Zła jakość snu może być powiązana z ryzykiem rozwoju jaskry

Jaskra, choroby układu krążenia, otyłość, cukrzyca – to mogą być skutki regularnego niedoboru dobrej jakości snu – wskazują najnowsze badania. Cierpi też psychika – może zrosnąć ryzyko stanów lękowych czy objawów depresji. Szkodzić mogą już złe warunki w sypialni, nawet gdy ktoś śpi tyle, ile potrzeba.
O śnie i jego wpływie na zdrowie napisano już wiele. To jednak tak ważna sfera ludzkiej egzystencji, że naukowcy nie ustają w dalszym jej badaniu, przy czym sen, niestety, często jest traktowany jak „chłopiec do bicia” i jako pierwszy cierpi, jeśli komuś brakuje czasu. To może być błąd, i to poważny, bo kolejne badania wskazują na różnorodne problemy, jakie mogą się pojawić, gdy ktoś się regularnie źle wysypia. Czytaj dalej →

Nie masz cukrzycy? A może o niej nie wiesz?

Cukrzyca typu 2 to jedna z najbardziej rozpowszechnionych chorób – eksperci szacują, że choruje na nią ponad 3 mln dorosłych Polek i Polaków. Jednocześnie oceniają, że grubo ponad pół miliona z nich nie wie, że ich organizm zmaga się już z tą chorobą. Dlatego zalecają, by raz do roku każdy mierzył glikemię na czczo, czyli oznaczał stężenie glukozy w surowicy krwi.
Badanie jest proste, bezpieczne i tanie; możemy prosić o zlecenie go swojego lekarza pierwszego kontaktu. Prawidłowa wartość poziomu glukozy we krwi to przedział 3,9–5,5 mmol/l (70–99 mg/dl). Poziom nieznacznie wyższy – 5,6-6,9 mmol/l może wskazywać na stan przedcukrzycowy, czyli stan pomiędzy zdrowiem a rozwojem cukrzycy w pełni. Ryzyko rozwoju cukrzycy u osób ze stanem cukrzycowym jest 3 do 10 razy wyższe niż u osób, które mają na czczo prawidłową glikemię.
W razie nieprawidłowej glikemii badanie należy powtórzyć. Jeśli po raz drugi okaże się nieprawidłowe, konieczna jest dalsza diagnostyka – m.in. test wchłaniania glukozy – oraz wdrożenie leczenia. Należy się wówczas udać do lekarza, by określił rodzaj terapii.
Cukrzyca należy do tych podstępnych chorób, które przez kilka lat mogą rozwijać się niezauważone, bo nie dają żadnych, albo dają skąpe objawy, które łatwo zlekceważyć (np. poczucie zmęczenia). Taki stan może trwać od 3 do 6 lat. To dlatego jest tak ważne, by korzystać z dostępnych tanich narzędzi wykrywania cukrzycy na etapie, na którym nie daje jeszcze objawów oraz – co najważniejsze – groźnych powikłań. Czytaj dalej →

Co mogą czuć osoby, które nagle tracą bliskich?

Komentarz ekspercki Justyny Palevič,
psychoterapeutki Fundacji Nagle Sami.

W 2021 roku w polskich wodach utonęło 408 osób, a na drogach zginęło ponad 2 200. Od początku tego roku odnotowano już 73 utonięcia oraz blisko 900 ofiar śmiertelnych w wypadkach drogowych. Osoby, które w tragicznych okolicznościach tracą bliskich, zapamiętują jeszcze inne liczby: 2022 rok, 11 czerwca, sobota, godzina 7:13. „Mój świat wtedy się zatrzymał”, „Serce mi pękło”, „W jednej chwili umarłam razem z nim”. Co czują ci, którzy nagle tracą bliskich Czytaj dalej →

Jak skutecznie oszczędzać energię elektryczną?

Energia elektryczna wykorzystywana jest niemal we wszystkich aspektach naszego życia. Nie tylko ułatwia nam codzienne czynności, ale jest również niezbędna do właściwego funkcjonowania przemysłu i gospodarstw domowych. Produkcja i użytkowanie energii elektrycznej nie pozostają bez wpływu na środowisko naturalne, dlatego powinniśmy dołożyć wszelkich starań, aby unikać jej niepotrzebnego zużywania. Ponadto w związku z wojną, którą szaleniec Putin rozpętał na Ukrainie i uniezależnianiem się Europy od rosyjskich surowców, ceny energii elektrycznej poszybowały w górę i dotknęło to każde gospodarstwo domowe. Radzimy zatem jak oszczędzać zużycie prądu i co za tym idzie – obniżyć nasze rachunki.
Według oficjalnych danych Głównego Urzędu Statystycznego w 2020 r. całkowite zużycie energii elektrycznej w Polsce wyniosło 157,1 TWh. Największe wykorzystanie energii odnotowuje się w województwach: mazowieckim oraz śląskim, zaś najniższe w podlaskim, lubuskim i warmińsko-mazurskim.
Najwyższe zużycie generowane jest w sektorze przemysłowym oraz budownictwie – 42,5 proc. oraz wśród drobnych odbiorców (również w gospodarstwach domowych) – 46,1 proc. Czytaj dalej →

Czy empatii można się nauczyć?

