Nie, to nie będą przepowiednie Nostradamusa. To będzie wizja przyszłości, którą przedstawi nam Jarek „Pogwarek” Zajączkowski. I nie będą to proroctwa wyssane z palca. Rzecz dotyczy pogody i tego co nas czeka w następnych latach. Susze, wichury, topnienie lodowców, pożary… Brzmi strasznie prawda? Ale tak niestety się dzieje. Posłuchajcie!
Kategoria: Zaraź się kulturą!
„Pogwarki Jarka”. Dzień kostki Rubika
Kostka Rubika to zabawka chyba wszystkim znana. A jeśli nie znana, to raczej każdy o niej słyszał. A czy wiecie, że ten gadżet wymyślił Węgier. Nazywał się Ernő Rubik. Urodził się 13 lipca 1944 roku w Budapeszcie i był architektem i rzeźbiarzem.
Ukończył studia na kierunku architektura na Politechnice w Budapeszcie (Műszaki Egyetem) w 1967 i pozostał na uczelni na studiach podyplomowych z rzeźbiarstwa. W latach 1971–1975 pracował jako architekt. Całe swoje dotychczasowe życie spędził na Węgrzech.
We wczesnych latach 80. XX wieku został redaktorem magazynu …És játék, poświęconego grom i układankom. W 1983 założył Rubik Stúdió, gdzie projektował meble i gry. W 1987 został profesorem na stałym etacie, a w 1990 prezesem Węgierskiej Akademii Inżynierskiej (Magyar Mérnöki Akadémia), gdzie stworzył organizację International Rubik Foundation, wspierającą szczególnie utalentowanych młodych inżynierów i projektantów.
Więcej opowie Wam Jarek „Pogwarek” Zajączkowski.
„Gawędy Świętokrzyskie”. Boki straśnie gryzo
Autor: Lech Łysak
Kiedy bełem takim małym smykiem to matka kozała mi posac krowy w casie wakacyji, a dlo urozmajcenio to kozała pilnować krowy i gesi. Rano wyganiołem na pole krowy i musiołem je paśc ze trzy i pół godziny po drodze i granickach. Jak jus napasem te krowy to dopiero mugem zjesc śniodanie, a potym trza beło wygnac gesi na łoke koło rzeki i znowu paśc te ciorty. Tak mijoł dziń za dniem, a jo nie pobawiełem się z kolegami.
Jednego wiecora usłysołem jak to przed wojnom niemieckom do gminy, gdzie beła skoła przyjechoł na kuniu pon dziedzic. Jeden chłopok chcioł przejechać sie na kobele w siodle.
– Panie dziedzicu! Mogę przejechac się na pana kuniu? – pytoł chłopok – jo jescek nigdy nie jezdzołem na kuniu wierzchem w siodle. Prose bardzo pana.
– Jak spadnies z kunia to mozes się potłuc – powiedzioł dziedzic – skoro chces to siadoj na kobełe i pojezdzoj se ksynke tu po łokach.
Chłopok skoceł na kobełe, a wujt Wojtek Kaleta wrazieł kobele pokrzywe pod łogun. Śkapsko zaceno skokac i wariowac po łoce. Dziedzic jus wyjon braulin i mioł zaszczelic kobełe ino boł się żeby nieposzczelic dziecka, a chłopok dobrze się trzymoł w siodle – tak jakby zawse jezdzoł na kuniu wierzchem. Jak pokrzywa wypadła spod łoguna to kobeła się uspokojeła.
– No to sprubójemy cy na krowach tys tak będzie się dzioło? – powiedziołem som do siebie. Na drugi dziń wyprubowołem pomysła i jak słońce zaceno przypiekac to urwołem pokrzywe i wraziełem jo nojsilniejsy krowie pod łogun, a ta zacena przyciskac łogunem pokrzywe i golneła cympredzy do domu.
Dobrze się stało i zacym się łozrjżołem to krowy jus beły prawie w domu, to jo upaprołem się w grzopkach – zeto krowy mnie przewaleły i uciekły, bo się zagzieły jak boki zaceny gryśc. Za stodołom beło łogrodzenie na gesi takie nieduze (tak do kolon) i krowy żeby przeleśc na podwurze przeskoceły przez ten płotek. Krowy wpadły do łobory.
Mama uwiozała krowiny w łoborze i zoboceła mnie zapłakanego
– Mama bo te boki bardzo mocno gryzo – zolełem się z płacem – i krowy zagzieły się, a mnie łobaleły w rolo i ciogneły powrozem za rece.
