Publikacja powstała w ramach realizacji przez Krajowy Związek Grup Producentów Owoców i Warzyw oraz INSPIRE smarter branding zadania Czas na polskie superowoce!, VI edycja.
Kategoria: Styl życia
„moc w słabości się doskonali”. Czy można pogodzić się z niepełnosprawnością?
Autor: Beata Igielska
Jeśli mam do przeczytania doktorat, wrzucam go do programu do czytania. Jeśli chcę przeczytać kolejną świetną książkę, włączam audiotekę. Gdy na lotnisku nie widzę numerka, robię zdjęcie i zbliżam. Niepełnosprawność nauczyła mnie, że tam, gdzie jest niedomaganie, które zamyka drzwi do działania, otworzę sobie okno i ukradnę to inaczej. Uwielbiam kraść sprawności – mówi dr hab. Błażej Kmieciak, pedagog specjalny, socjolog prawa i bioetyk, osoba słabowidząca, a do ukończenia 5. roku życia osoba niewidoma. Swoistego coming out dotyczącego niepełnosprawności dokonał w książce „Przezroczyści”.
Przez pierwszych pięć lat życia był pan niewidomy. Obecnie ma pan oczopląs, plamy na siatkówce, które zasłaniają pole widzenia. Oczopląs pomaga wzrokowi nieustannie łapać ostrość. Bał się pan swoich oczu? Nie wejdę w pana buty, ale będę próbowała zrozumieć.
Bałem się, że wzrok sprawi, że pewnych rzeczy nie będę potrafił zrobić, albo zrobię je w sposób niedbały, bo czegoś nie dostrzegę. W ostatnich latach na nowo zaczynam się go obawiać. Po czterdziestym roku życia wzrok w sposób naturalny się psuje. Coraz częściej płata mi psikusy. Na szczęście tam gdzie niedomagam, gdzie mam słabość, staram się odnajdywać rozwiązania, łapię promyki nadziei. Tak więc i bałem się i nadal boję się, dlatego, że do końca mojego wzroku nie znam, stawia mnie w sytuacjach, gdy szybko muszę się dostosować.
W pewnej redakcji TV w Warszawie nie zauważył pan szyby i uderzył w nią głową. Kiedyś myślał pan, że to żona, a to była córka. Były jeszcze jakieś psikusy?
Miałem również trudne doświadczenie w Sądzie Najwyższym, który w środku jest bardzo oszklony. Przypomina mi „Czarnoksiężnika z krainy Oz”. Apeluję do administracji tego sądu, aby dostosowali przestrzeń dla osób słabowidzących. Tam nie widać nawet schodów! I faktycznie raz nie rozpoznałem córki. To było zaskakujące doświadczenie. Coraz częściej zastanawiam się, czy daną osobę znam, czy nie. Koleżanka z uczelni zawsze wita się ze mną, przedstawiając się imieniem. Kilka dni temu, chcąc zgasić światło, zbiłem głową lampę u mojej szwagierki. Obecnie chodzę z plastrem na głowie. To są te psikusy. Czasem się człowiek uśmiecha do swojej niepełnosprawności. Kiedy konduktor sprawdza mi bilet, zawsze robi wielkie oczy, bo najczęściej pracuję na komputerze, a w legitymacji jestem osobą słabowidzącą. Te psikusy sprawiają, że człowiek nabiera pokory: kurczę, nie udaję, naprawdę niedowidzę.
„Gdzie ten inwalida?” zapytał konduktor, kiedy podał mu pan legitymację, która upoważnia do zniżki. Co się w takich chwilach czuje?
To było bardzo dawno temu, byłem dużo młodszy. Pozwalałem na więcej w relacjach, mając świadomość inwalidztwa, że tak nazwę starą nomenklaturą. Myślę, że dziś społeczeństwo zupełnie inaczej podchodzi do znaczka osoby z niepełnosprawnością. Używam tego określenia specjalnie, a nie mówię „osoba niepełnosprawna”. To mnie nie określa. Natomiast świadomość wzroku, lęku przed nim, kształtuje psychikę, więc mam trochę bardziej refleksyjne, spokojne podejście do życia. Moja godność nie zależy od tego, ile mam dioptrii, tylko od tego, czy nazwę siebie człowiekiem czy nie. Innej opcji nie ma, jak nazwanie siebie człowiekiem.
Co się zmieniło w życiu osób z niepełnosprawnością na przestrzeni ostatnich lat? Jak z tolerancją?
Nie wiem, czy to kwestia tolerancji. Uwielbiam tekst Stanisława Sojki, gram tę piosenkę na gitarze, ale my jesteśmy już daleko za słowem tolerancja. Jesteśmy w miejscu: widzę cię, super, że jesteś. Głos osoby z niepełnosprawnością jest dla nas ważny. Na wydziale prawa w Białymstoku doktorat z prawa konstytucyjnego obronił młody mężczyzna ze spektrum autyzmu, zrobił to świetnie. Nie mówi, ale zrobił to za pomocą komunikacji alternatywnej. Wiemy już, że takie osoby są częścią społeczeństwa. Bez nich byłoby ono niepełnosprawne.
Co się czuje, gdy zaczyna się być tym „innym”, przestaje się „być w normie”. Czym dla pana jako pedagoga specjalnego jest „norma”?
