 r. Jest odpowiedzią na zaniedbania w zakresie zdrowia znaczącej części polskiego społeczeństwa. Te zaniedbania uwidoczniły się ze szczególną mocą w czasie ponad dwóch lat epidemii w Polsce. Jak pokazały analizy Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny oraz Departamentu Analiz i Strategii Ministerstwa Zdrowia, przebieg epidemii, ciężkość diagnozowanych przypadków zakażeń, czy liczba zgonów, zależały m.in. od tego w jakim stanie zdrowia znajdowały się poszczególne społeczeństwa. Program skierowany jest do osób, które przekroczyły 40 lat. Żeby wziąć udział w programie i wykonać szereg badań, diagnozujących stan swojego zdrowia trzeba wypełnić internetową ankietę, która zawiera pytania o to jak żyjemy i jaki mamy obraz siebie. Po wypełnieniu ankiety, system informatyczny z automatu wystawia e-skierowanie na badania. Dotychczas ankiety wypełniło 1,1 mln osób, spośród których prawie 600 tys. wykonało już badania. Ministerstwo Zdrowia zdecydowało się przedłużyć o pół roku program, który przewidziany był do końca czerwca.
– Cieszę się z tych 600 tys. osób, które dzięki naszemu programowi mogły poznać stan swojego zdrowia, ale to nadal jest zbyt mało. Minimum tego czego oczekujemy po „Profilaktyce 40 Plus” to 2 mln badań. Jako społeczeństwo musimy nabrać przekonania, że rutynowa diagnostyka jest podstawą naszego życia – życia w zdrowiu. Musimy zacząć o siebie dbać, żeby kolejne epidemie nas już tak nie dotykały jak COVID-19 – podsumowuje minister zdrowia dr Adam Niedzielski.
W związku z faktem, że na 100 tys. osób, które wzięły udział w ankiecie podsumowującej i oceniającej program „Profilaktyka 40 Plus” aż ponad 26 proc. wskazała na potrzebę szerszej informacji oraz zachęty do udziału w programie ze strony lekarzy, ministerstwo zdrowia zdecydowało o większym zaangażowaniu Podstawowej Opieki Zdrowotnej. Od 1 lipca przychodnie, które pomogą pacjentowi w wypełnieniu ankiety i pokierują pacjenta na badania, otrzymają specjalną premię finansową.
– Wypracowujemy obecnie finalną formułę tej premii, tak by z jednej strony dać gratyfikację za to, że personel POZ pomoże – szczególnie osobom starszym – wypełnić ankietę, ale chcemy przede wszystkim docenić podmioty medyczne za to, że ich pacjent przejdzie badania „Profilaktyki 40 Plus” – mówi Filip Nowak, prezes NFZ.
Zachętą do wypełnienia ankiety i odbycia badań dla samych pacjentów będzie swego rodzaju loteria, która ma ruszyć zaraz po wakacjach. Wśród osób, które wezmą udział w programie „Profilaktyka 40 Plus”, Ministerstwo Zdrowia rozlosuje nagrody, którymi będą karty sportowe z dostępem do obiektów sportowych w całym kraju. Wkrótce zostanie ogłoszone postępowanie na operatora programu nagród.
Żory: Bezpłatne badania zwyrodnienia siatkówki związanego z wiekiem (AMD) oraz ocznych powikłań cukrzycy
Na zlecenie Urzędu Miasta Żory badania przeprowadzało będzie Śląskie Centrum Leczenia Oczu Sp. z o.o. z siedzibą przy ul. Okrężnej 11 w Żorach. Z darmowych badań mogą skorzystać osoby, które mieszkają na stałe lub czasowo w Żorach oraz:
Czy spędzanie czasu na dworze hamuje występowanie krótkowzroczności?
Od dawna wiadomo, że spędzanie czasu na zewnątrz ma ogromny wpływ na zapobieganie krótkowzroczności u dzieci, prawdopodobnie poprzez stymulacje wydzielania dopaminy. Wyższe natężenie światła ma wpływ na zapobieganie krótkowzroczności, co wynika z badań przeprowadzonych na zwierzętach i na ludziach. Ekspozycja na światło słoneczne przez 40 minut dziennie zmniejsza wzrost długości gałki ocznej. Udowodniono też, że ekspozycja na sztuczne światło o wyższym natężeniu może obniżyć wzrost krótkowzroczności. W Chinach przeprowadzono badanie, które polegało na zwiększeniu natężenia oświetlenia w klasach z 100 do 500 luxów. Przebadano 317 dzieci, na początku oraz po roku zwiększonego natężenia światła. W wyniku tego działania udało się zredukować ryzyko krótkowzroczności o 6%.