Analiza przeprowadzona przez naukowczynie z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego pokazuje, że empatii można się nauczyć. Nie chodzi tu jednak o empatię emocjonalną, ale poznawczą. W tym przypadku jak najbardziej da się wyćwiczyć uważność na drugiego człowieka, na jego punkt widzenia, sposób odczuwania, przeżywania i myślenia. Taka zdolność niewątpliwie ułatwia kontakty międzyludzkie.
– W naszych badaniach Szkoły Życzliwej Wyobraźni staramy się pokazać, że faktycznie da się wyćwiczyć empatię poznawczą, która odpowiada za rozumienie perspektywy drugiej osoby. Nie tak łatwo natomiast można wytrenować empatię emocjonalną, która odpowiada za nasze emocje i za reakcje bardziej afektywne – mówi agencji Newseria Lifestyle Anna Jałoszyńska, magistrantka Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego.
Nad empatią i poprawą rozumienia perspektywy drugiej osoby można pracować na wiele sposobów. Przede wszystkim trzeba uważnie obserwować drugiego człowieka, próbować poznać jego sposób myślenia i w konsekwencji potrafić wczuć się w sytuację, której właśnie doświadcza. Wtedy możemy dość precyzyjnie określić, co w danym momencie może on myśleć i przeżywać.
– Empatia poznawcza jest dla nas może o tyle ciekawsza, że skupia się bardziej na drugiej osobie, co może być bardzo znaczące np. w rozwijaniu różnych relacji. Rozumienie perspektywy drugiej osoby może być bardzo pomocne właśnie w tych kontaktach – mówi Anna Jałoszyńska.
Zupełnie inaczej jest w przypadku empatii afektywnej, czyli emocjonalnego odbioru danej sytuacji. Tego nie są w stanie w nas wykształtować żadne ćwiczenia czy warsztaty.
– Empatia afektywna, zwana również emocjonalną, odpowiada za to, jak my czujemy się w danej sytuacji w odpowiedzi na jakąś trudną sytuację innej osoby, czy czujemy smutek, kiedy dana osoba przeżywa jakieś niepowodzenie, czy czujemy radość, kiedy ktoś odnosi sukces – mówi magistrantka Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego.
Badania dotyczące nauki empatii zostały zainicjowane przez Stowarzyszenie Pracownia Filmowa „Cotopaxi”. Ich autorski program warsztatów – Szkoła Życzliwej Wyobraźni – realnie wpływa na zwiększenie poziomu empatii poznawczej u odbiorców. Przeprowadzona analiza jest pierwszą tego typu na świecie, ma przełomowy charakter i dokładnie pokazuje właśnie to rozróżnienie.
– Ta analiza może uświadomić ludziom, że faktycznie empatia to nie tylko współczucie, ale składa się na nią wiele różnych komponentów. Myślę, że każdej osobie przyda się taki trening empatyczny. A to, czy ktoś jest empatyczny, zależy przede wszystkim od tego, w jaki sposób odnosi się do drugiego człowieka, jak go rozumie, czy jego pierwsze reakcje są od razu negatywne, czy raczej zatrzymujemy się, żeby coś przemyśleć. Osoba, która się zatrzyma i zastanowi nad perspektywą tej drugiej osoby, może być uznana za empatyczną – dodaje Anna Jałoszyńska. Czytaj dalej →

Telepraca: jak to robić zdrowo?

Badania pokazują, że telepraca to nie zawsze tylko wygoda czy wolność – często może powodować różnego rodzaju dolegliwości fizyczne oraz psychiczne. Specjaliści proponują proste sposoby, które zmniejszą ryzyko kłopotów i pomagają w pełni wykorzystać zalety zdalnej pracy.
Jak podaje Główny Urząd Statystyczny, na koniec grudnia ubiegłego roku, z powodu pandemii, 6,9 proc. pracowników w Polsce wykonywało swoje obowiązki zdalnie – 6 proc. w sektorze prywatnym i niecałe 8 – w publicznym. To co prawda mniej niż rok wcześniej (w prywatnym sektorze – 8 proc., w publicznym – 16), ale można spodziewać się, że zdalna praca nie tylko się na rynku – nomen omen – zadomowi, ale może zyskiwać na popularności dzięki coraz łatwiej dostępnym np. cyfrowym narzędziom czy trudnym do zaprzeczenia zaletom.
Pracując z domu nie trzeba denerwować się z powodu korków na drodze i zaoszczędzić niemało czasu na dojazdach, często swobodnie ustalać godziny pracy, a nawet zabrać obowiązki na wakacje. Jednak, jak każdy medal, także i ten ma dwie strony. Czytaj dalej →

Co zrobić, gdy ktoś wykradł Twoje dane w celach przestępczych?

