Autor: Lech Łysak
Dzieciska ciekały wedle ścion i bawieły sie w sody nad dziedzicem. Usłysały przy gospodzie jak chłopy rozprawiały łotym jak to baba wyportkowała z ziemi i majotku pana dziedzica, zalecoł sie do nij i łobiecowoł sowito zopłate za miełość. Bechory ustawieły se kaminie jako krzesła , a ławe jako stół sedziowski. Powoływali na świadków róźnych chłopoków i dziełuchy, chtórzy bardzo bronieli i ganieli dziedzica, a nawet zalotnice. Pon dziedzic łoboceł z zo wegła jak małe dzieci go sodzo i to bardzo go zainteresowało. Nojbardzij zainteresowoł go wydany przez chłopoka wyrok.
– Synku powiedz mi dlocego ty mnie tak sodzis? zapytoł dziedzic.
– Przeprosom panie dziedzicu, ale my ino tak sie bawimy w oskarzanie pana – powiedzioł z płacem dzieciok, chtóry beł za sedziego – jus wiecy nie bedziemy tak pana sodzić.
– Nie! – powiedzioł dziedzic – bowta sie tak dalij, bo mnie bardzo sie spodobała wasa zobawa i jo tys bym kcioł w nij ucestnicyć i ksyne z wama sie pobawić. Wieta dzieci casami bardzo brakóje mi tych downych bawitków tak jak wy ksyne sie pobawić.
– No to jak pon kces to my cie łosodzimy – powiedzioł insy chłopok – jo jezdem policyjantem i mom ciebie przyprowadzić do sodu..
Dzieci długi cos jescek sodzieły pana dziedzica, a w kuńcu sedzia wydoł wyrok.
– Prose wszyscy wstać, bo wydaje wyrok: Pon dziedzic łobiecowoł kochanicy po jedny skibie ziemi za kozde przyjście do nij w łodwiedziny. To w takim razie łoskarzycielka niech porachuje chyle razy beł u nij pon dziedzic. Potym niech złorze te skiby i zabierze se je do swojego domu, abo na swoje pole. Wyrok jest łostatecny i prawomocny. Pani mo se wzioś ziemie w ciogu tygodnia, bo potym to jus ziemia przepadnie. – zawyrokowoł sedzia i dodoł – Teros mozeta se usiość i potym rozejść sie do domu. Sprawa zakuńcono.
Dziedzic kupieł dlo dzieci pełno torbe róźnych cukierków i ciostek za takie zasodzenie, bo jus wiedzioł jak mo sie sodzić ze swojom kochanicom.
Mineło poroe lot, a ten chłopok co bawieł sie za sedziego na podwórzu – zacon głośno wrzescyć:
– Zieleni sie zieleni, zieleni sie zieleni – i tak porenoście razy wołoł.
Przejezdzoł ponownie pon dziedzic i z zainteresowaniem zacon pytać chłopoka co to znacy ze sie zieleni?.
Chłopok ze śmiechem mu łodpowiedzioł: – To sie zieleni gesie gówno na ziemi..
Dziedzica łobrazieła i bardzo zdenerwowała tako łodpowiedź i zacon dopytować ło rodzine wyrostka.
– Mos ty Łojca?- zapytoł dziedzic i dodoł – i co un robi?
– Mom panie łojca – z dumom łodpowiedzioł chłopok – a mój łociec grodzi zjedzony chleb.
– Jakto grodzi zjedzony chleb?
– No bo wszyscy nasi somsiedzi jezdzali przez nase pole i dlotego teros łojciec grodzi płot zeby nikt tamtedy nie jezdzoł.
– A synku mos ty mateke, a jak jo mos to co teros robi?.
– Tys mom matke, a teros una piece zjedzony chleb.
– Bardzo dziwne nojpierw zjedliśta chleb, a teros matka go piece?
– No tak panie, bo w przednówku my pozycali na wsi chleb łod ludzi, a teros po zniwach trza łoddać ludziom ten chleb..
– Synu powiedz mi jescek cy mos jakiegoś brata?
– A pewnie, ze mom ino un teroz posed w krzoki tam za rzeke i poluje. To co upoluje to nie przyniesie do domu, a cego nie upolóje to przywlece do domu.
– Nic z tego drogi synu nie rozumiem i dlotego bardzo cie prose zebyś mie to wszystko wytłomaceł.
– Panie cus w tym dziwnego, ze mój brat poluje na wsy i pchły – co upoluje to jus nie przyniesie, a co nieupolóje to przywlece do domu i bedzie go to dalij kosało za kołmierzem..
– W talim razie powiedz mi drogi chłoposku cy mos jescek jakom siostre?.
– Starso mom siostre, chtóro płace za takrocni śmiech.