– No cichoj niepłac – pociesała matka – jo rozumiem jak jest goroco i jak te boki gryzo to i krowy się bedo gzieły!.
Dobro nasa! – pomyślołem – jak się ros udało to tak zawdy będziemy robieli, a matka się nie pozno. Tak udawało mi się kilkanaście razy, ale co dobre to musi się skuńcyć. Skod mugem przewidzić, ze dziadek będzie jechoł z samego rana łobrodlać zimioki?. Ze jak wyjedzie na pole to nie postawi zagrody przed gesiami?. Nieświadomy niceguj urwołem dorodne pokrzywy zogawki (te drobne pokrzywy
z małemi liściami) i wraziełem krowie kuniowi tak nazywołem te nojsilniejso krowe pocym przycisnołem te pokrzywe krowinym łogunem do zadu, a krowadali zacena przyciskać pokrzywe so dupiny i cympredzy uciekła do domu.
Jo jak zawse upaprany z płacem przysedem do domu. Cympredzy zaconem się zolić jakto te ciorty boki straśnie gryzły krowy chtóre zagzieły się. Matka tego dnia jak nigdy jesce bardzi uzoleła się nademnom i przytuleła mnie do siebie.
– Rozumiem ciebie synku Pasibubo – powiedziała matka – ze te boki gryzo – i tuli mnie do siebie coros bardzij, a reka łopsuwała się nizy i nizy es do moich majtek. Letko łotchyleła te majtcyny i drugom rekom wrazieła mi te pokrzywe w moje majtcyny. Przyklepneła pokrzywe żeby dobrze się rozłozeła na moi dupinie i tak równo pokosały tys i mnie te boki …
Jak straśnie kosały te ciorty i jak bolała mnie moja telizna. A te boki tak mocno kosały ze jescek do dnia dzisiejsego je cuje, a mineło wiecy anizeli tszydzieści lot.
„Pogwarki Jarka”. Dowód osobisty
W kolejnym odcinku cyklu satyrycznego, Jarek „Pogwarek” Zajączkowski opowie, jak duże znaczenie dla młodych ludzi miał kilkanaście / kilkadziesiąt lat temu dowód osobisty i jakie dzięki jego posiadaniu uzyskiwało się przywileje.
„Pogwarki Jarka”. Symbole wielkanocne
Jeśli ktoś zastanawia się nad wyższością świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiejnocy, to rozwiewamy wszelkie wątpliwości. Oba święta są równie piękne i radosne. Mamy wiosnę, jest cieplutko, ptaszki pięknie śpiewają. Czego chcieć więcej? A z czym dokładnie kojarzy się nam Wielkanoc? O tym opowie nasz ekspert, Jarek „Pogwarek” Zajączkowski.
„Pogwarki Jarka”. Dzień Grzeczności za Kierownicą
Dziś obchodzimy Dzień Grzeczności za Kierownicą. Jarek „Pogwarek” Zajączkowski dowodzi, że kultura na Polskich drogach to wciąż rzadko spotykane zjawisko – i coś w tym jest.
Aleja gwiazd – Leonard Joseph Tristano
Historia jazzu jest pisana jako opowieść o życiu jego najsłynniejszych (i przypuszczalnie najbardziej wpływowych) artystów. Rzeczywistość nie jest jednak taka prosta. Z pewnością najważniejszymi innowatorami muzyki są ci, których nazwiska są znane wszystkim – Armstrong, Parker, Young, Coltrane. Niestety, tendencja krytyków jazzowych do zawyżania statusu wielkich osobistości często odbywa się kosztem reputacji innych muzyków — mężczyźni i kobiety, którzy wnieśli znaczący, a nawet istotny wkład, są z jakiegokolwiek powodu pomijani w szalonym pośpiechu, by kanonizować nielicznych wybranych. Lennie Tristano jest jednym z tych, którzy nie otrzymali jeszcze należnej krytyki. W połowie lat czterdziestych urodzony w Chicago pianista pojawił się na scenie z koncepcją, która autentycznie poszerzyła dominującą estetykę bopu. Tristano wniósł do muzyki Charliego Parkera i Buda Powella język harmonii, który zaadaptował praktyki współczesnej muzyki klasycznej; jego użycie efektów politonalnych w utworach takich jak „Out on a Limb” było niemal w stylu Strawińskiego, a jego szerokie użycie kontrapunktu (niezależnie od tego, czy był tego wtedy świadomy, czy nie) wpisywał się w trendy wyznaczane w muzyce artystycznej połowy wieku. Do stosunkowo niedawna rzadko przyznawano, że Tristano był pierwszym, który wystąpił i nagrał rodzaj muzyki, który zaczęto nazywać „free jazzem”.
