„Gawędy Świętokrzyskie”. Gorliwi, czy tyfusy?

Autor: Lech Łysak

Jus mi zaceny wyrostać pierse włoski pod nosem, chtóre bardzo mi przeskodzały. Przecies widziołem starsych chłopoków jak codziń musieli sie golić. Jo umyślołem se powyrywać te śmieci i bes pore miesiedzy skubołem se gebe. Dokucały mi te chłopacyska godaniem, ze sie skube tak jak młody jastrzob. Nic se z tego nie robiełem ino dalij wyrywołem te śmieci. Popar mnie jeden wychowawca z internatu, chtóry powiedzioł, ze jak se wyskube te włoski z geby to potym niebede musioł sie golić. Spodobało mi sie to godanie tego wychowawcy i jescek gorliwi wyrywołem brode i wosy.
Na warsztatach zawodowych robielimy tako wielgo rozdzielnio prondu dlo fabryki łozysk toconych w Kraśniku. Po zrobieniu ty rozdzielni pojechalimy do Kraśnika zeby jo poskładać do kupy i zamontować na ścianie. Nojpierw to chłopoki droźnieły sie zemnom, bo dzieci do fabryki nie wpuscajo, a ty sie jescek nie golis toś dzieciok. Jednak chtóregosik dnia zabrali mnie do ty fabryki.
– Popatrz kolego – zagadnoł mnie jeden robotnik – jaki wielgi krzyz kupiełem i powiesimy go na stołówce!.
– Fajny jest ten krzys, ale nimom pojecio cy pozwolo wom powiesić – łodpowiedziołem – i to teros w stanie wojennym.
– Jak mo nom niepozwolić kiedy dyrektor som chodzi do kościoła co niedziele..
W casie przerwy śniodaniowy robotniki zaceni wbijać goździa we ściane, a ktosik gorliwy łodrazu poinformowoł derechtora ło zamiarach robotników. Wreście przysed derechtor i poprosieł robotników ło zwłoke 2 dni, bo taki podniosły fakt powinien być łoprawiony łodpowiednio.
– Posłuchajcie mnie robotnicy – powiedzioł derechtor – tak wzniosły akt powinien być oprawiony mszą świętą i aktem poświęcenia tego krzyża. W takim miejscu powinien wisieć jeszcze większy krzyż, który ja sam zakupię i poproszę księdza proboszcza aby przyszedł tu do nas w sobotę na godzinę 10 00.
– No widzis synek jakiego momy derechtora? – zapytoł ten robotnik – no i pozwoli nom powiesić ten krzyz.
– Niech pon zapamieto moje słowa – łodpowiedziołem – W tym jest jakosik pułapka i nie bedzie tutaj wisioł ten krzyzyk.
– Nimos racji.
– Zobocy pon w te sobote jak powiesi. Jakby pozwoleł wom powiesić to powiesieliby tys jego fotografijo jako bełego derechtora.
Nadesła sobota i ksiedza przywiuz som derechtor. Ksiodz łodprawieł mso świeto, a potym poświecieł taki wielgi krzyz i som chcioł go powiesić.
– Stop proszę księdza! – wyskoceł derechtor – Niech powiesi ten święty krzyż ten robotnik, który zapewni że żaden robotnik nic nie ukradnie z zakładu. Ten znak zobowiązóje wiernych do utrzciwości. Czy jest taki ktoś?
Ludzie wysuneli sie ze stołówki i nikt sie nie łodwozeł wyciognoć reke po ten krzys. Derechtor zabroł do swojego gabinetu krzyz i powiedzioł ksiedzu, ze jak bedzie taki cłowiek utrzciwy i zapewni ze nikt nic nie ukradnie z zakładu to wtedy bedzie mozno powiesić ten krzys. Ksiodz nawet sie ne zdziwieł postepowaniem derechtora i robotników.
Po poru miesiodzach montowalimy jescek inno rpzdzielnio i spotkołem sie z tym gorliwym robotnikiem, chtóry chcioł powiesić ten krzyz. Powiedzioł do mnie, ze miołem słusno racyjo i w postepowaniu derechtora tkwi jakisik podstemp.
Ludzie majo pana boga na wargach, a za skurom samego diobła.
A co my momy w sobie i za skurom? Czytaj dalej →

