Nie widzi, zdobywa szczyty i pomaga

Źródło: www.belchatow.pl


 

30-letni niewidomy bełchatowianin, Dawid Gwoździk, 16 sierpnia zdobył Breithorn, jeden z europejskich czterotysięczników. Dla bełchatowianina była to druga próba wejścia na tę górę. Ubiegłoroczna zakończyła się na wysokości 3830 m, a jak przyznał sam Dawid, przegrali tego dnia z pogodą.
W tym roku nie musiał zawracać i zdołał wejść na szczyt. – Nie było łatwo. Zdobycie szczytu wymagało ogromnego wysiłku i trudu – relacjonuje miłośnik gór.
Do tegorocznej wyprawy 30-latek przygotowywał się cały rok. Najbardziej intensywna była faza przedstartowa, która rozpoczęła się 6 tygodni przed przyjazdem w Alpy. Na tę okoliczność plan treningów rozpisał mu Karol Hennig – trener himalaistów Zimowej Narodowej Wyprawy na K2.
Wyprawa zakończona sukcesem trwała osiem dni. Ze względu na wymaganą aklimatyzację, grupa początkowo miała wchodzić dziennie około pół kilometra w górę. Atak szczytowy planowany był na piątek (16 sierpnia) i udało się to uczynić.
Jak mówi Dawid, dokonując tego wyczynu chce pokazać, że niepełnosprawność nie jest powodem do rezygnacji nawet z najbardziej śmiałych marzeń i wyzwań. Dla mężczyzny wyprawa miała również na celu pomoc chorej na czterokończynowe mózgowe porażenie dziecięce dwuletniej Marcysi.
Dziewczynka w listopadzie skończyła 2 latka. Urodziła się w 32 tygodniu ciąży w ciąży bliźniaczej. Jej siostra niestety zmarła, a sama Marcysia cierpi na czterokończynowe mózgowe porażenie dziecięce, padaczkę i małogłowie. Wymaga całodobowej opieki i rehabilitacji do końca życia. – W Alpy zabiorę ze sobą baner, na którym będą dane dotyczące tego, jak Marcjannie można pomóc. Na szczycie zrobię z nim zdjęcia. Może znajdą się osoby, które zwrócą na to uwagę i przekażą choć niewielkie kwoty na leczenie dziewczynki. Musimy spróbować – zaznaczał przed wyprawą bełchatowianin.

Dawid pracuje jako masażysta, a w wolnych chwilach gra na gitarze, trenuje karate, jeździ na motocyklu (oczywiście jako pasażer) i codziennie stawia przed sobą kolejne wyzwania. – Lubię pokazywać, że nie jestem żadnym biednym niewidomym, tylko normalnym człowiekiem. Kwestia tylko odpowiedniego podejścia. Każdy z nas może dużo zrobić, ale czasem wygodniej jest po prostu usiąść i narzekać. Wyznaję zasadę, że wszystkie bariery i hamulce siedzą w naszych głowach – mówi Dawid Gwoździk, który w poniedziałek, 12 sierpnia podjął drugą próbę wejścia na alpejski Breithorn.
Kilkanaście lat temu w życiu 30-letniego bełchatowianina pojawiła się jeszcze jedna pasja. W 2003 roku pojechał z rodzicami w Tatry i, jak sam mówi, od razu poczuł, że to jest to. – To były raczej takie turystyczne wyprawy, wędrówki po szlakach – Gubałówka, Nosal, Kasprowych Wierch. Prawdziwy Kasprowy Wierch poznałem jednak dopiero w tym roku. Nie szliśmy żadnym wytyczonym szlakiem, nachylenie pod samym szczytem było niemal tak duże jak w Alpach, śnieg do połowy uda, minus 18 stopni i silny wiatr. Od samego początku zachłysnąłem się tym, że mogę zdobywać szczyty, że stawiam sobie cel i go osiągam. Wiadomo, z czasem te cele stawiałem sobie coraz wyższe, śmielsze – tłumaczy Dawid. – Teraz mój celem był Breithorn, liczący 4 164 m n.p.m. To jeden z łatwiejszych czterotysięczników, co nie zmienia faktu, że czterotysięczniki ogólnie nie są łatwe. Chodzi głównie o wysokość, jest tam niższe ciśnienie, rzadkie powietrze i silne promieniowanie. Do tego dochodzi nachylenie, duża stromizna, na plecach kilkunastokilogramowy plecak i wąskie ścieżki, po zsunięciu z których można wpaść w bardzo głęboki śnieg – dodaje alpinista.
Patronat honorowy nad wyprawą objęła prezydent Bełchatowa Mariola Czechowska, która jednocześnie wsparła niewidomego alpinistę finansowo.