Podsumowując, istnieją znaczące dowody na to, że ekspozycja na światło słoneczne może zmniejszyć ryzyko krótkowzroczności.
Podczas innych badań przeprowadzonych w Centrum Okulistyki i Nauki o Wzroku w Perth w Australii, sprawdzono jakie czynniki spędzania czasu na zewnątrz chronią przed krótkowzrocznością.
Porównano 8 czynników spędzania czasu na świeżym powietrzu i ich wpływ na ochronę przed krótkowzrocznością. Były to: większe natężenie światła, redukcja rozmyć peryferyjnych, zwiększenie poziomu przyjmowanej witaminy D, różnice spektrum chromatycznego światła, wyższa aktywność fizyczna, regulacja rytmu dobowego, mniejsza ilość pracy z bliska oraz wyższa częstotliwość przestrzenna obiektów widzianych na zewnątrz.
Większa ilość przyjmowanej witaminy D, aktywność fizyczna oraz mniejsza ilość pracy z bliska są czynnikami, które hamują wzrost krótkowzroczności. Nie ma wystarczających dowodów aby wykazać, że podobny wpływ ma regulacja rytmu dobowego, szerokie spektrum chromatyczne światła i częstotliwość przestrzenna widzianych przedmiotów. Spędzanie czasu na zewnątrz może zapobiegać wzrostowi krótkowzroczności za pomocą kilku z w/w elementów jednocześnie.
Jednak zainteresowanie wzbudza też wpływ okresu dojrzewania na zwiększanie się wad refrakcji. Naukowcy z Szanghajskiego Centrum Zapobiegania i Leczenia Chorób Oczu sprawdzili, czy dojrzewanie może zmieniać wpływ czasu na zewnątrz na rozwój wad refrakcji. Porównano etap okresu dojrzewania i ilość czasu spędzanego na świeżym powietrzu ze zmianami wad refrakcji i długości osiowej gałki ocznej. Badania przeprowadzono u 776 osób w wieku 7-13 lat. Na początku za pomocą ankiety spytano uczestników czy wystąpiła u nich już pierwsza menstruacja lub nieświadoma ejakulacja. Zebrano też informacje, ile czasu dziennie dzieci spędzały na zewnątrz oraz czy ich rodzice mieli krótkowzroczność. Dzieci i młodzież były badane raz w roku w latach 2015-2017. Badano wielkość refrakcji po cykloplegii, długość osiową gałki ocznej oraz poziom hormonów płciowych: estradiolu i testosteronu. Wykazano, że czas na zewnątrz był istotnie ujemnie skorelowany ze zmianami długości osiowej oraz dodatnio skorelowany ze zmianami ekwiwalentu sferycznego (wszystkie p<0,05). Dodatkowa godzina czasu spędzanego na zewnątrz powodowała zmniejszenie wzrostu długości osiowej u dzieci przed okresem dojrzewania o 0,133 mm, w początkowej fazie okresu dojrzewania o 0,067 mm, zaś u tych w końcowej fazie jedynie o 0.039 mm. Zaś zmiana ekwiwalentu sferycznego wynosiła 0,237 D u dzieci przed okresem dojrzewania, 0,098 D na początku oraz −0,005 D w późnym okresie dojrzewania na każdą dodatkową godzinę czasu na zewnątrz. Oznacza to, że ilość czasu spędzonego na zewnątrz ma znaczący wpływ na hamowanie wzrostu krótkowzroczności u dzieci, u których okres dojrzewania jeszcze się nie rozpoczął lub jest we wczesnym etapie. U dzieci przed okresem dojrzewania, które mało czasu spędzały na zewnątrz zmiany długości osiowej były większe. Zaś u dzieci w okresie pokwitania czas na zewnątrz miał mniejszy wpływ na wzrost krótkowzroczności.
Wcześniejsze badania porównujące etap dojrzewania i wzrost wady refrakcji dawały sprzeczne wyniki. Prawdopodobnie jest to związane z tym, że nie brano pod uwagę czynników zewnętrznych, takich jak np. czas spędzany na zewnątrz.
Podsumowując, czas na świeżym powietrzu jest kluczowy w zapobieganiu krótkowzroczności szczególnie u dzieci przed lub we wczesnym etapie okresu dojrzewania. Należy zwrócić uwagę aby dzieci szczególnie w wieku 8-12 lat spędzały dużo czasu na zewnątrz.