Obecność w świecie online wymaga udostępniania danych osobowych w różnych miejscach. Niestety, wrażliwe informacje coraz częściej wpadają w ręce cyberprzestępców.
W ostatnich latach dane osobowe internautów stały się bardzo cennym towarem rynkowym. Oszuści wykorzystują różne fortele, aby przejąć tożsamość cyfrową użytkowników. Kradzież tożsamości internetowej polega na pozyskaniu danych osobowych internauty i wykorzystywaniu ich wbrew jego woli. To niesie za sobą różne skutki, w tym kradzież środków finansowych z kont internetowych. Tego typu oszustwa przynoszą starty liczone w miliardach dolarów. Według Bitdefendera w ubiegłym roku na całym świecie zgłoszono ponad dwa miliony przypadków kradzieży tożsamości cyfrowej. Ofiary często nie wiedzą jak uniknąć nie tylko poważnych strat finansowych, ale także prawnych. Specjaliści z Bitdefendera przygotowali kilka porad dotyczących postępowania w przypadku utraty tożsamości cyfrowej. Czytaj dalej →

Oczy pełne blasku i słońca – pielęgnacja okolic oczu latem

Najcieńsza skóra występuje wokół oczu. Pielęgnacja tej okolicy wymaga stosowania zupełnie innych kosmetyków niż na pozostałych częściach twarzy. A co się dzieje z naszymi oczami latem? Gdy razi nas słońce, mrużymy je, marszcząc skórę wokół i tę na czole. Łzy wysychające pod okiem działają drażniąco, ze względu na zawartą w nich sól. To wszystko prowadzi do wysuszenia cienkiej, delikatnej skórki oraz pogłębienia zmarszczek mimicznych, czyli tzw. kurzych łapek. Nie czekaj i już dziś zatroszcz się o tę część twarzy. Czytaj dalej →

Okulary coraz częściej postrzegane jako element garderoby i wizerunku [raport]

Ponad połowa Polaków jest przekonana o wpływie okularów na wizerunek, a przy zakupie nowej pary bierze pod uwagę aktualne trendy. Z najnowszego raportu przygotowanego przez wOkularach.pl we współpracy z Elephate dowiemy się też: ile mamy par okularów, czy lubimy je nosić oraz gdzie szukamy inspiracji.
Sposób postrzegania okularów zmienił się na przestrzeni lat. Obecnie nie są traktowane wyłącznie jako przedmiot korygujący wzrok, ale także jako element garderoby, który ma podkreślać nasz styl. W ramach badania sprawdzono, co Polacy sądzą na temat okularów w kontekście wizerunku i jakie są nasze preferencje dotyczące mody okularowej. Czytaj dalej →