„Pogwarki Jarka”. Święto czekolady

Będzie bardzo słodko, a to za sprawą pewnego dnia, który ostatnio obchodzono na świecie. O czym mowa? Oczywiście o czekoladzie.
Czekolada – słodki przysmak, który zdobył serca milionów ludzi na całym świecie. Jego niepowtarzalny smak i aromat towarzyszą nam przez wieki, a każdy kęs pozwala nam choć na chwilę poczuć niebiańską przyjemność. Światowy Dzień Czekolady, obchodzony 7 lipca na świecie (12 kwietnia w Polsce), to wyjątkowa okazja, by celebrować historię tego magicznego produktu. W dniu tym warto przyjrzeć się również powstaniu jednej z najbardziej znanych polskich fabryk – Wedla, która odegrała kluczową rolę w kształtowaniu tradycji czekoladowej w Polsce i na świecie.
Historia czekolady sięga daleko w przeszłość, a pierwotnie nie miała ona takiej postaci, jaką znamy obecnie. Czekoladę jako napój odkryli i rozpowszechnili Majowie i Aztekowie w starożytnych Mezoamerykańskich kulturach. Ziarna kakaowca były uznawane za cenne, wręcz boskie, i używano ich nie tylko do przygotowania napoju, ale również jako forma waluty. Jednak dopiero po przybyciu Kolumba do Ameryki, kakao zostało zaniesione do Europy, gdzie w XVI wieku zaczęło zdobywać popularność wśród szlachty.
Od tamtego momentu historia czekolady zaczęła nabierać tempa. W XVIII wieku, za sprawą udoskonalenia procesu produkcji, czekolada stała się bardziej dostępna dla szerokich mas społeczeństwa, a lata 1824-1828 odegrały kluczową rolę w przyszłości tego deseru.
W roku 1824, Samuel German-Emil Hachez założył w Niemczech pierwszą fabrykę czekolady, wprowadzając innowacje technologiczne, które przyspieszyły produkcję i poprawiły jakość tego słodkiego wyrobu. Czekolada stawała się coraz bardziej popularna na całym świecie, a Polacy nie pozostawali w tyle.
Historia Fabryki Czekolady Wedla sięga roku 1851, kiedy Karol Wedel – młody przedsiębiorca o korzeniach holenderskich – otworzył w Warszawie mały sklepik z wyrobami cukierniczymi. Wkrótce zrozumiał, że to czekolada wciągnęła go najbardziej i postanowił poświęcić się jej produkcji. Jego pasja, umiejętności i dbałość o jakość szybko zaowocowały sukcesem. W 1861 roku założył fabrykę czekolady Wedla, która stała się symbolem tego pysznego deseru w Polsce.
Przez kolejne lata, Wedel rozwijał swoje umiejętności i eksperymentował z różnymi smakami i kombinacjami. Ich czekolada szybko zdobyła uznanie i sympatię konsumentów nie tylko w kraju, ale również za granicą. W ciągu wieku stała się nieodłącznym elementem polskiej tradycji kulinarno-kulturalnej.
W czasach trudnych, takich jak okresy wojen i okupacji, fabryka Wedla stawała się oazą, która przynosiła ukojenie i radość mieszkańcom Warszawy. Po przejściu przez wiele trudności, fabryka rozkwitała, a rodzina Wedlów dbała o zachowanie najwyższej jakości swoich wyrobów.
Dzięki ciężkiej pracy, pasji i oddaniu, fabryka czekolady Wedla stała się nie tylko wizytówką Polski, ale również marką rozpoznawalną na całym świecie. Ich produkty zdobywały liczne nagrody na międzynarodowych targach i wystawach, potwierdzając najwyższą jakość i smak.
Wszystko to zaowocowało międzynarodową popularnością i uznaniem dla tej polskiej marki, która do dziś pozostaje synonimem doskonałej jakości i niepowtarzalnego smaku.
Obchody Światowego Dnia Czekolady są doskonałą okazją do zapoznania się z historią tego słodkiego specjału i docenienia znaczenia, jakie ma ona w kulturze i tradycji różnych narodów. Fabryka czekolady Wedla jest przykładem polskiej przedsiębiorczości i pasji, które przekształciły się w jedną z najbardziej uwielbianych marek czekoladowych na świecie. Niech Światowy Dzień Czekolady będzie okazją do cieszenia się smakiem ulubionej czekolady i podziękowania za ten niesamowity przysmak, który wzbogaca nasze życie od wieków.
Na więcej zaprasza Jarek „Pogwarek” Zajączkowski.