Oczy pełne blasku i słońca – pielęgnacja okolic oczu latem
Najcieńsza skóra występuje wokół oczu. Pielęgnacja tej okolicy wymaga stosowania zupełnie innych kosmetyków niż na pozostałych częściach twarzy. A co się dzieje z naszymi oczami latem? Gdy razi nas słońce, mrużymy je, marszcząc skórę wokół i tę na czole. Łzy wysychające pod okiem działają drażniąco, ze względu na zawartą w nich sól. To wszystko prowadzi do wysuszenia cienkiej, delikatnej skórki oraz pogłębienia zmarszczek mimicznych, czyli tzw. kurzych łapek. Nie czekaj i już dziś zatroszcz się o tę część twarzy.
Prof. Krawczyński: terapie genetyczne i komórkowe zaczynają pomagać w ratowaniu wzroku pacjentów
Naukowcy starają się wykorzystać terapie genowe, komórki macierzyste i hodowle tkankowe do ratowania wzroku w ciężkich chorobach oczu. Pierwsze terapie są już dostępne, ale na razie pomagają w nielicznych schorzeniach – mówi PAP prof. Maciej Krawczyński z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.
Prof. dr hab. Maciej Krawczyński jest kierownikiem Pracowni Poradnictwa Genetycznego w Chorobach Narządu Wzroku na Uniwersytecie Medycznym im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, gdzie naukowcy prowadzą pionierskie terapie. Prof. Krawczyński specjalizuje się w genetyce chorób oczu i ich molekularnej diagnostyce.
Polska Agencja Prasowa: Niedawno naukowcy z University of Utah donieśli, że po 5 godzinach od śmierci dawców, w pobranych od nich siatkówkach ożywili neurony. To brzmi wręcz sensacyjnie. Inny zespół poinformował właśnie o stworzeniu dokładnej mapy jednej z warstw komórek siatkówki (RPE). W jakim stopniu takie dokonania mogą przełożyć się na leczenie?
Prof. Maciej Krawczyński: Te najświeższe doniesienia są niedużym elementem całości, który wpisuje się w pewien zamysł badawczy. Różne grupy na świecie zajmują się chorobami dystroficznymi i zwyrodnieniami siatkówki i stosują przy tym różnorodne podejścia. Badane są po pierwsze terapie genowe, po drugie komórkowe, a po trzecie ewentualne przeszczepy siatkówek od dawców.
PAP: Które z tych podejść znajduje się na najwyższym poziomie zaawansowania, jeśli chodzi o prowadzone prace?
M.K.: Najbardziej zaawansowane są terapie genowe. Na razie mają one za zadanie leczyć defekty w konkretnych genach, a nawet tylko pewne wybrane uszkodzenia konkretnych genów. Działanie jest więc zawężone do małej grupy potencjalnych pacjentów, a przy tym bardzo kosztowne. Zarejestrowana jest już pierwsza terapia genowa tego typu o nazwie Luxturna stosowana przy dziedzicznej dystrofii siatkówki. Obiecujące są także terapie komórkowe oparte na uzyskiwaniu tzw. indukowanych pluripotencjalnych komórek macierzystych. Co ważne, uzyskuje się je z własnych, dojrzałych komórek pacjenta, które udaje się odmłodzić i nadać im zdolność do odtwarzania różnych tkanek. Natomiast jeśli chodzi o przeszczepianie siatkówki od zmarłych dawców, mówimy dopiero o początkach tego typu badań. Udowodniono, że nawet pomimo upływu dosyć długiego czasu od zgonu pacjenta niektóre komórki można wykorzystać, ale myślę, że tutaj czeka nas jeszcze daleka droga.
PAP: Zatem najpierw można się spodziewać terapii genowych a potem komórkowych – jakie choroby można by nimi leczyć?
M.K.: Wspomniana, zarejestrowana już metoda dotyczy wyłącznie jednego genu – RPE65, którego defekty mogą powodować dwie choroby – jedną z postaci wrodzonej ślepoty Lebera i jedną postać zwyrodnienia barwnikowego siatkówki. W trakcie już zaawansowanych badań są terapie celowane dla kolejnych genów, też związanych głównie z wymienionymi chorobami, ponieważ stanowią one największe wyzwanie.