Jak radzić sobie z niepokojem wywołanym wojną w Ukrainie

Wojna, która toczy się tak blisko, ma prawo nas przerażać. Pomaganie daje poczucie sprawczości, a to zmniejsza lęk. Lepiej jednak uważać, by nie nadużywać siebie – wtedy pomoc będzie skuteczna na krótko, a za chwilę sami będziemy potrzebowali pomocy – aż któregoś dnia zaczniemy się zastanawiać, czy w ogóle warto żyć w takim świecie – zwraca uwagę Iza Barton-Smoczyńska, psycholog-traumatolog z Centrum Terapii Dialog.
Zacznijmy od wyjaśnienia: co to jest lęk?
To reakcja na sytuację, która wywołuje bardzo silne emocje, to naturalna odpowiedź naszego organizmu na zagrożenie. Pojawia się, żebyśmy umieli lepiej przygotować się do działania, mogli „zorganizować” energię na to działanie. Lęk jest bardzo silnym pobudzeniem, który czujemy w całym ciele – to mocniejsze bicie serca, odczuwalne napięcie mięśniowe, przyspieszony oddech. To pobudzenie (mobilizacja) zmusza nas do tego, żebyśmy przeanalizowali rzeczywistość, dostrzegli zagrożenie i podjęli najlepsze dla nas działanie. Generalnie więc lęk – chociaż jest nieprzyjemnym doznaniem – ma nam służyć.
Niestety, kiedy jest zbyt duży, zbyt intensywny, może nie być adaptacyjny. Sytuacja jest nagła, tracimy kontrolę i nie potrafimy jej odzyskać, bo np. nie wiemy, w które źródła informacyjne mamy wierzyć albo informacje są sprzeczne lub zwyczajnie nie mieszczą nam się w głowie, nie akceptujemy ich, burzymy się przeciwko nim. A sytuacja wymaga od nas działania. Lęk ma nam w tym pomóc, ale gdy jest zbyt intensywny, zbyt nagły, zalewający działamy instynktownie, impulsywnie. Dochodzi do nadreaktywności układu limbicznego.
Wojna to sytuacja, w której powinniśmy się bać, to jest naturalna reakcja, ma wzbudzać niepokój i lęk, bo niesie ze sobą zagrożenie. Jednak powinniśmy też umieć coś z tym lękiem robić, korzystać z niego, wykorzystać go jako powód do działania. Kłopot polega na tym, że on czasem popycha nas do działań zastępczych.
Co wtedy?
W takiej sytuacji powinniśmy zrobić wszystko, by oswoić ten lęk, abyśmy mogli skupić się na dokonywaniu realnej oceny sytuacji i dostosowywaniu się do niej. To wymaga chwili zatrzymania się, refleksji, podjęcia decyzji: czy mam teraz dać komuś schronienie u siebie w domu? Mam tego od siebie wymagać mimo tego, że się boję? Czy może moje działanie powinno pójść w inną stronę, np. wesprzeć kogoś ciepłym posiłkiem albo wpłacić datek, który przysłuży się zmianie sytuacji uchodźców lub tych, którzy walczą o swój kraj?
Jeśli nie odpowiemy sobie na to pytanie świadomie, to nasze reakcje mogą być automatyczne, np. ze strachu przed tym, co może się zdarzyć, wykupimy całą mąkę, cukier, benzynę w poczuciu, że to zapewni nam bezpieczeństwo. Tymczasem wcale się nie zabezpieczymy, tylko zabierzemy innym to, co jest im potrzebne i wywołamy dodatkowy niepokój. Bardzo trudna jest realna ocena tego, czy to, co czuję, jest lękiem sygnałowym, czyli mówi mi, że coś może się wydarzyć, ale dotyczy przyszłości, czy jest to lęk przedmiotowy (automatyczny) oznaczający przekroczenie moich granic, gdy muszę działać automatycznie i bez zastanawiania się, zgodnie z zasadą: atakuj albo uciekaj. Muszę umieć rozróżnić co to za lęk, analizować rzeczywistość i definiować co jest do zrobienia.
Podsumowując: lęk w swoim pierwotnym znaczeniu ma być dla nas sygnałem, że być może to. co robiliśmy do tej pory, nie jest skuteczne i by przetrwać, musimy coś zmienić. To energia, która ma sprawić, że skorygujemy nasze działanie, choć nie da nam odpowiedzi, co konkretnie mamy zrobić.
Od lęku krótka droga do paniki. Kiedy o niej mówimy?
Panika to bardzo intensywny lęk napadowy, z silnymi objawami somatycznymi, którego charakterystyczną cechą jest przekonanie, że zaraz stanie się coś bardzo złego, oszaleję albo umrę. Panika jako doznanie odłącza nas rzeczywistości, skupiamy się wtedy wyłącznie na sobie. Trwa najczęściej około 20 minut i często wiąże się z przekonaniem, że znaleźliśmy się w sytuacji totalnego zagrożenia życia.
Najczęściej kiedy mówimy, że ludzie panikują, mamy na myśli działanie pod wpływem lęku, który zawęża ocenę rzeczywistości, czyli np. irracjonalne skupianie się na zabezpieczeniu – tankowaniu paliwa, robieniu zapasów albo oglądaniu cały czas informacji, by nie uronić żadnej wiadomości o tym co się dzieje na wojnie – bo to daje mi poczucie kontroli.
Ale i to czasem nie wystarcza, żeby nie czuć lęku…