Prof. Jan Pańczyk, nasz guru pedagogiki specjalnej, mówił, że norma to pojęcie bardzo szerokie, zależy od wielu czynników. Bardzo często wypadałem poza normę i nadal bardzo często wypadam. Nie prowadzę auta. Wczoraj z żoną śmiałem się, że może kupię sobie skuter, żeby dojeżdżać z naszej małej wsi do innej wsi, gdzie jest stacja kolejowa. Żona jako pedagog specjalny po prostu się do mnie uśmiechnęła i mówi: jest tyko taka drobna wada w postaci wady wzroku.
Jak mówiłem bardzo często wypadam poza normę. Nie czytam pewnych notatek, nie piszę w zasadzie ręcznie tak, żeby ktoś mnie rozczytał. Maturę z języka polskiego zdałem, bo miałem wiedzę, ale jak przypomnę sobie wzrok pani polonistki, która tę maturę sprawdzała… Człowiek nabiera bacznego współczucia. Moja norma polega na tym, że wiem, że pewnych rzeczy nie osiągnę. W liceum, w podstawówce robiłem wszystko, żeby w tę normę wejść. Grałem w koszykówkę, w piłkę nożną. Na przekór różnym sytuacjom. Ktoś zaraz powie pewnie: Kmieciak nie akceptuje swojej niepełnosprawności. W jakiś sposób nie akceptuję. Ale w bardzo wielu przypadkach to nieakceptowanie było terapeutyczne. Kiedy mówiłem: ja niedowidzę, wycofywałem się, nie podejmowałem walki. Trzeba znaleźć w tym balans.
Prawa jazdy nigdy nie będę miał i muszę sobie uświadomić, że taka jest moja uroda. Ale z drugiej strony powiedzenie do żony: nie umyję tego garnka, bo nie widzę i jej mądrość: ok, ale potrzebuję twojej pomocy, jako słabowidzący masz bardzo dobry dotyk, sprawdź palcem, czy dobrze umyłeś. To było dla mnie bardzo terapeutyczne.
Tak więc żona, pedagog specjalny, młodsza siostra Marysia, osoba z niepełnosprawnością intelektualną. Całe życie jest pan otoczony niepełnosprawnością. Tak się ułożyło? Tak miało być?
To zależy od perspektywy. Dla mnie ważna jest wiara w Boga. To relacja z kimś, kto taki scenariusz życia dopuścił, dopuścił, że taka fabuła jest możliwa. Ta fabuła występuje z perspektywy intelektualnej u mojej siostry, u mnie – wzrok, zaburzenia rozwojowe u uczniów mojej kochanej żony, głęboka niepełnosprawność dzieci, którymi opiekowała się moja mama, ale też jest perspektywa bezcennego bagażu, jakim jest moje doświadczenie w pracy w szpitalu psychiatrycznym. Dziś taką niepełnosprawność nazywamy psychospołeczną – to jest coś, co formatuje głowę. Być może dlatego tak mocno jest we mnie psychiatria. Niepełnosprawność psychospołeczna czyni ludzi przezroczystymi. Po nich nie widać niepełnosprawności, a głęboka depresja, schizofrenia, zaburzenia afektywne, bardzo uniepełnosprawniają, powodują, że nie możemy wejść w rolę, w którą normalnie byśmy weszli. I rzeczywiście powiedzenie: te osoby mają prawo do poszanowania ich elementarnej godności, do bycia traktowanymi jak człowiek, jest dla mnie bardzo, bardzo ważne.
W tym moim niewidzeniu, bo jak zdejmę okulary, nic prawie nie widzę, to jednak staram się w wielu wypadkach dostrzegać więcej, słyszeć niuanse: inny ton głosu, zmienioną nagle ciszę, bo ona w rozmowie bardzo dużo mówi. Niepełnosprawność towarzyszy mi teraz w pracy w Państwowej Komisji, gdzie zająłem się mocno problematyką ochrony dzieci z niepełnosprawnością przed przemocą seksualną, jak i zachowaniem sprawców, którzy doświadczają niepełnosprawności i z jakiegoś powodu krzywdzą. To jest ważny element formatowania mnie.
Czy właśnie w ten sposób, jak pan to przedstawia, oswoił pan niepełnosprawność? Czy w ogóle można ją oswoić?
Mam świadomość, że nazywam się Błażej Kmieciak, jestem osobą słabowidzącą i prawdopodobnie kogoś nie rozpoznam po raz drugi, że muszę uważać na nowych schodach, że muszę zdjąć okulary, żeby coś przeczytać, bo bardzo trudno mi je dobrać do dali i bliży. W jakiś sposób to akceptuję, jestem z tym pogodzony. Ale ta moja niepełnosprawność pogłębia się, muszę się uczyć pewnych rzeczy na nowo. Rozbicia lampy nie spodziewałem się. Oczywiście, zaśmiałem się, że mam wielkie parcie na szkło. Jestem doktorem habilitowanym prawa, ale nie będę wykonywać zawodu prawniczego jak: adwokat, radca prawny, czy sędzia. Musiałbym głęboko wchodzić w akta, a tego nie zafunduję mojemu wzrokowi.
Zaakceptowanie kim jestem, jaki jestem, musi wiązać się z tym, że w przyszłości będę podejmować takie działania, żeby nie angażować wzroku. A to już jest trudne. Bardzo ważne są dla mnie słowa św. Pawła „moc w słabości się doskonali.”
