Z Elżbietą Golon, Pedagogiem Specjalnym Poradni Psychologiczno-pedagogicznej w Warszawie rozmawia Ewa Domańska
Ewa Domańska: Co roku wielu rodziców boryka się z problemem, do jakiego typu szkoły podstawowej posłać dziecko z dysfunkcją wzroku. Czym wg. Pani powinni się kierować rodzice?
Elżbieta Golon: Wybór szkoły często zależy od stopnia niepełnosprawności, w tym przypadku niepełnosprawności wzroku, oraz od tego, w jakim stopniu dziecko funkcjonalnie się mieści. Podczas testów czy też rozmów w poradniach psychologiczno-pedagogicznych weryfikujemy, w miarę możliwości, umiejętności takie jak rozpoznawanie drobnych szczegółów na ilustracji, czytanie liter czcionką normowzroczną, kolorowanie itp. Jeżeli dziecko jest niewidome lub słabo widzące i nie jest w stanie wykonywać tych czynności, jestem zdania, że należy zaproponować mu edukację w szkole specjalnej, tj. dla niewidomych i słabo widzących. Tam jest więcej odpowiedniego sprzętu, specjalistów, a przede wszystkim stworzone jest środowisko sprzyjające rozwojowi. Nie twierdzę, że nie ma dobrych szkół masowych czy integracyjnych, które poradzą sobie z tym problemem. Jednak jest to trudne, ponieważ niepełnosprawność wzrokowa jest jedną z rzadziej spotykanych dysfunkcji. Warto podkreślić, że obecnie niewiele spotykamy dzieci tzw. „waniliowych”, czyli z jedną niepełnosprawnością. Często u dzieci występuje niepełnosprawność sprzężona, która wymaga większej troski i stymulacji.
E.D.: Obecnie w szkołach specjalnych uczy się zdecydowanie więcej dzieci ze sprzężoną niepełnosprawnością. Jak mogą pokierować dzieckiem rodzice z mniejszych miejscowości, w których szkoły nie są dostosowane do uczniów o specjalnych potrzebach edukacyjnych?
E.G.: W tej sytuacji polecam skorzystać z usług Specjalnych Ośrodków Szkolno-Wychowawczych. Nie należy się obawiać o to, że uczeń o normie intelektualnej zostanie pozostawiony sam sobie. Do zadań nauczyciela należy m.in. stworzenie przestrzeni edukacyjnej sprzyjającej rozwojowi. Nie spotkałam się z taką sytuacją, że tylko jedno dziecko jest „waniliowe” na tle grupy osób ze sprzężoną niepełnosprawnością. Klasy dobiera się na podstawie poziomu funkcjonowania intelektualnego. Poza tym w szkołach specjalnych klasy są mniejsze, przeważnie kilkuosobowe. Oznacza to, że nauczyciel może poświęcić każdemu dziecku więcej czasu niż w szkołach masowych.
E.D.: Na jakie czynniki Pani zdaniem powinni zwrócić uwagę rodzice, którzy posyłają dziecko z dysfunkcją wzroku do szkoły?
E.G.: Przede wszystkim na zaplecze dydaktyczne. Niezwykle istotne jest, czy i jakie pomoce posiada szkoła. Do nauki niezbędne są wypukłe schematy, przestrzenne modele, mapy dotykowe, oraz inne pomoce do manipulowania, czyli oglądania dotykowo. Jeśli chodzi o kwestie architektoniczne, to niewątpliwie należy zwrócić uwagę na rzeczy wiszące, np. gabloty, obrazki, bilbordy, plakaty, kwiatki czy inne ozdoby i to, jak są umieszczone w przestrzeni szkolnej. Trzeba wykluczyć ewentualne zagrożenie w poruszaniu się dziecka. Podczas oglądania klasy trzeba zadbać o szafkę na książki, ponieważ podręczniki dla dzieci niewidomych i słabo widzących są znacznie cięższe i objętościowo większe niż dla dzieci normowzrocznych. Dla dzieci słabo widzących ważne jest prawidłowe oświetlenie. Tak więc warto sprawdzić, czy są w klasie zamontowane rolety, lub czy istnieje możliwość zainstalowania dla dziecka niezbędnego sprzętu, jak np. lampka i powiększalnik. Omówione powyżej problemy zwykle dotyczą szkół masowych, gdyż szkoły specjalne muszą być dostosowane i są systematycznie monitorowane pod kontem wszelkich wymogów.
E.D.: O jakich specjalistów mogą się ubiegać rodzice dzieci z dysfunkcją wzroku w celu edukacyjnorewalidacyjnym?
E.G.: Orzeczenie dziecka o specjalnych potrzebach edukacyjnych zakłada zajęcia rewalidacyjne. Dla uczniów z dysfunkcją wzroku są to dwie jednostki 60-minutowe. W ramach tych jednostek tyflopedagog prowadzi zajęcia. Mogą to być ćwiczenia z orientacji przestrzennej, nauka Braille’a, czynności dnia codziennego, tj. rozpoznawanie pieniędzy, zapinanie i rozpinanie guzików, wiązanie sznurowadeł itp. Mogą być również prowadzone zajęcia dydaktyczno-wyrównawcze, rozwijające kompetencje emocjonalno-społeczne, biofeedback, integracja sensoryczna. Oczywiście zależy to od indywidualnych potrzeb dziecka.