Lęk w takiej sytuacji oznacza, że kończy nam się kontrola, nasze działania okazały się niewystarczające, czyli musimy zrobić coś innego. Pytanie tylko, czy odzyskamy spokój i poczucie kontroli działając w ten sam sposób, np. rzucając się do pomagania mimo tego, że mamy na to zbyt mało siły, albo nie potrafimy tego robić. Dlatego tak ważny jest właściwy wybór. To nie zawsze musi być jechanie na granicę z kanapkami i gorącą herbatą dla uchodźców, może wystarczy budowanie stabilnej relacji ze swoimi dziećmi, które później w swojej szkole spotkają kolegę z Ukrainy i np. moje dziecko, zaopiekowane przeze mnie, któremu wytłumaczyłam, na czym polega wojna, jak radzić sobie z emocjami, będzie umiało rozmawiać z tym dzieckiem. A to spowoduje, że tamten odzyska poczucie bezpieczeństwa. W taki sposób też można pomóc.
Wiele osób zastanawia się czy to normalne, że w związku z tą sytuacją odczuwamy takie emocje – przecież to nie nasza wojna.
Polacy wiele doświadczyli w swojej historii. Jak tu się nie bać w takiej sytuacji? Nie wstydźmy się więc tego, że się boimy. Jeżeli nie będziemy odczuwać strachu, to znaczy, że się jakoś odrealniliśmy. Wojnę znamy z lekcji historii, z relacji naszych rodzin, ciągle żyjemy jeszcze z jej konsekwencjami, pamiętamy opowieści dziadków, którzy kogoś stracili. Wojny należy się bać, bo ona jest zagrożeniem. Ale nie należy ulegać temu lękowi, trzeba traktować go jako sygnał do tego, żeby się aktywizować, żeby sprawdzać swoje zasoby, umieć realnie ocenić sytuację. W związku z tym, co dzieje się na Ukrainie, mamy teraz sytuację zagrożenia wojną dla nas. Powinniśmy więc zastanowić się, co realnie możemy zrobić, a czego nie jesteśmy w stanie zmienić. I musimy to zaakceptować, nawet jeżeli nie ma na to naszej zgody.
Emocje związane z wybuchem wojny, z tym że giną ludzie, są naturalne, ale bezpośredniego wpływu na to nie mamy.
Mimo to bardzo chcemy coś zrobić. Jak nie zwariować od tych emocji?
Jeśli czujemy się bardzo zaangażowani, musimy pamiętać, żeby zadbać też o siebie. Np. oderwać się od portalu internetowego i wyjść na spacer. Bo inwestując w siebie, będziemy mogli lepiej pomagać w następnym kroku. Dbanie o siebie to nie tylko unikanie niebezpiecznych sytuacji czy kontrolowanie źródeł zagrożenia, ale także inwestowanie w swoje wewnętrzne i zewnętrzne zasoby, bo dzięki nim będziemy w stanie lepiej ocenić sytuację, w której jesteśmy i mogli reagować na to co jest realne, udzielać pomocy, która jest najbardziej potrzebna.
Co rozumieć przez zasoby?
Zasoby wewnętrzne, które ma każdy z nas, to umiejętność radzenia sobie ze stresem albo wiedza, którą możemy dawać innym, by oni sobie lepiej radzili. To różnego rodzaju kompetencje, umiejętności, zdolności które teraz mogą być przydatne.
Zasoby zewnętrzne natomiast to coś, co mogę przeznaczyć na pomaganie innym np. pieniądze, które przekazuję tym, którzy wiedzą, jak je zagospodarować, bo sam nie wiem, co komu jest najbardziej potrzebne. Zasobem zewnętrznym jest też zaoferowanie porady prawnej, albo medycznej, wiedza na jakiś temat, którą mam i mogę dobrze spożytkować. Czyli lęk mogę oswajać w taki sposób, że kontroluję informacje na temat wojny, ale też podejmując działania, które zmieniają sytuację, tych którzy czegoś potrzebują.
Niektórzy jednak boją się swoich emocji związanych z wojną i chcąc ich uniknąć, odcinają się od wszelkich informacji. Wydaje im się, że gdy to będzie poza nimi, nie będą się tym denerwować. Skąd tak różne reakcje?
Niepokój związany z wojną może mieć bardzo różne powody, nakładamy na niego swoje przeżycia. Sytuacja, w której się znaleźliśmy, otwiera naszą wewnętrzną kieszeń, do której chowamy różne swoje rany, doświadczenia, przeżycia, trudne rzeczy. Każdy z nas ma taką kieszeń. Taka nagła sytuacja, która zabiera nam uczucie kontroli powoduje, że z tej naszej kieszonki wylewają się różne rzeczy. Widząc uciekających, przerażonych, zrozpaczonych ludzi zaczynamy przypominać sobie różne swoje przeżycia, niekoniecznie jeden do jednego. Na przykład to, że jako dziecko uciekaliśmy z domu, nie przed wojną, ale przed przemocowym rodzicem. Albo przypomina nam się jakieś trudne doświadczenie, w którym też było dużo lęku i utraty kontroli. Wtedy reagujemy podwójnie: na to co się dzieje teraz, i na naszą historię z przeszłości.