Utrata wzroku może być dla intelektualisty trudna…
Ale ja kradnę to w inny sposób: jeśli mam do przeczytania doktorat, wrzucam go do programu do czytania. Jeśli chcę przeczytać kolejną świetną książkę, włączam audiotekę. Gdy na lotnisku nie widzę numerka, robię zdjęcie i zbliżam. Niepełnosprawność nauczyła mnie, że tam, gdzie jest niedomaganie, które zamyka drzwi do działania, otworzę sobie okno i ukradnę to inaczej. Uwielbiam kraść sprawności. Być może za 10 lat będzie pani rozmawiać z człowiekiem całkowicie niewidomym. Wtedy proszę mnie spytać, czy nadal pan kradnie sprawność. Chciałbym tę umiejętność mieć zawsze.
Czy rodzice pana wyręczali? To dość powszechny problem.
Z tatą miałem dość trudne relacje. Pojednaliśmy się dopiero, gdy leżał pod respiratorem. Natomiast moja mama rzeczywiście mnie wyręczała, robiła to z troski. Sama wychowała troje dzieci, w tym dwoje z niepełnosprawnością. Jej troska poszła w stronę wyręczania. Rozumiem to. W pewnym momencie powiedziałem: stop, muszę zrobić to sam, potrzebuję autonomii decyzyjnej, autonomii w działaniu. Taki proces w pedagogice nazywamy autowychowaniem. U mnie nastąpiło ono dość późno, było elementem dojrzewania. Mama obawiała się, że wiele rzeczy zrobię gorzej, że zrobię sobie krzywdę. Z drugiej strony miała do mnie zaufanie. Całe dnie spędzałem na podwórku. Co ciekawe, pomimo słabego wzroku, mam orientację przestrzenną. Żona śmieje się, że gdyby nam się GPS popsuł, dam radę.
Tak więc wykształcają się inne zdolności: doskonały słuch, dotyk.
Prof. Jan Pańczyk powiedział, że każda niepełnosprawność sensoryczna wiąże się z kompensacją. Np. niewidomi są świetnymi masażystami. Gdy sam chcę zrobić coś precyzyjnie, np. jak dokręcam śrubkę, zamykam oczy, wtedy lepiej funkcjonuję.
Był pan infantylizowany?
Zdarzało się, choć nie przypominam sobie teraz drastycznego umniejszania mojej osoby. Na pewno zaś byłem wykluczany, np. chciano mnie przenieść ze szkoły masowej do szkoły specjalnej dla osób słabowidzących i niewidomych. Moja mama podjęła decyzję, że ukończę masową szkołę. Obawiała się, że gdy wejdę w środowisko słabowidzących, zacznę myśleć jak osoba słabowidząca i mogę sobie odpuścić. Choć czasem to odpuszczenie jest konieczne i wskazane. To bardzo indywidualne. Słabowidzące dziecko w szkole przystosowanej dla niego może w końcu poczuć sukces.
A skoro przy wykluczaniu jesteśmy. Pewną jego formą są przezwiska. „W dzieciństwie przez wiele lat miałem przezwisko „Bilardowiec”. Bolało, nie ukrywam. Krzywiłem głowę, ponieważ moje lewe oko zawsze było trochę mocniejsze, a prawe bez okularów niewiele widziało. Nie wyglądałem zatem przeciętnie. Natomiast na studiach, co ciekawe, miałem przezwisko „Ślepy”, ale to było takie określenie, na które ja sam wyraziłem zgodę. Było nas wtedy trzech – „Ślepy”, „Głuchy” i „Niekumaty” – mówi pan w „Przezroczystych”.
Rzeczywiście, ten Bilardowiec bardzo bolał. To był początek lat 90. XX. w, blokowisko na łódzkim Widzewie. Wtedy jeszcze nie miałem okularów, zacząłem je nosić od 9. roku życia, kiedy kupiono mi je we Włoszech. Miałem świadomość, że jestem inny przez ten wzrok. Oczopląs było widać. Jak ktoś chciał walnąć, to walnął. Na studiach przezwisko „Ślepy” weszło w nasze życie. Twarde podejście kolegi, który ochrzcił mnie w ten sposób, sprawiło, że nabrałem dystansu do siebie, że to jest coś, na czym mogę budować nie na zasadzie litości: weźcie, pomóżcie. Ale raz ten kolega przegiął. Oglądaliśmy film o Tolku Bananie, gdzie jest scena, gdy niewidomy gra na akordeonie. Wtedy kolega: Ślepy, to twoja przyszłość. Powiedziałem: mogę być Ślepy, przyjmuję to, ale nie przeginaj. I ten twardy, mocny facet mówi: stary, przepraszam. Promotor doskonale wiedział, że mam takie przezwisko, ale on nas uczył, że pracując w szeroko pojętej resocjalizacji, musimy być poukładani sami ze sobą, wiedzieć, co potrafimy, a czego nie.
„Jako osoba z niepełnosprawnością, która „w papierach” jest niewidoma, na własnej skórze doświadczyłem łamania moich podstawowych praw.” – cytat z „Przezroczystych”. Co się działo oprócz sytuacji ze szkołą, o której pan wspomniał?
To kategoria pytań pt. „gdzie ten inwalida?” Ale też inny konduktor pytał: czy mogę panu w czymś pomóc i to jest dobre. Co do szkoły: nie wzięto pod uwagę, że nie chcę opuszczać szkoły, którą lubię.