Daleko posunięte prace dotyczą też terapii genowych przeciw takim chorobom jak choroideremia, młodzieńcze rozwarstwienie siatkówki czy achromatopsja. W najbliższych miesiącach można spodziewać się rejestracji w Europie drugiej już okulistycznej terapii genowej przeznaczonej dla dziedzicznego zaniku nerwów wzrokowych, zwanego zanikiem Lebera.
PAP: A jeśli chodzi o terapie komórkowe?
M.K.: Prowadzi się eksperymentalne badania z wspomnianymi indukowanymi pluripotencjalnymi komórkami macierzystymi. Natomiast do ich klinicznego wykorzystania także wiedzie jeszcze daleka droga, która wymaga m.in. szeroko zakrojonych badań klinicznych, a potem rejestracyjnych. Tu muszę jednak zwrócić uwagę na pewne zagrożenie.
PAP: Zagrożenie?
M.K.: Z mojego punktu widzenia, obecnie sprawa związana bywa z żerowaniem na ludzkim nieszczęściu. Chodzi o oferowanie chorym z różnymi chorobami genetycznymi czy innymi zwyrodnieniowymi chorobami siatkówki lub nerwu wzrokowego, tzw. komórek macierzystych. Mają one pochodzić z krwi pępowinowej, galarety Whartona, a w niektórych krajach nawet z ludzkich zarodków. Te ostatnie budzą olbrzymie wątpliwości etyczne, natomiast dwie pierwsze mają niewiele wspólnego z macierzystością i nie są w stanie zróżnicować się do komórek siatkówki czy nerwu wzrokowego. Są to więc nadużycia, do tego związane z olbrzymimi kosztami dla pacjenta, a towarzyszą im próby unikania odpowiedzialności za efekty uboczne. Takie metody proponowane są nawet w niektórych klinikach w Polsce.
PAP: Jak to możliwe?
M.K.: Po prostu wykorzystywane są luki w prawie. Według mojej wiedzy te jednostki wykorzystują zgodę Głównego Inspektora Farmaceutycznego na produkcję preparatów komórkowych z pępowiny. Potem natomiast powołują się na przepisy unijne, które pozwalają, za zgodą lokalnej komisji bioetycznej, prowadzić eksperymentalne leczenie, kiedy zawiodły wszystkie inne metody. Problem jest jednak wieloraki. Zgoda na wyprodukowanie komórek nie oznacza prawa do ich użycia w terapii u ludzi; po drugie, działanie eksperymentalne powinno być finansowane przez badacza ze środków na rozwój nauki, a nie przez pacjenta. Po trzecie, badacz musi ponosić wszelką odpowiedzialność za skutki uboczne i mieć odpowiednie do tego ubezpieczenie. Po czwarte, zgoda komisji bioetycznej powinna być wydawana dla każdego pacjenta oddzielnie. Według mojej wiedzy warunki te spełniane nie są. Niedawno Naczelna Rada Lekarska powołała nawet komisję, która jednoznacznie potępiła takie działania, jako niezgodne z zasadami etyki lekarskiej i dobrej praktyki klinicznej.
PAP: Wracając do badań – lepsze poznanie genów i komórek oka pozwala też jednak na coraz lepszą diagnostykę. Czy dzięki temu można lepiej chronić wzrok zagrożonych osób np. przez odpowiednią profilaktykę?
M.K.: Oczywiście wszystko musi się zacząć od diagnostyki i tutaj posiadamy już doskonałe narzędzia. Metody sekwencjonowania nowej generacji pozwalają na zbadanie dowolnej liczby genów w jednym teście. W jednym badaniu można więc sprawdzić wszystkie znane przyczyny danego zaburzenia. Niestety obecnie NFZ nie finansuje takich testów, więc trzeba je wykonywać na koszt pacjenta, czy np. w ramach jakichś projektów naukowych.
PAP: Pocieszające jest, że istnieją takie możliwości techniczne.
M.K.: Istnieją, choć trzeba zaznaczyć, że nawet jak się zna przyczynę, to nie zawsze mamy cudowną tabletkę, którą możemy usunąć chorobę. Na ogół nie mamy. Możemy oczywiście proponować działania profilaktyczne, aby spowolnić postępy choroby – chronić oczy przed tym, co im szkodzi i dostarczać to, czego potrzebują. Jednak efekty są zwykle ograniczone. Drugi problem jest taki, że gdy pacjent zgłosi się z objawami, to w momencie stawiania diagnozy choroba zwykle jest już daleko posunięta.