To utrudnia nam codzienne funkcjonowanie, bo kiedy np. w takim momencie podchodzi do nas dziecko i pyta, czy u nas też będzie wojna, to boimy się tego pytania i związanych z nim swoich emocji. I nawet jeśli powiemy mu, że tak się nie stanie, to dziecko usłyszy: „Nie będzie wojny”, ale zobaczy nasz niepokój. Dlatego tak ważne jest, żebyśmy w sytuacji utraty lub ograniczenia kontroli zaczęli od nazwania swoich emocji, które mamy do wojny, zastanowili się co mi to robi.
To trudne biorąc pod uwagę, że jesteśmy tuż po pandemii, która też była dla nas wyzwaniem…
To prawda. Pandemia też sporo nas kosztowała, zabrała jutro, nauczyła pokory, kazała się zastanowić, czy nad wszystkim możemy zapanować. Poczuliśmy kruchość życia, nietrwałość szczęścia, a teraz od razu przychodzi następne wyzwanie. Dlatego musimy być szczególnie uważni w podejmowanych krokach, nie zmuszać się do robienia rzeczy, które są dla nas zbyt trudne, myśleć o tym, czy to co zrobię w czymś mi pomoże.
I znowu musimy odpowiadać na trudne pytania dzieci…
Niestety, musimy się z tym zmierzyć, nie możemy unikać takiej rozmowy. Ale żeby dobrze się nim zaopiekować musimy zrozumieć, co dokładnie ma na myśli, kiedy pyta nas, czy będzie wojna. Czy ono się boi tej wojny, tego co z nami się stanie, czy będziemy bezpieczni? Czy nie rozumie co się dzieje i potrzebuje po prostu wyjaśnienia tego, co to jest wojna i dlaczego ona jest. To ważne, aby mu to wytłumaczyć, bo będzie teraz miało do czynienia z dużą ilością zaskakujących informacji, wieloma przestraszonymi osobami i musi wiedzieć co ma z tym robić.
Warto też uświadomić sobie, że to dopiero początek, czeka nas zapewne jeszcze wiele przeżyć i emocji związanych z tą wojną…
To prawda. Jedną z podstawowych emocji w sytuacji kryzysu jest lęk i strach. Ale tuż obok nich jest złość i gniew, gdy czujemy przekroczenie naszych granic,   niezgoda na to – to już widać po słowach albo działaniach, które ludzie podejmują.
Jest też pewien rodzaj smutku, depresyjność i melancholia, bo ta sytuacja konfrontuje nas z utratą – widać to w niepokojach dotyczących przyszłości, gdy  ludzie mówią: co będzie, jak stracę najbliższych, gdy stracę dom, będę musiała emigrować. Już teraz projektują utratę, choć jeszcze jej nie ma i może wcale nie będzie.
Co wtedy? Jak rozmawiać z kimś, kto o tym mówi?
Zapytać, czego najbardziej się boi, czy to jest realne i w jakim stopniu? Czy przeżywał już kiedyś taki strach wcześniej i jak sobie z nim radził? Co możemy dla niego zrobić, czego potrzebuje?
Z jednej strony mamy poczucie, że jesteśmy potrzebni, ale z drugiej żyjemy normalnie, nasze dzieci chodzą do szkoły, śmiejemy się, spotykamy ze znajomymi. I zaczynamy się zastanawiać czy to jest w porządku, czy możemy to robić. Jak sobie radzić z poczuciem winy?
Jako psycholodzy obserwujemy takie zjawisko, nazywamy je nawet syndromem winy ocalałych. Gdy na naszych oczach dzieje się coś tak bardzo poruszającego jak teraz ta wojna, ktoś obok nas ginie, ktoś walczy o życie, musi dokonywać bardzo dramatycznych wyborów pomiędzy tym, czy zostać i walczyć, czy uciekać z młodszym dzieckiem, a zostawić drugie, pełnoletnie, które nie może wyjechać – to trudno nam to objąć rozumem. To są niezwykle trudne moralnie i emocjonalnie dylematy. Jeśli widzimy to z pozycji bezpiecznego obserwatora, to pojawia się irracjonalne poczucie winy, że ja mam lepiej. To uczucie bardzo często obserwowane u osób, które dotknęła jakaś tragedia. Czasami to właśnie ona stoi za motywacją robienia czegoś dla tych, którzy mają trudniej. Warto zastanowić się czy to dobry punkt wyjścia do pomagania, bo dość często taka emocja pojawia się u ludzi, którzy mają duży kłopot z myśleniem o sobie: mam prawo do własnych potrzeb, jestem wartościowym człowiekiem. Obwiniają się za to, że ktoś ma gorzej.
Jeśli ktoś ma takie skłonności, powinien zastanowić się, dlaczego taka myśl u niego powstała, skąd mu się to wzięło? Ponieważ jeżeli oprze o taką emocję pomaganie albo swoją codzienną aktywność, to ciągle będzie uciekać przed czymś, co jest za nim i co go straszy. Albo w ogóle nie będzie podejmował aktywności i to będzie jego sposób na przeciwstawienie się temu co się dzieje.
Jeśli unikam robienia czegoś, co jest dla mnie straszne, jeśli działam dla motywacji lękowej, impulsywnie, ślepo i nadużywam siebie, moja pomoc będzie skuteczna krótkoterminowo, bo za chwilę sam będę bez sił i któregoś dnia rano nie będę mógł wstać z łóżka, bo będę się zastanawiać czy w ogóle warto żyć w takim świecie.
Jak zatem zarządzać swoimi emocjami?