Po takich doświadczeniach walczy pan o prawa osób z niepełnosprawnością. Czy „walka” to złe słowo?
Czasem jest to faktycznie walka, coś trzeba powiedzieć wprost. Pokazanie, że osoba z niepełnosprawnością ma takie same prawa jak osoba bez niepełnosprawności jest konieczne. Poza tym, jak powiedziała jedna z łódzkich urzędniczek, każdy z nas w jakiś sposób podąża do niepełnosprawności: fizycznej, emocjonalnej, jest też niepełnosprawność naszych bliskich. Przeszedłem zawodową drogę od pedagoga do obrońcy praw człowieka. Prawa „innego”, który jest wykluczany, wyrzucany, któremu mówią: nie dasz rady, to coś, co mnie bardzo motywuje do działania na różnych polach. Mam znajomych, którzy mocniej i częściej walczą o te prawa, ale wciąż dostrzegam, gdzie one mogą być naruszone.
Co osoby chore czy z niepełnosprawnością dają światu? Ks. Jan Kaczkowski powiedział: bezradność. A pana zdaniem, co dają? Zmieniają nas?
Powodują, że się zatrzymujemy, a to zatrzymanie nie wywołuje w nas lęku: ale ja muszę dalej biec. Zatrzymujemy się i dostrzegamy inną pespektywę. Rok temu spotkałem się z rodziną, która adoptowała chłopca z niepełnosprawnością sprzężoną. Opowiadali o doświadczeniu opieki, troski i miłości, której się uczyli. Zatrzymałem się. Ostatnio usłyszałem: kurczę, nie mam tak źle, inni mają gorzej. Nie lubię tego. Doświadczenie niepełnosprawności psychicznej, fizycznej u wielu osób wywołuje lęk. Nie wiedzą, jak się zachować przy osobie z niepełnosprawnością, co powiedzieć. Ale jak już zaakceptujemy, zatrzymujemy się i widzimy, że jest inna, ważniejsza perspektywa, która pokazuje nam pewne priorytety. Mówię to też do siebie. Mam świadomość, że jestem osobą z niepełnosprawnością, ale żyję, pędzę, jak człowiek pełnosprawny, w normie. Pracuję na dwóch etatach, jeżdżę, piszę, wykładam. Gdy zaś spotykam się z osobami, które są tematem moich badań albo z moimi bliskimi, to jest moment, kiedy się zatrzymuję. Kiedy rozmawiam z Marysią i ona mi opowiada, jak pomaga innym, w tym momencie nie myślę, jaki mam napisać artykuł, czy że muszę wyjąć naczynia ze zmywarki. Zatrzymuje się przy Marysi. Raz na jakiś czas chcę się przy niej zatrzymać.
„Zająłbym się przede wszystkim prawami rodziców osób z niepełnosprawnością”. Dlaczego?
Chodzi o danie rodzicom poczucia bezpieczeństwa. Nie wiem, jak na co dzień finansowo funkcjonują rodzice adopcyjni chłopca z niepełnosprawnością sprzężoną, o którym mówiłem. Ale czytam ich wpisy w mediach społecznościowych i widzę, że ich codzienność to walka z biurokratycznymi głupotami. Dla mnie to są giganci walczący o zwykłą codzienność. To musi ulec zmianie. Nie wiem, czy to jest kwestia prawa, czy bardziej filozofii społecznej, filozofii prawa w podejściu do rodzin dzieci z niepełnosprawnością.
A skoro jesteśmy przy pomaganiu, jak wam, osobom z niepełnosprawnością, sensownie pomagać?
Odpowiedź na to pytanie jest uzależniona od rodzaju niepełnosprawności i doświadczenia. Gdy w wieku 21 lat zaczynałem życie małżeńskie, wchodziłem dynamicznie w dojrzałość i nie pozwalałem, żeby w czymkolwiek ktoś mnie wyręczał. Byłem jak Zosia Samosia. Obecnie mówię; ok, proszę to zrobić. Np. moi studenci, przyszli pedagodzy specjalni, a więc mający intuicję, wiedzą, że lepiej będzie, gdy sami podłączą kabelki. Żeby skutecznie móc komuś pomóc, po pierwsze trzeba przy nim być, po drugie trzeba go poznać, a po trzecie trzeba uzyskać jego zgodę na pomoc. Trzeba wyjść z perspektywy aktywisty: ja ci pomogę. Nie tędy droga. Przede wszystkim poznaj człowieka. Jeśli on potrzebuje wsparcia, powiedz, jestem, ale na twoich zasadach. Na koniec taki przykład. Wysiadłem z pociągu przy Akademii Pedagogiki Specjalnej, przede mną stała niewidoma dziewczyna. Spytałem: w czym mogę pani pomóc? Ona: czy może pan powiedzieć mi, gdzie tu jest przerwa, żebym mogła postawić krok. Powiedziałem gdzie. Zrobiła krok. – Czy mogę jeszcze pomóc? – spytałem. – Jakby pan szedł do schodów, to się pana złapię. Poszliśmy. Okazało się, że dziewczyna idzie do APS. Gadaliśmy. Mówię: ja w zasadzie prawie nie widzę. Ona: no co pan mówi? – No jakbym zdjął okulary, nic bym prawie nie widział. Ona na to: to wtedy ja bym pana prowadziła.
Wiódł ślepy ślepego?