Czytaj dalej →

„Pogwarki Jarka”. Plany

Planowanie. No właśnie – czy warto coś zaplanować z dużym wyprzedzeniem? Niektórzy tak lubią. Inni z kolei wolą nie planować, bo twierdzą, że rzeczywistość i tak to weryfikuje i wychodzi jak zwykle nie tak, jak chcieliśmy. A co na to Jarek „Pogwarek” Zajączkowski?

Czytaj dalej →

„Pogwarki Jarka”. Wakacje bez rodziców

W życiu rodziców musi przyjść taki moment, gdy podczas planowania wakacyjnego wyjazdu usłyszą od swoich pociech: „Nie jadę z wami. Wolę jechać ze swoją paczką”. Co wtedy? Doradza Jarek „Pogwarek” Zajączkowski.

<?php echo do_shortcode(’’); ?> Czytaj dalej →

„Pogwarki Jarka”. Wakacje

No i znowu mamy wakacje. Pora planować urlop. Niestety często bywa tak, że jak już na ten urlop wyjedziemy, to pogoda robi nam psikusa i się psuje. I właśnie o tym będzie w kolejnym odcinku „Pogwarek Jarka”. Zaprasza Jarek „Pogwarek” Zajączkowski.

Czytaj dalej →

„Pogwarki Jarka”. Technologia

Współczesne rozwiązania technologiczne ułatwiają nam życie. Bez względu na to gdzie się znajdujemy, możemy sterować naszym domem. Wystarczy mieć odpowiednio zasobny portfel. O korzyściach płynących z nowoczesnych technologii opowie Jarek „Pogwarek” Zajączkowski.

Czytaj dalej →

„Pogwarki Jarka”. Homoautomatikus

Trzeba przyznać Jarkowi rację. Mamy takie czasy gdy każdy chce żyć jak najwygodniej, wkładając coraz mniej wysiłku w wykonywanie codziennych czynności. O automatyzacji naszego życia opowie Jarek „Pogwarek” Zajączkowski.