– Dziwnemi zagadkami godos do mnie synku i wytłumacz mi ten płac ze śmiechu?
– Aleśty panie jesteś pierdoła i tak prostych rzecy nie rozumies. Siostra w zesłym roku sie gzieła po zobawach z róźnemi chłopami to rzała ze śmiechu, a teros płace i kołyse małe dzieciotko. Przytym mu tak śpiewo: AAAAA a tatusiów beło dwa, a jo jestem ino jedna..
Dziedzic podziekowoł chłopokowi za wytłomacenie wszystkich nieznanych mu rzecy i doł dziecku pore grosy na kupienie dlo siebie cukierków i jakich ciostek. Przecies to jest bardzo dobry pon i biednego zawdy wspumoze..
Mijały lata bardzo spokojnie we wsi a chłopok jus dorusł i sie łozenieł. Beł sceśliwym menzem i łojcem do momentu wkiedy sie spostrzeg, ze jego baba zacyno go zdrodzać z dziedzicem, bo tam robieła za słuzoco. Wtedy to chłop zacon na podwurzu dziedzica głośno narzekać, ze tak jest źle i tak jest tys źle. Zainteresowało to narzekanie paniom dziedzicke i z ciekawościom poprosieła chłopa zeby ten ij wytłomaceł co jest źle i tak tys źle?.
– No bo pani dziedzicko tak jest źle i tak tys jest źle!!!. – powiedzioł chłop, a po dłuzsym casie zacon godać niby to do siebie, niby to do dziedzicki – Jak spiere babe i niedom ij iść spać z dziedzicem to stracimy łoboje robote, a jak pozwole ij spać z dziedzicem to po jakiego ciorta jo jezdem potrzebny i cyje bedo te dzieciska moje, cy tys dziedzicowe. To tak jest źle i tak niedobrze.
– Aleśty chłopie jest wielgi pierdoła!, cym ty sie przejmójes? – powiedziała dziedzcka – jak uny nos zdrodzajo to my ich tys mozemy pozdrodzać i choć zemnom pod pierzyne.
Pośli razem i widać im beło dobrze ze sobom, bo w domu chłopa łodrazu sie poprawieło – dzieci miały lepse ubrania i wszyscy mieli lepse jodło, a nawet łodłozeli sporo piniedzy na gorse casy. Chłop z radościom zacon na dziedzińcu wołać: Tak jest dobrze i tak tys jest bardzo dobrze!. – wołoł tak bes cały dziń es zaciekawieła pana dziedzica wielgo radość chłopa- parobka. Z cegus to ten cham moze być taki zadowolniony i tak mu jest dobrze.. Wreście zawołoł do siebie tego parobka i zapytoł go ło jego powód radośći.
– No bo widzis pon tak jest dobrze i tak tys jest dobrze! – godoł parobek – tak jest dobrze i tak tys jes jescek lepij.
– Wytłomoc mi to co godos! – dopytowoł dziedzic – mów mi natentychmiost!.
– Panie tak jest dobrze, bo ty chodziś w kawalerke do moij baby i dajes ij piniodze no to jest dobrze, a jo chodze do pani dziedzicki i una tys mi zato płaci to tak tys jest dobrze, bo momy z mojom podwujno proco i podwujnio zopłate to jest bardzo dobrze.
– Chłopie solennie ci przyrzekom ze nie bede rusoł twoi baby i nie bede płacieł dodatkowo – to jest dobrze, a ty nie bedzies ciekoł do moij baby i una ci niebedzie płacieła to tys bedzie bardzo dobrze!!!.
Przewaleły sie lata wojenne przez ziemie świetokrzysko, a nas modry chłop zmusony beł do przeprowadzki do insy wsi.
Tam beł dziedzic, chtóry musioł mieć wszystko nolepse i nojdokładnij zrobione. Dlotego po wojnie zacon budowaś nowy dwur i sukoł fachowców takich bardzo dokładnych i bardzo utrzciwych w robocie. Nojpierw stawioł stodołe i sprowdzoł fachowców.
Chturegosik dnia przechodzieł nas znajomy wedle budowy i zacon wrzescyć na robotników, ze krzywo stawiajo krokwy es ło picny włos. Jak usłysoł to pon dziedzic to łodrazu go zatrudnieł do roboty jako kierownika budowy dworu – skoro na stodole zoboceł krzywizne ło picny włos. Według mniemanio dziedzica to jest prowdziwy fachowiec i prowdziwie sie zno na robocie. Jemu zaś grupa budowlańców duza zapłacieła piniedzy za niby dorodzanie przy robocie – chocios na budowie prawie sie nieznoł.
Zawdy trza wiedzić gdzie i co nolezy godać aby wyciognoć z tego jak nojwiekso korzyść.