No tak. Tamta rozmowa była świetna. Pozdrawiam panią Maję.
A ja dziękuję za uświadomienie pewnych spraw.
Blisko połowa polskich seniorów źle ocenia stan swoich oczu. Rusza kampania „Twoje spojrzenie ma znaczenie. Niezależnie od wieku”
Zdrowie i higiena oczu są kluczowymi elementami komfortu życia, niezależności i bezpieczeństwa w każdym wieku. Z badań przeprowadzonych w ramach kampanii „Twoje spojrzenie ma znaczenie. Niezależnie od wieku” wynika, że 81% seniorów odczuwa dolegliwości związane ze wzrokiem w codziennych sytuacjach, a aż 55% ma problemy z funkcjonowaniem z powodu niesprawności narządu wzroku. W odpowiedzi na te problemy, pod patronatem Polskiego Towarzystwa Okulistycznego, rozpoczyna się akcja edukacyjna skupiająca się na higienie oczu wśród seniorów.
Wraz z wiekiem ryzyko problemów ze wzrokiem znacznie wzrasta. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) około 285 milionów ludzi na świecie ma problemy ze wzrokiem, z czego 82% to osoby powyżej 50. roku życia. Problemy te mogą znacząco ograniczać codzienne funkcjonowanie i samodzielność.
Badania przeprowadzone w ramach kampanii „Twoje spojrzenie ma znaczenie. Niezależnie od wieku” jednoznacznie pokazują, że większość seniorów w Polsce (81%) doświadcza dolegliwości związanych ze wzrokiem. Najczęściej wymieniane problemy to niewyraźne widzenie (70%), łzawienie (62%), szczypanie i pieczenie oczu (59%), uczucie suchości (40%), zaczerwienienie lub przekrwienie oczu (37%) oraz ból oczu (19%). Oczy są jednym z najważniejszych narządów zmysłów człowieka, dlatego ważne jest, aby dbać o ich stan, zwłaszcza przez osoby starsze, które często borykają się z różnymi dolegliwościami wzroku. Eksperci kampanii podkreślają rolę codziennego dbania o oczy, stosowania kropli do oczu oraz regularnych wizyt w gabinetach okulistycznych.
Słoneczne wyzwania dla wzroku. Jak chronić oczy dzieci latem?
Czerwiec to początek długo wyczekiwanego okresu wakacyjnego, pełnego beztroski i zabawy na świeżym powietrzu. Dla wzroku naszych dzieci, lato może być jednak również czasem zwiększonego ryzyka. Promieniowanie UV, piasek, słona woda i długie godziny spędzane na zewnątrz bez odpowiedniej ochrony mogą negatywnie wpływać na zdrowie ich oczu. Jak więc skutecznie chronić wzrok naszych pociech przed letnimi zagrożeniami? Odkryj sprawdzone metody i wskazówki, które pomogą zadbać o oczy Twojego dziecka podczas wakacji.
Czy nosząc soczewki kontaktowe można się kąpać?
Soczewki kontaktowe są wygodnym rozwiązaniem dla wielu osób z wadami wzroku, ale ich użytkowanie wiąże się z pewnymi zasadami higieny i bezpieczeństwa. Jedną z ważniejszych zasad jest unikanie kontaktu soczewek z wodą, w tym kąpieli, ponieważ może to prowadzić do poważnych infekcji. Jednym z najgroźniejszych patogenów, który może powodować takie infekcje, jest pasożyt Acanthamoeba.
Woda, szczególnie z basenów, jezior, rzek, a nawet z kranów, może być źródłem różnych mikroorganizmów. Głównym problemem są patogeny, które mogą przyczepić się do soczewek kontaktowych i prowadzić do infekcji oka. Najbardziej niebezpiecznym z nich jest Acanthamoeba. Acanthamoeba to rodzaj wolno żyjącej ameby, która występuje powszechnie w wodzie (słodkiej i morskiej), glebie i powietrzu. Istnieje wiele gatunków Acanthamoeba, ale niektóre z nich mogą powodować infekcje u ludzi. Najczęstszymi objawami są: silny ból oka, który nie jest proporcjonalny do widocznych objawów, zaczerwienienie oka, utrata ostrości wzroku, nadwrażliwość na światło, uczucie ciała obcego w oku czy nadmierne łzawienie.
Najczęstszą i najbardziej poważną infekcją spowodowaną przez Acanthamoeba jest Acanthamoeba keratitis (AK), która jest zapaleniem rogówki oka. Jest to bardzo bolesne schorzenie, które może prowadzić do trwałego uszkodzenia wzroku, a w skrajnych przypadkach nawet do utraty wzroku.
Diagnostyka Acanthamoeba keratitis wymaga specjalistycznych badań laboratoryjnych, w tym mikroskopii i hodowli. Leczenie jest trudne i długotrwałe, często obejmujące stosowanie specjalistycznych kropli do oczu przez kilka miesięcy. W ciężkich przypadkach może być konieczna transplantacja rogówki.
Woda może również wpływać na strukturę soczewek miękkich, prowadząc do ich zniekształcenia i zmniejszenia komfortu noszenia. Soczewki kontaktowe mogą działać jak gąbka, wchłaniając zanieczyszczenia i chemikalia z wody, co zwiększa ryzyko podrażnień i infekcji.
Kiedy używamy zwykłych miękkich soczewek należy unikać kontaktu z wodą. Nie wolno kąpać się, ani pływać i brać w nich prysznica.
