„Gawędy Świętokrzyskie”. Kochliwo Kaśka

Autor: Lech Łysak


 

To beło bardzo downo temu – tak ze sto pindziesiont lot temu, w parafii Daleski. Ta Kaśka miała śterech narzeconych i niewiedziała zchturym miała się łozenić cy tys iść do zokunu, abo wybrać se insego narzeconego. Jeden mocno jo kochoł, drugi mioł duzy majotek, trzeci mioł duza dobrego pola. A ten cworty mioł dostać we spatku młyn. Zoden z nich niebeł pijakiem ani pruźniokiem.
Frasowała się tym Kaśka jak i chtórego chłopoka mo wybrać, a nikt nie umioł ij doradzić. Wreście posła do kościoła i do plebona na spowiedź – przecie plebon nie wydo jei kłopotu. Plebon dobrodziej beł mondrym i statecznym chłopem, chóry nojpierw wysłuchoł dziewke, a potym doradzieł Kaśce co mo zrobić.
– Wysłuchałem cie dziecko – powiedzioł ksioc – musis przysłać tych kawalerów do mnie na spowieć, ale jednego dnia i to tak żeby jeden ło drugim nic nie wiedzioł – pocym dodał – Wysłuchom ich i koze im osik zrobić, a potym tobie doradze.
– Bóg zapłać – powiedziała Kaśka – ino dobrze mi poroćcie łojce wielebny
– i dodała – Niechcem zodnego skrzywdzić ani ogłupiać marnemi obiecankami.
– Nieprzejmuj się …! – powiedzioł plebon, pocym dodoł – Pamietoj żebyś się przed niemi nie wygadała, ze majom wszystkie przyjść do mnie.
Kaśka wysłała wszystkich zalotników do Kościoła na spowiedź – tak jak nakozali ksioc dobrodzij. Ksioc wysłuchoł wszystkich kawalerów i nakozoł im przyjść do kościoła w nocy wedle północy jako pokuta i wykunać to co im nakoze ucynić.
Frankowi kozoł plebon przyjść pół godziny przed północom, Jasiowi p za pietnaście dwunosto , Florkowi, pnakozoł przyjść ło samy północy, a Wawszkowi pietnaście minyt po północy.
Frankowi nakozoł plebon ustawić katafalk i tromne, a potym wleść do nij
i lezyć spokojnie – choćby niewiem co się dzioło w kościele.
Jasiek mioł poświecić świecki w kościele, a potym siość na tromnie
i młotkiem tłuc łorzechy.
Florka ksioc przebroł za śmierć i doł mu wielgasierno kose, a na jego znak mo wejść ko kościoła z kosom i jak nojgłośnij łosełkom łostrzyć te kose.
Wawszka plebon przebrali za diobła i dali mu w rece widły z łańcuchem
i wrzescyć mioł:
– Za twoje grzechy i zbytki choć zemnom do piekła!, bo ześty bardzo brzytki.
Chłopoki przysły ło swoi porze tak jak nakozoł plebon. Ino Frankowi beło ksynke dusno w ty tromnie, a jak usłysoł to tłucenie się młotkiem tozestrochoł się. Jasiek ucieseł się złorzechóf i dziwowoł się poco mo jeść w kościele te łorzechy. Naros usłysoł łoszczenie kosy i łoboceł, ze duzemi drzwiami włazi śmierć, a z drugij strony drzbiecy łańcuch i dioboł lezie bes zokrystyjo pu niemu.
Jasiek zacon wrzescyć w niebogłosy i niewiedzioł kej mo uciekać! Z jedny strony idzie pomnie śmierć, a s drugij idzie dioboł – to jo wskoce do ty tromny
i tam się schowom. Podnosi wieko a Franek podnosi się znij
– A tozem się dorobieł – powiedzioł Jasiek – tługem się w kościele to przysły pomnie śmierć z diobłem, a ten to co za jeden?.
– Muj boze to tu jest grane? – dziwowoł się Franek i nogle łoboceł śmierć idoncom do niego s kosom – to jo uciekne bes zokrystyjo – dodoł i pedzi w strone łołtorza. Zdebioł! ze strachu i w kszyk:
– Boze łotpus mi moje winy, ale ratuj mnie.
Wawrzek s pocotku zacon się śmioć ze fajnego śpasa kumusik zrobi
w kościele, ale jak sposzczek śmierć idoncom do niego to łodrazu zrozumioł ze to nie un będzie straseł ino po niego przysła śmierć. W młodych latach trza iść do świetego Pietra.
Florek jus beł we strachu, bo słysoł tłucenie i tszaski w kościele to łodrazu się przelok. Poprowdzie to strochliwy beł bardzo, ale jak ksioc nakozoł pszy spowiedzi tak strasyć to usłuchoł go.
– Nolepij bełoby zebym se poset do domu – powiedzioł pod nosem Florek – pokute trza łodrobić, ino dloceguj te dwa nieboscyki z tyj tromny wyłazom?, a ten dioboł to po kogo przyset cyzby pomnie?.
Plebon zastanowioł się pore dni jak i co mo powiedzić Kaśce. Przecies te chłopoki pouciekały i do kuńca pszedstawienio nie wytszymały. Zoden z nich nic nie jest wort, bo nie usanowoł pszybytku pańskiego. Wreście wezwoł Kaśke.
– Dziecko moje! – powiedzioł ksioc – widze ze ty nie nadajes się do zokunu, bo zabardzo lubis chłopoków i siołabyś zgorsenie w zokunie. Zoden kawaler nie nadaje się za tfojego chłopa bo nimajom szacunku ani dlo cłowieka, ani dlo boga…. – pocym dodoł – posukoj se nowego narzeconego i łodrazu łozeń się z nim, a zaświadczom ci ze tamten będzie lepsy łot tych nygusów.
Kaśka do samy śmierci sukała tego jednego a pszedtym prubowała kozdego kawalera i chłopa we stodole, abo na łusku cy się nadaje.