„Gawędy Świętokrzyskie”. Boki straśnie gryzo

Autor: Lech Łysak


 

Kiedy bełem takim małym smykiem to matka kozała mi posac krowy w casie wakacyji, a dlo urozmajcenio to kozała pilnować krowy i gesi. Rano wyganiołem na pole krowy i musiołem je paśc ze trzy i pół godziny po drodze i granickach. Jak jus napasem te krowy to dopiero mugem zjesc śniodanie, a potym trza beło wygnac gesi na łoke koło rzeki i znowu paśc te ciorty. Tak mijoł dziń za dniem, a jo nie pobawiełem się z kolegami.
Jednego wiecora usłysołem jak to przed wojnom niemieckom do gminy, gdzie beła skoła przyjechoł na kuniu pon dziedzic. Jeden chłopok chcioł przejechać sie na kobele w siodle.
– Panie dziedzicu! Mogę przejechac się na pana kuniu? – pytoł chłopok – jo jescek nigdy nie jezdzołem na kuniu wierzchem w siodle. Prose bardzo pana.
– Jak spadnies z kunia to mozes się potłuc – powiedzioł dziedzic – skoro chces to siadoj na kobełe i pojezdzoj se ksynke tu po łokach.
Chłopok skoceł na kobełe, a wujt Wojtek Kaleta wrazieł kobele pokrzywe pod łogun. Śkapsko zaceno skokac i wariowac po łoce. Dziedzic jus wyjon braulin i mioł zaszczelic kobełe ino boł się żeby nieposzczelic dziecka, a chłopok dobrze się trzymoł w siodle – tak jakby zawse jezdzoł na kuniu wierzchem. Jak pokrzywa wypadła spod łoguna to kobeła się uspokojeła.
– No to sprubójemy cy na krowach tys tak będzie się dzioło? – powiedziołem som do siebie. Na drugi dziń wyprubowołem pomysła i jak słońce zaceno przypiekac to urwołem pokrzywe i wraziełem jo nojsilniejsy krowie pod łogun, a ta zacena przyciskac łogunem pokrzywe i golneła cympredzy do domu.
Dobrze się stało i zacym się łozrjżołem to krowy jus beły prawie w domu, to jo upaprołem się w grzopkach – zeto krowy mnie przewaleły i uciekły, bo się zagzieły jak boki zaceny gryśc. Za stodołom beło łogrodzenie na gesi takie nieduze (tak do kolon) i krowy żeby przeleśc na podwurze przeskoceły przez ten płotek. Krowy wpadły do łobory.
Mama uwiozała krowiny w łoborze i zoboceła mnie zapłakanego
– Mama bo te boki bardzo mocno gryzo – zolełem się z płacem – i krowy zagzieły się, a mnie łobaleły w rolo i ciogneły powrozem za rece.
– No cichoj niepłac – pociesała matka – jo rozumiem jak jest goroco i jak te boki gryzo to i krowy się bedo gzieły!.
Dobro nasa! – pomyślołem – jak się ros udało to tak zawdy będziemy robieli, a matka się nie pozno. Tak udawało mi się kilkanaście razy, ale co dobre to musi się skuńcyć. Skod mugem przewidzić, ze dziadek będzie jechoł z samego rana łobrodlać zimioki?. Ze jak wyjedzie na pole to nie postawi zagrody przed gesiami?. Nieświadomy niceguj urwołem dorodne pokrzywy zogawki (te drobne pokrzywy
z małemi liściami) i wraziełem krowie kuniowi tak nazywołem te nojsilniejso krowe pocym przycisnołem te pokrzywe krowinym łogunem do zadu, a krowadali zacena przyciskać pokrzywe so dupiny i cympredzy uciekła do domu.
Jo jak zawse upaprany z płacem przysedem do domu. Cympredzy zaconem się zolić jakto te ciorty boki straśnie gryzły krowy chtóre zagzieły się. Matka tego dnia jak nigdy jesce bardzi uzoleła się nademnom i przytuleła mnie do siebie.
– Rozumiem ciebie synku Pasibubo – powiedziała matka – ze te boki gryzo – i tuli mnie do siebie coros bardzij, a reka łopsuwała się nizy i nizy es do moich majtek. Letko łotchyleła te majtcyny i drugom rekom wrazieła mi te pokrzywe w moje majtcyny. Przyklepneła pokrzywe żeby dobrze się rozłozeła na moi dupinie i tak równo pokosały tys i mnie te boki …
Jak straśnie kosały te ciorty i jak bolała mnie moja telizna. A te boki tak mocno kosały ze jescek do dnia dzisiejsego je cuje, a mineło wiecy anizeli tszydzieści lot.