Leonard Joseph Tristano przyszedł na świat 19 marca 1919 roku w Chicago. Ociemniały w dzieciństwie. Potrafił grać na wielu instrumentach. Naukę muzyki rozpoczął w wieku 4 lat. Ukończył z wyróżnieniem American Conservatory. Prowadził zespół dixielandowy, a później również zespoły taneczne. W 1944 skoncentrował się na grze na fortepianie.
W 1946 przeniósł się do Nowego Jorku. Założył zespół w składzie: Lee Konitz, Arnold Fishkin, Warne Marsh, Billy Bauer, Willie Denis.
W 1949 roku — prawie dekadę przed nagraniem pierwszych płyt Ornette’a Colemana — grupa Tristano nagrała pierwszy w historii jazzu nagrany przykład muzyki swobodnie improwizowanej. Dwa kawałki, „Intuition” i „Digression”, powstały spontanicznie, bez z góry ustalonego odniesienia do czasu, tonacji czy melodii. Powstała praca była następstwem zainteresowania Tristano uczuciami i spontanicznością w tworzeniu muzyki. Wywarło to wpływ między innymi na Charlesa Mingusa, którego najwcześniejsze płyty brzmią niesamowicie podobnie do tych Tristano pod względem stylu i techniki kompozytorskiej.
Tristano został trwale ślepy jako niemowlę. Najpierw uczył się muzyki u swojej matki, z zamiłowania pianistki i śpiewaczki operowej. W latach 1928-38 uczęszczał do szkoły dla niewidomych w Chicago, gdzie uczył się teorii muzyki i rozwijał biegłość w grze na kilku instrumentach dętych. Później uczęszczał do American Conservatory of Music w Chicago, gdzie w 1943 roku uzyskał tytuł licencjata.
Podczas swoich wczesnych lat jako profesjonalny wykonawca i nauczyciel, Tristano pracował w Chicago i okolicach, zdobywając pierwszą miarę krytycznej uwagi i przyciągając swoich pierwszych ważnych uczniów, Konitza i kompozytora/aranżera Billa Russo.
„Gawędy Świętokrzyskie”. Łobus
Autor: Lech Łysak
Jezus z Piotrem łazieli po Palestynie i prosieli ludzi zeby im dawali jeść i pić, a nawet dawali nocleg. Łobydwa nimieli ani grosa na zopłate za uzyskano pumoc. Jednego razu trofieło im sie niemieć zodny pumocy i nocowali pod gołym niebem miedzy gadzinom, co lotała po świecie. Spszykszeło im sie jus takie łazenie i postanowieli iść do jaki taki łosady lucki zeby dostać cokolwiek do jedzenio i zanocować pod dachem, a pszytym umyć sie ksyne, bo jus bardzo śmierdziały łot potu i z brudu. Dośli do jakisik wioscyny i zanocowali u taki1ego starego dziatka.
Dziadek pszyjon gości tak jak ino umioł i nakozoł sfojemu wnuckowi zeby usługowoł gościom i podoł im cego ino bedo chcieli. Chłopok beł sierotom i w unym casie mioł łosiem lot. Jego łojce pretko umarły i załopiekowoł sie nim jego dziadek. Som mioł nadzieje, ze kiedyś w pszysłości wnucek załopiekuje sie nim samym, a mioł jus półtora kopy lot.
Podruzni jzedli wiecerzo i poprosieli chłopoka, zeby podoł im ciepły wody do mycio, a jak sie jus umeli to pośli cympredzy spać. Spało im sie wyśmienicie na posłoniu i pot dachem. Piotrowi śnieło sie, ze jak wychodzieli łot dziatka to ten rospoznoł ich i łobdarowoł gaszciom piniedzy i porma bochenkami chleba na droge. Jakies beło zdumienie Piotra, gdy rankiem ceało na nich łobfite śniodanie i uśmiechniety dziadek wciskoł im worecek z piniodzami.
– Weśta se to na droge panie – godoł dziadek – Wiem kim jezdeś i jakie cie ceko zodanie, no bieszcie.