Musimy wziąć pod uwagę, że zazwyczaj nie jesteśmy przygotowani psychicznie na takie zdarzenia. A do tego „spadają” na nas w różnych sytuacjach życiowych – nie zawsze jesteśmy wtedy w swojej najlepszej życiowej czy zawodowej kondycji, czasem wręcz w chwilach kryzysów, osobistych tragedii. I dalej musimy sobie z tym wszystkim dawać radę. Najczęściej w obliczu takiego zdarzenia jak wojna wiele z naszych problemów blednie, ale nadal musimy je brać pod uwagę, bo ten lęk lubi się rozlewać i może zacząć działać w sposób uogólniony.
Co to znaczy?
Że zaczynamy obawiać się życia. Warto sprawdzić, czy inni czują podobnie, jeśli okaże się, że my reagujemy silniej, to znaczy, że to jest moment, w którym powinniśmy zadbać o siebie, nie poświęcać całego czasu na myślenie o wojnie, bo to wyczerpuje nasze zasoby, a także osłabia nasze możliwości pomocy innym. Żeby pomagać innym, sami musimy być w dobrej kondycji.
Z drugiej strony pomaganie daje nam poczucie wspólnoty, czyli to, co widać przez ostatnie dni w Polsce i na świecie – działamy wspólnie, współpracujemy, nie dzielimy się, nie rywalizujemy. To sprawia, że nasz lęk trochę się zmniejsza, bo czujemy się częścią czegoś większego, pomagamy razem w szkole do której chodzimy, szpitalu, w którym pracujemy, czy gminie, w której mieszkamy. To daje poczucie sprawczości. Choć bezpośrednio na sytuację w Ukrainie wpływu nie mamy, możemy zdefiniować sobie nasze koło wpływu i na tym się skoncentrować.
Kiedy powinniśmy zwrócić się do specjalisty?
Zbyt duże nasilenie lęku będzie prowadziło do automatyzmu, wręcz sztywności działania. Jeśli zauważymy u siebie lub kogoś bliskiego taki schemat działania, warto się temu przyjrzeć. Są też fizjologiczne sygnały, bo lęk będzie wywoływał pewne konkretne reakcje wegetatywne: napięcie w mięśniach, przyspieszone bicie serca, brak możliwości wzięcia głębokiego oddechu. Nasze ciało, a konkretnie układ limbiczny, decyduje o naszej adaptacji – kiedy jesteśmy bezpośrednio wystawieni na zagrożenie, daje nam wyraźne sygnały. Na razie mamy tylko perspektywę zagrożenia, więc musimy korzystać z tej racjonalnej części funkcjonowania, np. rozmawiając. Należy pilnować, aby ten lęk nie urósł do bardzo wysokich poziomów i żeby zanadto się na nim nie skupiać, bo to zawęzi nam oglądanie świata. A gdy będziemy go oglądali tylko przez tunel, nie będziemy mieli możliwości zobaczenia naszej sytuacji w szerszej perspektywie historii własnego życia i życia naszej rodziny. Nie będziemy potrafili mówić o tym, co przeżywamy, a to jak wiemy, jest destrukcyjne, zamyka nas na pomoc.
Ale jak to robić?
Przede wszystkim rozmawiać, bo emocje podlegają interpretacji, jeśli się je werbalizuje, czyli przełoży na słowa, wtedy możemy je kontrolować. Przy bardzo dużym nasileniu lęku tracimy umiejętność werbalizowania emocji i taką osobą trzeba się zaopiekować, pomóc jej się wyciszać. Być może właśnie w takim stanie – zawężenia emocjonalnego, przerażenia, braku jakichkolwiek zasobów – przyjeżdżają do nas uchodźcy. Bo nie mogli zaplanować tej ucieczki, potem stali wiele godzin w kolejkach, nie wiedząc, kiedy to się skończy. Ich brak poczucia bezpieczeństwa jest bardzo dotkliwy. Te osoby są dotknięte ostrym stresem kryzysowym, który nie jest jednostkowy i do tego jest spowodowany przez drugiego człowieka, a wtedy zadajemy sobie pytanie dlaczego do tego doszło. Łatwiej jest nam adaptować się do procesów, które są pochodzenia naturalnego jak powódź, pożar czy trzęsienie ziemi, bo nie musimy się zastanawiać dlaczego to się stało, jak do tego doszło.
Odczucia, z którymi borykają się osoby, które doświadczyły działań wojennych są bardzo bliskie sytuacji przemocy interpersonalnej – jeśli ktoś ma takie doświadczenia, że bliska osoba go zawiodła, nadużywała, to będzie mu dodatkowo trudniej zrozumieć wojnę, bo to jest kolejny człowiek, który robi mu krzywdę. Dodatkowo ci, którzy uciekli z Ukrainy, mają ogromne poczucie winy, że oni są bezpieczni a tam zostawili swoich bliskich, czują się gorsze i opuszczone. Dlatego jeśli przyjdzie nam rozmawiać z nimi trzeba im mówić wprost, że to co zrobili to nie była ucieczka lecz ochrona dzieci, po to żeby inni mogli zainwestować swoją uwagę i czas w walkę, że w ten sposób zrobili coś  bardzo dobrego. To ważne, aby usłyszały to od osób, które je przyjmują, bo dzięki temu poczują, że nie są sami.
Kiedy lęk jest na tyle silny, że same rozmowy nie wystarczą, po czym to rozpoznać?
