W ubiegły czwartek (15 października) niepełnosprawni Białorusini wyszli pokazać, że mają swoje prawa i zamierzają o nie walczyć.
Wśród uczestników akcji były też osoby poszkodowane przez reżim Łukaszenki. Nie obyło sie bez zatrzymań, informuje Euroradio.
Przed Czerwonym Kościołem przy placu Niepodległości w Mińsku zgromadzili się niepełnosprawni zwolennicy zmian politycznych. Przynieśli ze sobą kwiaty symbolizujące pokojowy charakter demonstracji, noszone przez opozycję białe wstążki i biało-czerwono-białe flagi, niepożądane za rządów Alaksandra Łukaszenki.
W proteście wzięły udział m.in. osoby na wózkach – wśród nich mężczyzna okaleczony podczas milicyjnej pacyfikacji w pierwszych dniach protestu. Po wybuchu granatu hukowego rzuconego w tłum trzeba było mu amputować stopę.
Na placu Niepodległości nie zabrakło też Saszy Huszczy, informatyczki, która w dzieciństwie straciła twarz i dłonie w pożarze. We wrześniu została ona brutalnie zatrzymana przez OMON podczas Marszu Kobiet.
Sformowana kolumna ruszyła prospektem Niepodległości. Internauci zauważają, że Marsz Niepełnosprawnych nie mógł bezproblemowo przejść przez centrum Mińska. Kolumna miała problem z wysokimi krawężnikami, tak charakterystycznymi dla postsowieckich miast.
Przeszkodą nie do sforsowania pozostają dla nich przejścia podziemne. Poruszający się na wózkach mieszkańcy białoruskiej stolicy od lat proszą o dostosowanie infrastruktury do ich możliwości – bezskutecznie. Dlatego też uważają, że obecne władze traktują ich nie jak niepełnosprawnych, ale jak niepełnoprawnych obywateli.
Jak poinformowało Euroradio, milicja dokonywała zatrzymań nawet podczas tego zgromadzenia.
W tym tygodniu przez Mińsk przeszły też Marsz Matek (w środę) i Marsz Emerytów (w poniedziałek). Wobec protestujących seniorów, których zebrało się kilka tysięcy, milicja użyła siły, gazu pieprzowego i petard.
Materiał został opublikowany dzięki uprzejmości Telewizji Polskiej S.A., współwydawcy portalu www.belsat.eu
Źródło