Miłość nie ma barier. Wywiad Ewy Domańskiej z Julitą Tratnerską-Elbeshbishi

E.D.: – Co sprawiło, że zdecydowałaś się połączyć z człowiekiem wywodzącym się z tak odległej kultury?
J.T.-E.: – Od wczesnego dzieciństwa lubiłam się uczyć języka angielskiego. Zabiegałam oto, bym mogła uczyć się innych języków obcych i poznawać różne kultury. Gdy byłam małą dziewczynką chciałam być murzynką. Nie interesowały mnie zabawy w księżniczki, królewny modelki itp.
Zamiłowanie do kultury Afrykańskiej pozostało. Z przyjemnością słucham, muzyki gospel, w różnych okolicznościach poznaję ludzi wywodzących się z terenów Afryki. Silna potrzeba obcowania z Afrykańczykami sprawiła, że na jednym z portali randkowych znalazłam męża Egipcjanina.
E.d.: – Jako osoba niewidoma nie byłaś w stanie wszystkiego zweryfikować na podstawie tego co on do Ciebie Mówi. Czy naprawdę nie bałaś się bliższych bezpośrednich spotkań?
J.T.-E: – Tu przewrotna natura dała znać o sobie. Choć jestem otwarta, to pierwszej wiadomości nie odebrałam. Mąż jest Muzułmaninem a ja nie znałam wielu osób tego wyznania dlatego niewiele wiedziałam na temat ich religii, więc byłam ostrożna. Drugą wiadomość zdecydowałam się odebrać, bo była niebanalna i oryginalna. Odpisałam. Tak się zaczęła nasza znajomość. Po kilku miesiącach dzwoniliśmy do siebie. Po raz pierwszy pojechałam do męża z moją siostrą w ramach objazdowej wycieczki po Europie. Po kilku miesiącach spotkaliśmy się w Polsce na rodzinnej zorganizowanej imprezie, aż w końcu po dwóch latach trwania w relacji los nas połączył. Zastanawialiśmy się gdzie osiąść. Mąż już był w miarę ustabilizowany zawodowo w Niemczech a ja w Polsce. Jednak z uwagi na fakt, że jestem psychoterapeutką i w innym kraju musiałabym zdawać egzaminy potwierdzające kwalifikacje, zdecydowaliśmy, że będziemy mieszkać w Polsce.
E.d.: – Twój mąż nie znał polskiego. W jaki sposób się komunikowaliście?
J.t.-e.: – Zaczęliśmy od języka Niemieckiego. Nie było to łatwe, bo ja nie bardzo go znam. Zbiegiem czasu pojawił się łamany Angielski. Stopniowo zaczęliśmy wprowadzać Język Polski. Obecnie komunikujemy się po Polsku i po Angielsku.
E.D.: – Jakie dostrzegasz różnice po między Europejczykami, Polakami a Egipcjanami?
J.T.-E.: – Zacznę od pozytywnych. Egipcjanie są zdecydowanie bardziej radośni. Żyją tu i teraz, nie przejmują się przyszłością. Z natury są optymistyczni, otwarci i wrażliwi. Mój mąż jest zawsze na wszystko gotowy, lubi nowe wyzwania. Polacy raczej są zachowawczy, bardziej stresują się, że coś pójdzie nie po ich myśli. Martwią się wcześniej zaplanowaną przyszłością, a nie potrafią się koncentrować na teraźniejszości. Nasz naród cechuje negatywne przewidywanie następstw. Egipcjanie nie dopuszczają do siebie takich myśli. Jednak jak wszyscy mają też swoje trudne strony. Mają inny stosunek doczasu. Często się spóźniają nie do końca uznają umawianie się na konkretne godziny. Poza tym w Polsce kobiety bywają zazdrosne o inne kobiety. Ja byłam o męszczyzn. W kulturach arabskich mężczyźni wolą wieczory spędzać ze swoimi kolegami niż z żonami. Razem biesiadują, bawią się, miło spędzają czas. Dla mojego męża nietypowe było spędzanie w domu z żoną czasu. Teraz jak już poznał naszą kulturę i język, jest zdecydowanie lepiej.