PAP: A czy, gdy już wszystko zawiedzie, choroba zniszczy człowiekowi np. siatkówkę, będzie można przeszczepić taki narząd wyhodowany w laboratorium? Są już prowadzone prace nad takimi hodowanymi tkankami oka.
M.K.: Do tego się także wykorzystuje wspomniane przeze mnie komórki pluripotencjalne. Otrzymywane w laboratorium modele siatkówek przybierają nawet kształt, jaki ma tkanka w oku. Natomiast w tym przypadku także trzeba przypomnieć, że to dopiero badania laboratoryjne i jeśli się udadzą, to ewentualne terapie to kwestia przyszłości. Jedno z największych wyzwań polega np. na połączeniu takiej siatkówki z nerwami, aby mogły przekazywać impuls z oka do mózgu.
PAP: Z biologami trochę ścigają się przy tym elektronicy, którzy pracują nad syntetycznymi implantami siatkówki. Które podejście Pana zdaniem ma większe szanse na powodzenie?
M.K.: To dobre pytanie, na które jednak trudno jest obecnie odpowiedzieć. Takie protezy są już od wielu lat tworzone w różnych bogatych krajach. Swoje protezy tego typu mają Amerykanie, Niemcy, Koreańczycy czy Japończycy. Uzyskiwany obraz jest na razie monochromatyczny i składa się z niewielu pikseli – np. ma rozdzielczość 256×256 punktów. Dodatkowo, także i tutaj główne wyzwanie to przesyłanie sygnałów do mózgu. Pacjenci potrafią jednak widzieć kształty czy rozróżniać sylwetki. Dla kogoś, kto w ogóle nie widział, to duża różnica. Nie podejmę się jednak stawiania wyroku, które podejście – biologiczne, czy elektroniczne – ma większe szanse. Myślę, że to dwie równoległe ścieżki.
PAP: A jak wyglądają w Polsce badania nad takimi zagadnieniami?
M.K.: Oprócz wieloośrodkowych międzynarodowych badań klinicznych, do których czasami włączany jest jakiś ośrodek w Polsce, na przykład my prowadzimy badania bardziej podstawowe. Przede wszystkim zajmujemy się genetyczną diagnostyką pacjentów, których mieliśmy już ok. 2 tys. Jednak przy okazji szukamy także nowych przyczyn danej choroby. Mamy na tym polu już kilka sukcesów. Na przykład zidentyfikowaliśmy nową przyczynę dystrofii czopkowo-pręcikowej, wrodzonego braku tęczówki, czy bardzo ciężkiej wady – wrodzonego braku gałek ocznych. Ośrodków zajmujących się genetyką oczu nie ma tak naprawdę wiele na świecie.
PAP: A jakie są szanse na wprowadzanie nowoczesnych terapii w Polsce, w miarę ich powstawania?
M.K.: Dla przykładu podam, że miałem pacjenta z wrodzoną ślepotą Lebera, u którego mogliśmy w Poznaniu zastosować dostępną terapię genową. Udało się to zrobić tylko dla jednego pacjenta i tylko w jednym oku i to dzięki sponsorowi, który wyłożył pieniądze na leczenie. Kosztuje ono bowiem 3 mln złotych. To dużo, ale pacjentów z tą chorobą w całej Polsce jest tylko ok. 20, a dużo większe kwoty są czasami beztrosko przeznaczane na przeróżne cele, nierzadko po prostu marnowane. Mimo usilnych starań nie otrzymaliśmy pieniędzy od państwa – ani z funduszu prezydenckiego, ani w ramach projektów ministerialnych, mimo pozytywnych opinii Agencji Oceny Technologii Medycznych czy konsultantów krajowych. Tymczasem mimo leczenia tylko jednego oka pacjent rozstał się z białą laską, korzysta ze środków komunikacji i rozpoznaje twarze. Drugie oko czeka, podobnie jak ośmioro kolejnych już zdiagnozowanych pacjentów.
PAP: Zatem, jeśli nie zmieni się podejście, takie terapie nie będą w kraju łatwo dostępne, nawet gdy powstaną?
M.K.: Pamiętajmy, że mówimy głównie cały czas o metodach, które są dopiero badane. Niektóre z nich mogą wejść do użycia dopiero za kilka lat, a na inne trzeba będzie poczekać więcej niż dekadę. Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że np. w Niemczech jest tak, że jak tylko jakieś leczenie zostanie zatwierdzone przez Europejską Agencję Leków, to zostaje włączone do finansowania. W wielu innych krajach działają inne skuteczne mechanizmy.