Rozwiązaniem dla osób z wadami wzroku, które chcą korzystać w pełni z uroków lata i kąpieli słonecznych jest metoda ortokorekcji. Ortho-K to metoda korekcji wzroku, która polega na noszeniu specjalnych twardych soczewek kontaktowych w nocy. Te soczewki stopniowo zmieniają kształt rogówki, co pozwala na poprawę ostrości widzenia w ciągu dnia bez potrzeby noszenia okularów czy soczewek kontaktowych. Soczewki ortokorekcyjne są twarde i gazoprzepuszczalne. Mają specjalny kształt, który delikatnie modeluje powierzchnię rogówki podczas snu. Pacjent zakłada soczewki na noc. Podczas snu soczewki naciskają na rogówkę, zmieniając jej kształt w kontrolowany sposób. Rano, po zdjęciu soczewek, zmodyfikowany kształt rogówki utrzymuje się przez cały dzień, co pozwala na wyraźne widzenie bez dodatkowych korekcyjnych środków. – wyjaśnia Piotr Toczołowski z Centrum Okulistycznego Nowy Wzrok
Miękkie soczewki kontaktowe są wygodnym rozwiązaniem, ale ich użytkowanie wymaga przestrzegania zasad higieny i bezpieczeństwa, aby uniknąć poważnych infekcji, takich jak Acanthamoeba keratitis. Unikanie kontaktu soczewek z wodą jest kluczowym elementem tych zasad, chroniąc oczy przed potencjalnie niebezpiecznymi patogenami. Rozwiązaniem może być również metoda ortokorekcji, czyli zakładanie twardych soczewek na noc.
Kawa, która się nie kończy – Tchibo wprowadziło subskrypcję dla kawoszy
Niejedna osoba zapewne pomyśli: „To jest portal dla niewidomych, a oni tu taką informację dają”. Tak, zdajemy sobie sprawę z tego, że nie jest to stricte tyflo-informacja, ale wielbicielom porannej kawy może ułatwić życie.
Tchibo wprowadziło na polski rynek innowacyjną usługę subskrypcji kawy. To odpowiedź na potrzeby współczesnych konsumentów, ceniących wygodę i najwyższą jakość. Subskrypcja zapewnia stały dostęp do ulubionej kawy, zamawianej bezpośrednio do domu, z możliwością personalizacji dostaw. Rozwiązanie sprawdziło się już m.in. na rynku niemieckim.
W dzisiejszym zabieganym świecie, poranna kawa to dla wielu z nas chwila, bez której trudno wyobrazić sobie udany dzień – nie tylko budzi nas do życia, ale również stanowi ważny element codziennego rytuału, dodającego nam sił i pozytywnej energii. Aby ułatwić jej miłośnikom dostęp do ich ulubionego napoju, Tchibo wprowadziło usługę subskrypcji, dzięki której świeżo palona kawa jest zawsze pod ręką, bez potrzeby pamiętania o regularnych zakupach.
– Subskrypcje na dobre zagościły w naszym życiu. Korzystamy z nich coraz częściej i chętniej. Będąc jednym z największych producentów kawy, zadaliśmy sobie pytanie: w czym tkwi sekret tego mechanizmu? Odpowiedź jest prosta: ułatwia on codzienne funkcjonowanie i pozwala zaoszczędzić nasz czas, a w przypadku naszej kawowej subskrypcji również pieniądze – tłumaczy Paulina Iwaszko, kierowniczka ds. PR, CSR i komunikacji korporacyjnej w Tchibo Warszawa Sp. z o.o. – Dzięki temu rozwiązaniu nasi klienci mogą wykreślić kawę z listy regularnych zakupów, a jednocześnie nie muszą się martwić, że im jej zabraknie w kluczowym momencie. Gwarantujemy zawsze terminową dostawę pod same drzwi. Tchibo to nie tylko świetnej jakości kawa. To kawa, która się nie kończy – dodaje.
Wygodniej, taniej i zawsze na czas
Proces subskrypcji Tchibo jest prosty i intuicyjny. Klienci mogą wybrać swoje ulubione produkty kawowe spośród wariantów ziarnistych, mielonych i kapsułek Cafissimo oraz ustalić częstotliwość ich dostaw. Te, w zależności ilości wypijanej kawy, mogą być realizowane nawet co 2 tygodnie, ale i odpowiednio rzadziej – nawet z odstępem do 3 miesięcy. Co ważne, subskrybenci mogą zaoszczędzić nawet do 33% w porównaniu z regularnymi cenami detalicznymi kawy, a przy zamówieniach od 100 zł nie płacą za dostawę. Dodatkowo, każdy klient może w dowolnym momencie edytować swoje preferencje lub zrezygnować z usługi. Wszystko zarządzane jest z poziomu strony internetowej – dedykowanej zakładki na www.tchibo.pl
Oprócz standardowej oferty subskrypcyjnej z kawą w roli głównej, Tchibo proponuje również możliwość subskrypcji z ekspresem do kawy, który w ramach usługi dostępny jest w promocyjnej cenie.
Tchibo stawia mocno na kawę
Wprowadzenie oferty subskrypcji to kolejna modyfikacja Tchibo wprowadzona w ostatnich tygodniach. Wcześniej firma informowała między innymi o zmianie koncepcji w swoich lokalach – m.in. w King Cross Marcelin w Poznaniu oraz CH Plaza w Toruniu. Powiększona została w nich przestrzeń kawiarniana, co podkreśla m.in. zwrot marki w stronę kawowego dziedzictwa.