E.d.: – Co sprawiało wam największą trudność we wdrażaniu się w związku zarówno małżeńskim, jak i międzykulturowym?
J.T.-E.: – Z mojej strony niewątpliwie podejście do czasu. Początkowo mój mąż potrafił się spóźniać nawet półtorej godziny. Przeszkadzało mi to zwłaszcza wtedy, gdy umawialiśmy się na jakąś usługę np. szliśmy na masaż na umówioną godzinę. Nikt nie respektował spóźnień, więc musieliśmy płacić pełną stawkę często niewykorzystaną w całości. Mąż zupełnie się tym nie przejmował. Bardziej widział problem w tym, że ja się tym stresuję, a nie w tym że korzystamy z połowy usługi, pomimo, że musieliśmy zapłacić za całą. Dla mnie zasada punktualności jest ważna. Jeśli chodzi o problemy ze strony męża to niewątpliwie alkohol stanowił barierę. Oczywiście nie piję zbyt dużo, raczej tylko na imprezach. Niestety początkowo był to duży problem bo religia Muzułmańska wyklucza spożywanie alkoholu. Po jakimś czasie udało się wypracować kompromis, że podczas spotkań towarzyskich mogę sobie trochę wypić.
E.d.: – Czy udało się od razu pozostać przy wyznawanych religiach?
J.t.-e.: – Tak. Islam dopuszcza związki z wyznaniami monoteistycznymi, czyli z Islamistami, Żydami i Chrześcijanami. Ważne jest żeby osoba wierzyła w Boga. Nie miałam nigdy problemu z moimi praktykami religijnymi. Mąż je wspiera. Pomaga mi docierać do kościoła wtedy kiedy ja tego chcę. W drugą stronę działa to podobnie. Szanuję jego modlitwy w każdym miejscu, w którym jesteśmy. On też przestrzega tego, by modlić się pięć razy dziennie. Razem obchodzimy Boże narodzenie i Wielkanoc. Mąż pomaga mi ubrać choinkę. Nauczył się z Youtube jak to należy robić. Co roku przywozi mi żywe drzewko. Lubię celebrować różne święta a mąż wie, że jest to dla mnie bardzo ważne. Pomaga mi w tym, bo chce sprawić mi radość.
E.d.: – Wiem, że bardzo lubisz muzykę. W naszej kulturze istnieje przekonanie, że muzyka w Koranie jest negatywnie postrzegana gdyż może wzbudzać niewłaściwe emocje, co za tym idzie prowadzić do czegoś złego. Czy Możesz słuchać muzyki w obecności męża?
J.T.-E.: – Mąż uwielbia muzykę. Słucha zarówno wykonawców Arabskich, jak i Polskich. Przypadli mu do gustu wielcy artyści np.: Hanna Banaszak, Zbigniew Wodecki, Seweryn Krajewski.
E.d.: – Czy jako osoba niewidoma dostrzegasz bariery utrudniające funkcjonowanie w związku międzykulturowym?
J.t.-e.: Większą barierę widzę u Polaków. Generalnie dużo myślimy, boimy się co powiedzą inni. Mojego męża w ogóle nie interesuje co kto powie na nasz temat. W Islamie jest zupełnie inne podejście do niepełnosprawności. Osoby takie są szczególnie wybrane przez Boga, bo taka osoba została obdarzona większym cierpieniem niż inni, więc ma tu na ziemi coś do załatwienia. W kulturze arabskiej są przez to trochę uprzywilejowane. Mam wiele koleżanek polek, które wyszły za mężów arabskich, i widzę, że mają oni do mnie wielki szacunek. W tej kwestii może mieć znaczenie również fakt, że jestem psychologiem. Psychoterapeuta w ichniej mentalności to doktor.


 

Rozmawiała Ewa Domańska / Fundacja Mir