– Nimozemy tego brać dziatku! – wrzosnoł Piotr i dodoł – som jezdeś biedny i musis łopiekować sie wnuckiem to mos wydatki, a my dostaniemy cosik łot bogatsych.
– Dziekujemy ci starce za twuj dar. – powiedzioł Jezus, a do Piotra powiedzioł – Nie wtrocoj sie w nieswoje rzecy i nieróp pszykrości starsemu cłowiekowi.
– Prowde godos panie – powiedzioł gospodosz – bełoby mi bardzo pszykro jakbyś nie wzion tego podarku, a na dzisioj mota te dwa bochenki chleba to se je zjeta drogom. Bedzieta musieli pszejść bes te rzeke, ale jo z wama wyśle mojego chłopoka to wom pokoze droge i połozy deske na brzegach to pszińdzieta bes nio suchom nogom.
Podruźni pozegnali gospodorza i podziekowali za dary i pumoc. Pośli nat rzeke z chłopokiem, chtóry nius deske na pszełaske. W miedzycasie z deski wypot wielgacherny sek i beła bardzo wielgo dziura w desce. Chłopacyna zacon sie frasować jak to goście pszejdo po ty desce kiedy w nij jest tako dziura.
– Niepszejmuj sie dziecko – powiedzioł Jezus i dodoł – zatkomy chlebem dziure i pszejdziemy sfobodnie.
– Naprowde tak mozecie zrobić? – pytało dziecko i dodało – Dziadunio by sie mortwieli ze nie pszeprowadziełem na drugo strone rzeki.
Piotr zatkoł dziure i połozeł deske na brzegach i spokojnie psześli łobydwaj z Jezusem.
– Piotrze ściognij te deske na te strone rzeki – roskozoł Jezus.
– Dloceguj mom tak zrobić panie? – dopytowoł sie Piotr.
– Pszecies trza wyjoć z deski ten chlep!
– Ano prowda, ze trza go wyjoć – powiedzioł Piotr i zapytoł – ale cemu mom zostawić te deske na ty stronie rzeki?.
– Nie maruć ino rób to co ci nakozołem.
Piotr pszeciognoł deske i wyjon z nij chlep i łostawieł jo na tym brzegu. Cłopok chcioł łodzyskać deske i siegoł na drugi brzeg i naros wpot do rzeki i utopieł sie w nij.
– Cośty panie nojlepsego zrobieł?!?!?! – ze zdenerwowaniem dopytowoł sie Piotr i dodoł – Ktus teros sie załopiekuje starym dziatkiem i chto mu podo łyske wody w jego chorobie?
– Niefrasuj sie Piotrze!. Spotkało wielkie sceście dziatka, bo jak wnucek dorośnie to stanie sie wielgim łotrem i nie bedzie słuchoł dziatka, bedzie mu dokucoł – łotpowiedzioł Jezus, a po dłuzsym zastanowieniu jescek powiedzioł – Teros to ludzie sie załopiekujo dziatkiem i jak bedzie umieroł to pszywiezo mu kapłana z błogosławieństwem na łostatnio droge. Jakby zeł jego wnucek to by nie pszywius ksiedza i dziadek zmarby bes spowiedzi świety i poset by do piekła. Chłopok zaś tys by duza nagrzeseł i bes boga zeł -to tys trafiełby do piekła. Jako dziecie łodrazu poset do nieba i jego dziadek tys tam trafi.
„Pogwarki Jarka”. Prima aprilis
Ten obyczaj jest obchodzony pierwszego dnia kwietnia w wielu krajach świata. Polega on na robieniu żartów, celowym wprowadzaniu w błąd, nabierania kogoś, konkurowaniu w próbach sprawienia, by inni uwierzyli w coś nieprawdziwego. Tego dnia w wielu mediach pojawiają się różne żartobliwe informacje. Pochodzenie tego zwyczaju nie jest dokładnie wyjaśnione.
Wiecie już o jaki dzień chodzi? Jakie żarty wypada robić tego dnia, a z jakimi lepiej nie ryzykować podpowiada Jarek „Pogwarek” Zajączkowski.
„Pogwarki Jarka”. Dobry łotr
Dzień Dobrego Łotra inaczej zwany Dniem Janosika, przypada na 26 marca. Jest to dzień św. Dyzmy, który został ukrzyżowany wraz z Jezusem.
Co łączy Dyzmę i Janosika? O tym opowie Wam Jarek „Pogwarek” Zajączkowski.