Czym jest ślepota zmierzchowa?
Zdarza się, że pomimo braku problemów ze wzrokiem w ciągu dnia, wieczorem jakość widzenia zaczyna stopniowo się pogarszać. Ślepota zmierzchowa, znana również jako nyktalopia to stan, w którym osoba ma trudności z widzeniem w warunkach słabego oświetlenia lub w nocy. Jest to objaw, który może wskazywać na różne problemy ze wzrokiem lub schorzenia.
Nieco gorsze widzenie po zmroku jest najczęściej zupełnie naturalnym objawem. Nasz wzrok jest przystosowany do większej efektywności w ciągu dnia i odpoczynku wieczorem. Dlatego w godzinach nocnych widzenie nie jest tak dokładne jak w świetle dziennym. Wynika to przede wszystkim z tego, że różnica między kolorami poszczególnych przedmiotów po zmroku jest mała, co utrudnia wyodrębnienie ich z tła.
Przyczyną ślepoty zmierzchowej może być niedobór witaminy A, która jest niezbędna do produkcji rodopsyny, pigmentu w siatkówce oka, który jest kluczowy dla widzenia w nocy. Niedobór tej witaminy może prowadzić do nyktalopii. Retinitis pigmentosa jest to dziedziczna choroba degeneracyjna siatkówki, która prowadzi do postępującej utraty wzroku, w tym również trudności z widzeniem w nocy. Jest ona najczęstszym pierwszym objawem pogorszenia widzenia zmierzchowego. Często ktoś jest określany jako nieuważny, potyka się przewraca różne przedmioty. Zaćma, czyli mętność soczewki oka może pogorszyć widzenie w warunkach słabego oświetlenia. Keratokonus, czyli stożkowate zniekształcenie rogówki może wpływać na jakość widzenia, zwłaszcza w nocy. Cukrzyca, diabetopatia siatkówki, powikłanie cukrzycy, może powodować problemy z widzeniem w nocy. Niektóre leki mogą również wpływać na zdolność widzenia w nocy. W przypadku pogorszenia widzenia zmierzchowego konieczne jest badanie pola widzenia i dna oka. Wtedy można określić gdzie leży problem.
Gorsze widzenie może być jednak również przyczyną poważniejszych schorzeń, takich jak zaćma, jaskra czy ślepota zmierzchowa, jednak najczęściej słabsze widzenie przy małym oświetleniu jest oznaką krótkowzroczności. Skumulowanie tej wady wzroku z naturalną skłonnością do pogarszającego się spostrzegania po zmroku może bardzo utrudniać wykonywanie zwykłych codziennych czynności.
Osoby z krótkowzrocznością bardziej intensywnie odczuwają trudności wynikające z nastania ciemności. Pogorszenie widzenia wieczornego połączone z wadą wzroku jest szczególnie niebezpieczne dla kierowców, którzy w warunkach zmniejszonego kontrastu między obiektami, a tłem mogą nie dostrzegać niektórych obiektów na drodze. – wyjaśnia Piotr Toczołowski z Centrum Okulistycznego Nowy Wzrok.
Konieczność noszenia okularów może okazać się niezbyt komfortowym rozwiązaniem. W szczególności dla kierowców, którzy muszą przyzwyczaić się do pola dobrego widzenia ograniczonego oprawkami szkieł. Może się też zdarzyć, że po zmierzchu osobie z wadą wzroku będą potrzebne nieco inne szkła, niż w ciągu dnia. Okulistyka proponuje jednak rozwiązania, które pozwalają pożegnać się z okularami w ciągu dnia. Dzięki zakładaniu na noc specjalnych soczewek ortokeratologicznych, które w trakcie snu nadają rogówce odpowiedni kształt, w ciągu dnia możemy widzieć prawidłowo bez wspomagania się okularami. Nie jest to proces nieodwracalny, po odstawieniu soczewek OrtoK oko powraca do własnego kształtu. Tę metodę można z powodzeniem stosować do korekcji krótkowzroczności i astygmatyzmu.
Zapobiegać ślepocie zmierzchowej może zbilansowana dieta, spożywanie odpowiednich ilości witaminy A oraz innych składników odżywczych. Regularne badania wzroku, unikanie stresu. Noszenie okularów przeciwsłonecznych w jasnym świetle oraz ochrona oczu przed urazami mogą pomóc w utrzymaniu zdrowia oczu.
Pogorszone widzenie zmierzchowe może mieć różne przyczyny. Pamiętajmy o tym, aby nie lekceważyć pierwszych oznak i regularnie odwiedzać specjalistów. Dzięki temu nie przegapimy momentu, w którym powinniśmy zacząć szczególnie dbać o wzrok.
Jaki wpływ na nasz wzrok ma stres?
Stres zmienia sposób w jaki patrzymy na otaczający nas świat, dotyczy to również oczu. Może prowadzić do wzrostu napięcia, przestrzennej nieuwagi oraz zmiany ostrości widzenia. W trudnym okresie częściej także sięgamy po niezdrowe przekąski i napoje takie jak nadmiar kofeiny oraz cukru co może wpływać na ostrość widzenia oraz ogólny stan zdrowia oczu.
