27 stycznia, na oddziale okulistycznym Wojewódzkiego Szpitala im. ojca Pio w Przemyślu doszło do zakażenia siedmiu pacjentów, którzy brali udział w terapii.
Pani Liliana, pani Stanisława, pan Adam i pani Renata to pacjenci, którzy po zabiegu w przemyskim szpitalu w różnym stopniu stracili wzrok. Wszyscy byli leczeni na zwyrodnienie plamki żółtej.
Teraz telewizja Polsat w programie „Interwencja” ujawnia dramat ośmiorga pacjentów inowrocławskiej placówki.
Spośród 23 pacjentów, które jednego dnia poddano terapii, ośmioro straciło wzrok. Szpital nie poczuwa się do winy i twierdzi, że liczba poszkodowanych jest mniejsza.
– Poszłam się leczyć, a nie po to, żeby wzrok stracić
– mówi Teresa Krawczykowska spod Inowrocławia. Kobieta wraz z mężem prowadzi gospodarstwo rolne. W ubiegłym roku wzrok kobiety zaczął się pogarszać. Okazało się, że jedno oko wymaga leczenia. Po pomoc 55-latka udała się do szpitala w Inowrocławiu. Dziś żałuje swojej decyzji.
– Zaczęłam się leczyć w szpitalu w Inowrocławiu na idiopatyczne clv w prawym oku. Miałam już w sumie dziesiąty zastrzyk. I po dziesiątym zastrzyku doszło do infekcji. Do zapalenia gałki ocznej. Oko mnie bardzo bolało, przestałam na nie widzieć. Ja wtedy wymiotowałam, infekcja na cały organizm poszła
– powiedziała Teresa Krawczykowska.
Władze szpitala nie poczuwają się do winy. Wewnętrzne postępowanie w placówce nie wykazało nieprawidłowości. Dlatego o wypłacie odszkodowań nikt tu nawet nie chce słyszeć. Okaleczonych pacjentów dziwi postępowanie dyrekcji, która ich zdaniem do dziś nie wyjaśniła przyczyn ich tragedii.
Źródło: polsatnews.pl