E.D.: Aktualnie każde dziecko o specjalnych potrzebach edukacyjnych objęte jest Indywidualnym Planem Edukacyjno-Terapeutycznym. Kto tworzy ten plan i czy rodzice mają wpływ na jego konstrukcję?
E.G.: IPET tworzy zespół specjalistów, tj. wychowawca klasy, pedagog specjalny, psycholog, a w razie potrzeby inni fachowcy. Rodzice otrzymują stworzony plan do zapoznania się. Propozycja jest konsultowana z rodzicami, i jak najbardziej mogą zgłaszać swoje sugestie. Niestety zdarza się tak, że rodzice nie akceptują bogatej oferty adresowanej do ich dziecka, bo uważają, że jest to nie potrzebne. Chciałabym w tym miejscu podkreślić, że sam IPET nie wystarczy. Aby rozwój dziecka był harmonijny i dobry, musi mieć ono sprzyjające warunki rozwojowe, czyli zaspokojone potrzeby życiowe, takie jak potrzeba głodu, pragnienie, akceptacja, poczucie bezpieczeństwa. Jeśli te potrzeby są zaniedbane, żaden najlepiej stworzony IPET nie przyniesie oczekiwanych rezultatów. Tu ważna jest współpraca zarówno zespołu specjalistów, jak i rodziców, aby uniknąć polaryzacji we wprowadzaniu wiedzy i umiejętności dziecku.
E.D.: Przez wiele lat obserwuję funkcjonowanie dzieci z dysfunkcją wzroku w szkołach masowych. Często dzieci te są zaopiekowane, rodzice posyłają je na liczne zajęcia dodatkowe, są powyżej normy intelektualnej. Jednak relacje w grupie rówieśniczej są na nieco innym poziomie. Dzieci nie mają bliskich kolegów czy koleżanek, nie są zapraszane na imprezy urodzinowe, nie wychodzą razem do kina i na plac zabaw. Co może być tego przyczyną i jak można temu zapobiegać?
E.G.: Myślę, że problemem nie jest niepełnosprawność sama w sobie. Zdarzają się osoby pełnosprawne, które mają lęk przed nawiązywaniem relacji z osobą niepełnosprawną, ale to z pewnością nie wszyscy uczniowie w klasie. To, że rodzice posyłają dzieci na zajęcia, nie znaczy, że uczą je samodzielności, tj. poruszania się, korzystania ze środków lokomocji. Zajęcia z instruktorami poszczególnych czynności nie zwalniają rodziców z obowiązku ćwiczenia i praktykowania ich. Głównym problemem jest brak samodzielności i niezaradność osób z dysfunkcją wzroku. Jeżeli dzieci przychodzą do szkoły same, a dzieci niepełnosprawne przyprowadzane są przez rodziców, wówczas zdrowi rówieśnicy obawiają się, że będą musieli opiekować się kolegą czy koleżanką. Oznacza to, że są zmuszeni do wejścia w inną rolę. Nie możemy w tej sytuacji mówić o równym traktowaniu i o partnerstwie.
E.D.: Opisane przez Panią spostrzeżenia mogą stanowić problem, ale na wyższym poziomie funkcjonowania niż szkoła podstawowa. Dzieci w szkołach specjalnych od początku mają zajęcia z orientacji w terenie, wyjeżdżają do miasta, ale samodzielne wyjazdy to, zdaniem wielu tyflopedagogów, etap szkoły średniej?
E.G.: W mojej pracy spotykam wielu nadopiekuńczych rodziców. Przez to dzieci bywają infantylne lub wycofane. Nie można generalizować, lecz niewątpliwie dominacja środowiska rodzinnego uniemożliwia prawidłowy rozwój spraw społeczno-emocjonalnych. Rodzice często nie potrafią uwolnić się z lęku o dziecko. Niestety sam brak wzroku również może być problemem w nawiązywaniu relacji. Nie zawsze dziecko niewidome wie, kiedy może się odezwać, a mówienie do ściany nie jest przyjemne.
E.D.: Warto zwrócić uwagę na różnicę w świecie zabawy dzieci niewidomych i widzących. Dzieci normowzroczne dorastają w wizualnym świecie gier komputerowych, kreskówek, kolorowych książeczek i innych wizualnych zabawek. Dzieci z dysfunkcją wzroku bawią się głównie dźwiękowymi zabawkami. Rodzi się zatem pytanie, jak połączyć dzieci w zabawie i wspólnym funkcjonowaniu?
E.G.: Kluczowa jest tu dobrze przeprowadzona edukacja klasy. Ważne w niej jest odniesienie się do wspólnych zainteresowań dzieci. Nie należy wychodzić z pozycji „To jest niewidome dziecko, które jest inne.” Dla klasy bardzo ciekawe są przedmioty używane przez osoby niewidome, alfabet Braille’a. Można to wykorzystać do stworzenia ciekawej lekcji. Świetnie zdaje egzamin zaproszenie innej osoby niewidomej, już doświadczonej, której dzieci mogą zadawać pytania. Mądre wprowadzenie odegra dużą rolę w relacjach dziecka niepełnosprawnego w klasie.