Czytaj dalej →

„Gawędy Świętokrzyskie”. Cudzy pozytek

Autor Lech Łysak

Jak chodziłem do skoły to matka urozmaicała mi dziń powsedni nauki zamianom posanio krów i gesi, a casami posaniem łowiec. Cesto i gesto matka nakazowała na wyganianie gadziny w inne miejsce nizeli się samemu umyślało. Nieros koledzy pognali krowy pod Skorzesce, a matka kozała wyganiać pod Poropki, cy Krojno. Tam samemu się pasło i nie beło skim grać w piełke, abo pogoniać się i kapke pocekolić się z zdżiełuchami.
Jednego razu matka sama uwiozała krowiny na łoce pod Skorzescami
i kozała mi przynieś powrozy z polami do chałupy. Ale jo chciołem być modrzejsy i nie zabrołem ze sobom tych powrozów.
– Poco mi dźwigać te pole i powrozy? – pomyślałem – przecie jutro trza będzie wygnać krowy i powiązać je, a potym iść do kościoła do Skorzeszyc.
Na drugi dziń matka ino zaceno świtać łobudzueła mnie i wygnała z chałupy po te pole, a potym miołem uwiązać krowy na ugorze pod Poropkami. Z jedny łoki do drugi jest prawie śtery kilometry. Smutno mi beło z tego powodu i rot nierot musiałem usłuchać matki i posedem po te powrozy.
Majowy poranek beł ładny: przymrozek chycieł i słońce jaskrawo wschodziło, a mgła letko przypruseła. Ptosski ładnie ćwierkały i znosieły co mogły do swoich gniozdek. Jo markotny, ale radosny jak wschdzoce słońce sedem przez łoke. Za rzekom spostrzegem jakosik babe w zopasce i osik se septała. Naros zdjena z pleców te zopaske i niom głoskała zomrós na trowie.
Jo podsedem blizy nij tak żeby mnie nie spostrzegła i schowałem się za łolsynami.
– Zbierom cudzy pożytek ale nie wszystek – tak baba mrucała i zopaskom zbierała rose – zbierom cudzy pożytek, ale nie wszystek … (cały cos tupała bosemi nogami po trowie).
– A jo reśte, a jo reśte! – zaconem mrucyć se pod nosem i powrozami pogłoskołem trowe – a jo reśte.
Pretko umykołem pu chałupie i wlugem powrozy za sobom. W domu nie łopowiadołem nic nikomu co widziałem na łoce i co som zrobiełem.
Po uwiązaniu krów na łoce pod Poropkami przysedem do domu i umełem się, a potym posedem do kościoła we Skorzescach.
Na msy Ksioc probosc wrzescoł na ludzi ale łoco? To jo niewiem, bo zrobiło mi się jakosik tak słabo i ciemno w łocach (łomało co ze nie upodem na posocke kościoła). Obrazy pozminiały mi się i jakiesik cudoki lotały koło mnie i godały: „Ciak-ciarak-ciak” – Nie po nasemu to godanie beło to jo ich nic nie zrozumiłem. Pamietom ino ze ksioc powiedział:
– Ićta do domu ofiary skuńcone – wrzosnoł, pocym dodał – Wyszczegojta się złego i statych carownic.
Do domu sedem pomału, bo wiedziołem ze jak zapretko przyjde z kościoła to matka koze mi paś gesi, abo co insego robić. Po dotarciu do chałupy naroście zjodem śniadanie, i posedem po krowy, co uwiązane beły pod Poropkami. Jak przygnałem te krowiny i uwiozołem je w łoborze.
Po wyjściu z łobory spostrzegem, ze powrozy jakosik nabrzmiały i zgrubniały
– przytym zacerwinieły się.
– Łoloboga co to jes? – Z przestrachu wrzosnołem – co to się narobieło, ze te powrozy tak się zmineły? (pociognołem za powróz, a tu mleko siknęło z niego).
Popedziełem cympredzy do chałupy po wiaderko i podstawiełem je pod powrozy i zaconem doić. Sprawnie sło mi to dojenie, bo za zdrowaśke miołem jus pełne wiadro mleka i jescek kapało – to jo wzionm puste wiadra i gorcki i dalij dojełem.
Nadojełem śtery pełne wiadra takie łot studni itszy gorcki tłustego mleka. Matka dziwowała się skot to się wzieno tyla mleka. Na zajutrz zebrała matka pełne wiadro śmietony s tego mleka. Jo nigdy się nie przyznołem matce co zrobiełem, bo jakbym się przyznoł to dostołbym niezłe wciery.
Teros jus nima zodny carownicy na nasy wsi – wszystkie poumierały – bo wsedbym z niom w jakiesik kunsiachty i wydojełbym jako staro krowe, abo
i zdrowego, duzego byka!. Czytaj dalej →

„Pogwarki Jarka”. Wakacje

Przed nami kolejne wakacje. Dzieci zacierają ręce, bo będą miały dwa miesiące wolnego od szkoły, a rodzice będą musieli im jakoś zorganizować czas. Jak sobie z tym poradzić, podpowie Jarek „Pogwarek” Zajączkowski.

Czytaj dalej →

„Pogwarki Jarka”. Telewizor

Mieszkańcy zwłaszcza małych miejscowości zapewne pamiętają jak 20 lat temu, gdy w telewizji leciał serial „Moda na sukces”, na ulicach robiło się pusto i zamierało życie. Tak bywało również za sprawą innych audycji. Dziś telewizja odgrywa mniejszą rolę w naszym życiu – mamy do dyspozycji mnóstwo rozrywek, niemniej jednak jeszcze wiele programów gromadzi ogromną publiczność. O roli telewizora w naszej codzienności opowie Jarek „Pogwarek” Zajączkowski.

Czytaj dalej →