Kiedy obserwujemy nasilenie tego lęku przez większość dnia, tygodnia, nie możemy wyróżnić okresu, kiedy jest większy lub mniejszy. Gdy na skali od zera do jednego przez większość dnia jesteśmy między 7 a 10. Gdy lęk zmusza nas do pewnych zachowań, ciągłego powtarzania tych samych działań, a one i tak nie przynoszą ukojenia, gdy zaburzony jest rytm dnia i nocy – to moment żeby skorzystać z pomocy. I nie ma w tym niczego wstydliwego, warto zrobić to jak najszybciej.
Jak opanować swoje nerwy, gdy np. będąc w pracy dochodzi do mnie jakaś kolejna straszna wiadomość?
Próba opanowania się w takiej sytuacji jest trochę pod prąd, bo emocje są naturalną odpowiedzią na sytuacje stresowe. Jeśli treść wiadomości budzi naszą niezgodę, przeraża nas, daje poczucie niesprawiedliwości, opanowywanie tego jest bardzo energochłonną strategią, a emocje i tak wrócą.
Spróbujmy więc raczej znaleźć sposób na ich wyrażenie – może jest ktoś z kim mogę porozmawiać, albo jest jakaś czynność, która pomoże mi się ustabilizować, np. posłuchanie spokojnej muzyki, krótki spacer w pobliskim parku, wyjście na kawę, obejrzenie zdjęć bliskich osób. Oderwanie się na chwilę i rozładowanie tej emocji pozwoli nam wrócić do przerwanej czynności.
Kluczowe jest, żeby nazwać tę emocję i spróbować ją zrozumieć. Zapytać samego siebie, jak się pyta dziecka, skąd ten głos pełen tego lęku się w nas wziął, opowiedzieć sobie o tym. Może niekoniecznie w trakcie pracy, ale dać sobie prawo do tej emocji, nie odrzucać jej.
Natomiast długoterminowo możemy kontrolować większość emocji, jeśli będziemy umieli je rozpoznawać i nazwać, jeśli nie będziemy ich unikać i nauczymy się je regulować. Można tego dokonać szukając balansu w codziennym życiu np. poprzez różnego rodzaju treningi psychologiczne, ale też poprzez samokontrolę czyli rozmawianie ze sobą, ale też z innymi o własnych emocjach i emocjach innych ludzi. To pozwala normalizować emocje, bo wtedy widzimy, że nie tylko my mamy to przeżywamy.
Co jednak zrobić z osobą, która wpadła w panikę?
Najważniejsze jest być z tą osobą, zapewnić jej w miarę możliwości jakąś izolację i spokój. Pamiętajmy, że atak paniki szybko się kończy, wbrew przekonaniu osoby, która go doświadcza. Mówmy jej to – że każda emocja wreszcie się skończy i że będziemy z nią tak długo jak sytuacja będzie tego wymagała. Warto spróbować skierować uwagę tej osoby na rzeczywistość, w której się znajduje, bo w panice jesteśmy w widzeniu tunelowym, nie ma nas tu i teraz. „Zalogowanie się” do rzeczywistości jest czymś, co może uciszyć lęk. Spróbujmy więc zwrócić uwagę tej osoby na coś co dzieje się w otoczeniu, np. słyszysz jak ten kot miauczy, ciekawe czego chce? Bo jeśli ta osoba zacznie słuchać swoich analizatorów słuchowych czy wzrokowych, to wróci do rzeczywistości, a wtedy zobaczy, że nie ma zagrożenia, które sobie wyobraża. Można też podać jej coś do picia, żeby mogła w pełni poczuć swój organizm, wtedy łatwiej będzie osadzić ją tu i teraz.
Musimy pamiętać, że osoby, które przybywają do nas z terenu wojny mają na koncie sporo traumatycznych przeżyć, które mogą do nich powracać. Dźwięki, zapachy mogą powodować powrót tamtych emocji. Może to się zdarzać co najmniej do miesiąca od tego zdarzenia. Potem, jeżeli mamy możliwość stworzenia tej osobie bezpiecznej atmosfery i wzmacniamy ją w dostępie do rzeczywistości, to u większości te natrętne obrazy będą się powoli zacierały. U tych, u których tak się nie zadzieje, należy jak najszybciej podjąć działanie. W pomoc angażuje się wielu psychologów, którzy na pewno  pomogą przeciwdziałać PTSD, który jest jednym z najczęstszych negatywnych konsekwencji bycia wystawionym na tak inwazyjną sytuację.
Czego w kwestii emocji możemy spodziewać się za kilka dni, gdy ten obecny lęk spowszednieje?
Zaczniemy pytać o wartości typu tożsamość, wolność, prawda, sprawiedliwość.  Teraz jesteśmy na podstawowym poziomie, to jest sytuacja interwencyjna, kryzysowa. Jej podstawowym działaniem jest odzyskanie poczucia bezpieczeństwa, otrząśnięcie się po utracie możliwości decydowania o swoim życiu, po utracie obiektów miłości. Mniej więcej po dwóch tygodniach po takim wydarzeniu pojawi się więcej emocji czerwonych czyli gniewu, krzywdy, poczucia niesprawiedliwości i potrzeby, żeby tutaj też być skutecznym. Jeśli tylko sytuacja na to pozwoli, będziemy chcieli więcej na ten temat rozmawiać i zaczniemy zastanawiać się nad rodzajem sprzeciwu, bo nie ma zgody na to co się wydarzyło. Czytaj dalej →