Kiedy mózg wykrywa zagrożenie następuje naturalna reakcja obronna organizmu, w celu przywrócenia równowagi. Niezależnie czy jest to reakcja fizyczna, psychiczna, emocjonalna czy wizualna.
Typowe objawy stresu dotyczące wzroku to:
• migotanie, rozmycia, aureole lub cienie,
• błyski światła
• zawężone widzenie lub widzenie tunelowe,
• podwójne widzenie,
• zniekształcenia wizualne,
• pulsowanie.
Podczas stresu mięśnie ciała, w tym także oczu mogą stać się bardziej napięte. Taki stan doprowadza do uczucia zmęczenia, bólu głowy oraz dyskomfortu podczas patrzenia. Stres powoduje także podniesienie ciśnienia we krwi, które może wpłynąć na krążenie w oczach. Zmiany te wpływają na ostrość widzenia i komfort optyczny.
Podczas stresu istnieje tendencja do zmniejszenia częstotliwości mrugania i zwiększonej ekspozycji powierzchni oka na otaczające je środowisko, co z kolei może powodować suchość oczu, podrażnienie i dyskomfort. Wyzwala także uwalnianie hormonów, takich jak kortyzol, który może wpływać na układ nerwowy i hormonalny, w tym także na oczy. Zmiany te powodują trudności oka w dostosowaniu się do zmieniających się warunków oświetleniowych oraz na funkcjonowanie siatkówki.
Jeśli zaobserwujemy u siebie takie objawy jak kłopoty z czytaniem drobnego druku, łzawienie, zmęczenie oczu, bóle głowy nasilające się wieczorami warto umówić się na wizytę u specjalisty. Optometrysta doradzi jak dbać o oczy i wybierze odpowiednie metody korekcji. Obecnie nową metodą, która umożliwia dobre widzenie bez konieczności noszenia okularów jest ortokorekcja. Dzięki zakładaniu na noc specjalnych soczewek ortokeratologicznych, które w trakcie snu nadają rogówce odpowiedni kształt, w ciągu dnia możemy widzieć prawidłowo bez wspomagania się okularami. Nie jest to proces nieodwracalny, jak w przypadku laserowej korekcji wzroku, dlatego po odstawieniu soczewek oko powraca do własnego kształtu. – wyjaśnia Piotr Toczołowski – specjalista optometrii klinicznej z Centrum Okulistycznego Nowy Wzrok.
To w jaki sposób stres wpłynie na poszczególne osoby zależy od wielu czynników, takich jak stopień stresu, indywidualne cechy fizjologiczne oraz ogólny stan zdrowia. W przypadku doświadczania problemów ze wzrokiem i dyskomfortu oczu warto skonsultować się ze specjalistą, aby uzyskać odpowiednią ocenę i zalecenia dotyczące dalszego postępowania.
Barszcz Sosnowskiego – intruz, który może odebrać Ci wzrok!
Wiosna rozkwita pełnią swojej urody, kusząc do spacerów i relaksu na łonie natury. Jednakże, wraz z budzącą się do życia przyrodą, powraca również niebezpieczeństwo w postaci Barszczu Sosnowskiego. Ta imponująca roślina, choć zachwycająca z wyglądu, stanowi poważne zagrożenie dla zdrowia, a w skrajnych przypadkach może nawet doprowadzić do ślepoty.
Rola stołu w kształtowaniu kultury i relacji międzyludzkich – rozmowa Ewy Domańskiej z psychologiem Andrzejem Komorowskim
W świecie, który nieustannie pędzi do przodu, gdzie relacje międzyludzkie często ustępują miejsca szybkiemu tempu życia, warto czasem zatrzymać się i zastanowić nad znaczeniem prostych, codziennych rzeczy. Właśnie ta kwestia została poruszona w trakcie rozmowy naszej redakcyjnej koleżanki Ewy Domańskiej z wybitnym psychologiem, Panem Andrzejem Komorowskim w najnowszym odcinku cyklu „Warszawskie kawiarnie, warszawscy twórcy” na Jej autorskim kanale w serwisie Youtube, gdzie zaprasza do głębokiej refleksji nad rolą stołu w kształtowaniu kultury i relacji międzyludzkich.
Gościem Ewy Domańskiej był wybitny psycholog i terapeuta, Andrzej Komorowski, który z ogromną wrażliwością oraz fachową wiedzą podchodzi do analizy tego, co pozornie codzienne, a jednak tak istotne – spotkania wokół stołu.
W trakcie nadchodzących Świąt Wielkanocnych, które rozpoczynają się już za dwa dni, warto zastanowić się nad tym, jak stoły stają się miejscem nie tylko jedzenia, ale również spotkań, rozmów i budowania relacji. Andrzej Komorowski, znany doradca rodzinny, terapeuta i seksuolog kliniczny, podzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat tego, jak otoczenie, w jakim spożywamy posiłki, wpływa na nasze życie oraz relacje z bliskimi.
Jego wieloletnia praktyka, oparta na psychomedycznym modelu diagnostyki i pomocy terapeutycznej, pozwoli nam spojrzeć na znaczenie stołu z zupełnie nowej perspektywy. W odcinku, który jest już dostępny na kanale „Ewa domańska – Nutką i piórem”, „Andrzej Komorowski porusza tematykę zmian w sposobie, w jaki społeczeństwo wykorzystuje stół jako narzędzie komunikacji, budowania więzi oraz kształtowania wspomnień.